Nieoczywista oczywistość — o gender i nie tylko
- 19 listopada, 2014
- przeczytasz w 5 minut
Dzisiaj w Centrum Luterańskim w Warszawie odbyła się konferencja zorganizowana przez Kancelarię Biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, dotycząca przemocy wobec kobiet i zagadnienia gender z luterańskiej perspektywy. Pierwszą część seminarium stanowiły referaty i dyskusje luterańskich teologów z Polski, Niemiec i Finlandii, a drugą dyskusja panelowa, w której wzięli udział polscy teolodzy luterańscy, w tym trzy kobiety. Seminarium podjęło problematykę trzech dokumentów Światowej Federacji Luterańskiej, dotyczących m.in. przemocy wobec kobiet, […]
Dzisiaj w Centrum Luterańskim w Warszawie odbyła się konferencja zorganizowana przez Kancelarię Biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, dotycząca przemocy wobec kobiet i zagadnienia gender z luterańskiej perspektywy. Pierwszą część seminarium stanowiły referaty i dyskusje luterańskich teologów z Polski, Niemiec i Finlandii, a drugą dyskusja panelowa, w której wzięli udział polscy teolodzy luterańscy, w tym trzy kobiety.
Seminarium podjęło problematykę trzech dokumentów Światowej Federacji Luterańskiej, dotyczących m.in. przemocy wobec kobiet, roli kobiety w Kościele, sprawiedliwości społecznej i płciowej. Wszystkie teksty są efektem wieloletniego procesu dialogu wewnątrz komunii Kościołów luterańskich. Powstały w różnych okolicznościach i w innym czasie. Teksty w wersji roboczej dostępne są tutaj, a wkrótce planowana jest publikacja tekstów w wersji książkowej.
W seminarium oprócz teologów luterańskich z Polski uczestniczyli również studenci teologii ewangelickiej i starokatolickiej, oraz przedstawiciele władz obydwu Kościołów ewangelickich w Polsce — biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego ks. Jerzy Samiec oraz prezes Synodu ks. Grzegorz Giemza, oraz prezes Synodu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego Ewa Jóźwiak.
Warszawska konferencja była pierwszą poważną dyskusją w kwestii gender z perspektywy Kościołów mniejszościowych.
Komentarz
Właściwie sprawy związane z gender nie wzbudzają mojego entuzjazmu. Nie rozumiem rozpalonych do czerwoności emocji i wręcz komicznych wywodów niektórych duchownych i biskupów, lansujących w mediach tezę o nadciągającej zagładzie cywilizacyjnej, walce z rodziną, upadkiem moralnym i wszystkimi nieszczęściami tego świata. Podobnie mało mnie obchodzą często jednostronne teksty niektórych organów prasy „głównego nurtu”, ukazujących kontestatorów tzw. gender policy jako katolickiej odmiany talibów. Dlaczego więc piszę o konferencji?
Poruszył mnie jeden głos podczas wstępnej części rozmowy panelowej, w której uczestniczyło dwóch mężczyzn i trzy kobiety. Jeden z uczestników — teolog ewangelicki — był łaskaw stwierdzić, że w wiejskim środowisku, w którym pracuje i zdobywa doświadczenie duszpasterskie, zapowiedział, że nie pojawi się na spotkaniu kobiet, bo musi jechać do stolicy na konferencję ws. gender. Zaciekawione niewiasty zapytały, o co właściwie chodzi z tym „dżenderem”, bo w mediach nieustannie o tym huczą. Kiedy teolog wyjaśnił, panie miały stwierdzić, że przecież to oczywiste i nie ma się czym emocjonować. Niektórzy paneliści ze zrozumieniem pokiwali głowami. Powyższa historia była tylko uzupełnieniem/ilustracją do deklaracji teologa, że jest rozczarowany tekstem dokumentów SFL, bo przecież to wszystko jest oczywiste. Ha! Kontrowersji niewiele albo wcale, więc w sumie nie ma, o czym dyskutować. Niestety nie mogłem dłużej uczestniczyć w rozmowie ze względu na obowiązki uczelniane, niemniej jednak głos teologa nie tyle, co mnie zasmucił, co po prostu wkurzył.
Oczywistości mają to do siebie, że są oczywistościami pozornymi, generowanymi przez osobę/grupy, która/e uznają dane zjawisko za oczywiste (nawet do bólu), ale przecież są inni, którzy tej oczywistości nie muszą lub nie chcą dostrzec i wcale to nie oznacza, że są kretynami, nie dostrzegającymi tego, co — wow! — oczywiste. Przecież w dominującym, kościółkowatym dyskursie na temat gender oczywiste jest, że dżender zabija. Inni stwierdzą „dżender srendżer”, a jeszcze inni będą mieli się prawo oburzyć, że ktoś tutaj próbuje zawłaszczyć dyskusję lub ją po prostu uniemożliwić/zakończyć.
Oczywistości — jakiekolwiek — są nierzadko pretekstem do nałożenia knebla. W Kościołach mówi się nierzadko o oczywistościach, próbując zamknąć usta tym, którzy wcale tak nie myślą i mają inne spojrzenie na oczywistości orzeczone z góry. Po co dyskutować o kwestiach oczywistych, a to, co jest oczywiste stwierdzają przecież osoby do tego — ach — powołane!
W kontekście „dżenderu” medialnym potworkiem wypuszczonym przez rzymskokatolickie media była ohydna nagonka kolportowana tu i ówdzie przez polskich luminarzy rzymskokatolickich (choć nie tylko), że oto luteranie polegli, ulegli, wręcz stłamsić się dali dżęderowi. Obrzydliwość w oczach Pana! Problem jednak w tym, że jakiś pismak z poczuciem misji głoszenia oczywistej oczywistości katolickiemu ludowi i spokrewnionym komentował dokument, który jeszcze nie był przyjęty, ba, jego mały wycinek, a poza tym tekst, który w żadnym razie nie jest ani doktryną, ani tym bardziej obowiązującym stanowiskiem jakiegokolwiek Kościoła luterańskiego na świecie. Dokument, który zaprezentowano w polskiej wersji językowej na konferencji w Warszawie jest zaproszeniem do dyskusji. W Polskę poszedł inny komunikat i chyba na nic wyjaśnienie, że nie musi być oczywista supozycja, że możliwe jest inne spojrzenie, czy wręcz inne rozumienie terminu ‚gender’.
Tym bardziej oniemiałem, gdy od jednego z dyskutantów usłyszałem, że oto teksty ŚFL, go rozczarowały, gdyż nie ma w nich niczego nowego — same oczywistości. Cudownie — pomyślałem — w jakim cudownym kraju i Kościele żyjemy. Szacunek wobec kobiet, pojęcie sprawiedliwości i wszystko inne jest oczywiste, więc po co dyskutować i marnować czas (niektórzy chcieliby w swoich Kościołach dyskutować o różnych sprawach, ale niestety nie mają takiej możliwości).
Cóż, dla wielu współczesnych ludzi centralne wypowiedzi Pisma Świętego zawierają oczywiste oczywistości, komunały wręcz. Ale jak to?! Śmiem Biblię porównywać do genderowych tekstów?! Owszem śmiem i nie tyle Biblię, ale to, co z nią czynimy bądź nie czynimy. Tak się jakoś składa, że chrześcijanie różnych tradycji od 2000 lat czytają te same teksty — wydawałoby się oczywiste, a jednak co pokolenie, co kontekst społeczno-polityczny, to słowa te nie są już takie oczywiste. Nawet tak oczywista dla chrześcijan (choć okazać się może nie dla wszystkich) wypowiedź, że Jezus jest Panem wcale nie musi być tak oczywista, jak się wydaje. Dla mnie nie jest oczywista, a wręcz trudna, momentami nieznośna i zakryta. Myślę, że inni znaleźliby mocniejsze słowa. Boję się ludzi, którzy uważają, że pewne kwestie są oczywiste i nie należy o nich dyskutować, czy się nimi emocjonować, zmagać, a milcząco kiwać głową. Jest mi wstyd, że zdarzało mi się wiele spraw uważać za oczywiste. Stąd też dzisiejsze poirytowanie.