Nic się nie stało?
- 1 marca, 2013
- przeczytasz w 2 minuty
Wczoraj spod letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo równo o godzinie 20 odmaszerowali gwardziści z Gwardii Szwajcarskiej co można było zobaczyć w wielu transmisjach telewizyjnych. Rozpoczął się czas emerytury Benedykta XVI — już nie papieża sprawującego urząd. Tak zwyczajnie zostały zamknięte drzwi. W Warszawie za oknami nie biły dzwony, których dźwięk przyprawiał o dreszcze prawie osiem lat temu. Przez czas od ogłoszenia decyzji Benedykta XVI o abdykacji wierni w zasadzie pozostawieni […]
Wczoraj spod letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo równo o godzinie 20 odmaszerowali gwardziści z Gwardii Szwajcarskiej co można było zobaczyć w wielu transmisjach telewizyjnych. Rozpoczął się czas emerytury Benedykta XVI — już nie papieża sprawującego urząd. Tak zwyczajnie zostały zamknięte drzwi. W Warszawie za oknami nie biły dzwony, których dźwięk przyprawiał o dreszcze prawie osiem lat temu.
Przez czas od ogłoszenia decyzji Benedykta XVI o abdykacji wierni w zasadzie pozostawieni zostali sami z przemyśleniami na temat tego nowego okresu sede vacante i papieskiej emerytury. Oczywiście ten i ów biskup wypowiedział się w mediach na temat złożenia rezygnacji przez papieża (oczywiście afirmatywnie), ale gdyby jakiś katolik nie czytał prasy, nie oglądał telewizji, nie słuchał radia mógłby się nie dowiedzieć, że coś się zmieniło. W moim kościele parafialnym jedyna wzmianka jaka padła na ten temat to, że w czwartek o godzinie 20 w katedrze będzie odprawiana msza dziękczynna za pontyfikat papieża Benedykta XVI. Żadnego listu od biskupa, żadnego wyjaśnienia od proboszcza. W zasadzie wierni zostali pozostawieni sami sobie, jakby nic się stało. Jest papież — cieszmy się, nie ma papieża — cieszmy się. Będzie papież emeryt i nowy papież — cieszmy się.
Naprawdę nic się nie zmienia czy papieżem jest Polak Karol Wojtyła, czy Niemiec Józef Ratzinger, czy papież umiera czy odchodzi na emeryturę? A tu nawet w mediach katolickich nie było audycji, które zdezorientowanych wiernych mogłyby jakoś bardziej oswoić z tą sytuacją. A może rzeczywiście nic się nie stało i katolicy żyją dniem codziennym a to co się wydarza w Watykanie nie obchodzi ich bardziej niż to kto jest prezydentem w Tunezji czy Egipcie? Może to tylko temat medialny a nie społeczny — nawet w społecznościach z katolicką większością. I może to dobrze, że o tym nie rozmawiamy.