Nikt nie jest prorokiem we własnym mieście — luterańska diaspora w luterańskim mateczniku
- 3 lutego, 2014
- przeczytasz w 5 minut
Ewangeliczne powiedzenie, że nikt nie jest prorokiem we własnym mieście dotyczy szczególnie matecznika Reformacji. Liczba luteran w Saksonii-Anhalt, gdzie znajdują się najważniejsze miejsca związane z historią Reformacji, jest najniższa w Niemczech. Niespełna 15% ludności należy do Kościoła ewangelickiego. Podobne statystyki płyną z innych krajów związkowych, wchodzących niegdyś w skład Niemieckiej Republiki Demokratycznej. W samej Wittenberdze, gdzie 31 października 1517 o. Marcin Luter ogłosił 95 tez […]
Ewangeliczne powiedzenie, że nikt nie jest prorokiem we własnym mieście dotyczy szczególnie matecznika Reformacji. Liczba luteran w Saksonii-Anhalt, gdzie znajdują się najważniejsze miejsca związane z historią Reformacji, jest najniższa w Niemczech.
Niespełna 15% ludności należy do Kościoła ewangelickiego. Podobne statystyki płyną z innych krajów związkowych, wchodzących niegdyś w skład Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
W samej Wittenberdze, gdzie 31 października 1517 o. Marcin Luter ogłosił 95 tez przeciwko nadużyciom związanymi z ówczesną praktyką pokutną, do Kościoła ewangelickiego należy zaledwie 12% ludności. Parafia przy Kościele Zamkowym, w którym pochowany jest zarówno Luter, jak i jego najbliższy współpracownik Filip Melanchton, autor podstawowej księgi symbolicznej luteranizmu (Wyznania Augsburskiego), liczy ok. 120 osób.
Sytuacja w Wittenberdze, ale również w innych miastach związanych z Reformacją jest trudna, jeśli nie dramatyczna. Tamtejsze kościoły napełniają się przy okazji wizyt pielgrzymów i turystów, pragnących zobaczyć historyczne miejsca związane z początkiem Reformacji. Spustoszenie duchowe, jakie wywołały obydwie wojny światowe oraz agresywna, antychrześcijańska kampania komunistycznej SED praktycznie wymiotły chrześcijaństwo z terenów byłej NRD. Niedawno amerykański instytut, zajmujący się analizowaniem religijności na świecie opublikował wyniki badań, według których wschodnie Niemcy są najbardziej ateistycznym regionem świata. – Ludzie zapomnieli nawet o tym, że zapomnieli o Bogu – powiedział niedawno emerytowany biskup Kościoła Ewangelickiego Saksonii Axel Noack.
Wittenberga, która kojarzona jest z symbolicznym początkiem XVI-wiecznej Reformacji, daleka jest od religijnego renesansu związanego ze zbliżającym się jubileuszem 500-lecia Reformacji. Wprawdzie władze federalne, związkowe i lokalne inwestują setki milionów euro w renowację reformacyjnych zabytków oraz budowę instytucji muzealno-kulturalnych na wielki jubileusz (np. nowe Muzeum Melanchtona), to jednak religijny aspekt tych obchodów zdają się odnajdywać głównie spadkobiercy reformacji spoza Niemiec. Szczególnie amerykańscy luteranie – zarówno z umiarkowanego Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Ameryki oraz konserwatywnego Luterańskiego Kościoła Synodu Missouri – od lat angażują środki na utrzymanie przedstawicielstw pielgrzymkowych w Wittenberdze. Coraz popularniejsze są również pielgrzymki polskich luteran śladami Reformacji.
Głębokie zeświecczenie w głównych ośrodkach XVI-wiecznej Reformacji nie oznacza jednak, że nie widać jakichkolwiek sygnałów religijnego ożywienia. W kaplicy Bożego Ciała, znajdującego się tuż obok kościoła Najświętszej Marii Panny, nazywanego pierwszym kościołem Reformacji, pojawiły się ewangelickie zakonnice z południowych Niemiec, które codziennie zapraszają chętnych na modlitwę, a dwa razy w tygodniu na nabożeństwo z Wieczerzą Pańską. Z oferty korzystają nie tylko ewangelicy, czy chrześcijanie różnych wyznań, lecz także osoby religijnie obojętne. Również samo miejsce jest wyjątkowe nie tylko ze względu na zachowaną również w trakcie Reformacji nazwę. To właśnie z tej kaplicy Luter apelował do papieża o zwołanie soboru, który położyłby kres nadużyciom w Kościele.
Przygotowania do jubileuszu 500-lecia Reformacji absorbujące Kościoły ewangelickie w Niemczech i na świecie, w tym i Kościół Ewangelicko-Augsburski w Polsce (luter2017.pl), to nie tylko wielkie przedsięwzięcie kulturalne z poparciem najwyższych władz państwowych, ale i wielka misyjna szansa dla lokalnych Kościołów, aby zainteresować ludzi dziedzictwem Reformacji obecnym materialnie praktycznie w każdym miasteczku czy wsi. Przede wszystkim jest to szansa i okazja dla Kościoła, aby przypomnieć ludziom to, o czym od pokoleń już nie pamiętają. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że w jakiejś mierze historia się powtarza – krótko po przeprowadzeniu wizytacji parafialnych na terenach podległych elektorowi saskiemu księciu Fryderykowi Mądremu Luter był wstrząśnięty brakiem podstawowej wiedzy religijnej – jego odpowiedzią były katechizmy dla wiernych i duchownych. Jeszcze parę lat przed śmiercią Luter uskarżał się w listach do przyjaciół i współpracowników, że lud wittenberski jest niezwykle odporny na Ewangelię. Luter rozżalony i poirytowany sytuacją groził nawet opuszczeniem Wittenbergi, jednak zdołano go odwieść od tego zamiaru.
Dziś mieszkańcy Wittenbergi za Lutrem nie tęsknią – właściwie mają go praktycznie na każdym rogu ulicy, na pomnikowym cokole w samym centrum miasta przed ratuszem, w gastronomicznej ofercie restauracji, na gigantycznym plakacie umieszczonym na czas remontu na wieży Kościoła Zamkowego, czy na kiczowatych pamiątkach tudzież podczas ulicznych inscenizacji ślubu Lutra z Katarzyną v. Borą. Tym prawdziwym Lutrem, a przede wszystkim tym, co go do samego końca poruszało, zainteresowani są nieliczni, głównie przejezdni. W jakiejś mierze Wittenberga nie tylko potwierdza powiedzenie o ‘proroku we własnym mieście’, ale i odzwierciedla kondycję współczesnego chrześcijaństwa w wielu rejonach świata, chrześcijaństwa uwięzionego gdzieś pomiędzy wielkim dziedzictwem (wielce zobowiązującym oczywiście) a głęboko przyswojoną obojętnością.
Niezwykle wymownym obrazem obaw, ale także nadziei związanych z 500-leciem Reformacji jest grafika Uwe Pfeifera przygotowana na obchody 500-lecia urodzin Lutra w 1983 roku, którą można obejrzeć w zbiorach Muzeum Lutra w Wittenberdze (dawnym Czarnym Klasztorze eremitów augustianów, w którym zamieszkał Luter). Na rycinie widać reformatora ubranego w ekscentryczny garnitur z kieliszkiem szampana, wznoszącego toast na swoje urodziny, jednak oprócz Lutra nikogo nie ma w pomieszczeniu oprócz…małego diabełka ze skrzydłami, który cieszy się z samotności reformatora, który – jak głosi legenda – miał rzucać w cień szatana kałamarzem podczas pobytu na Zamku Wartburg. Na ekranie monitora komputerowego widnieje napis, który jest cytatem z jednego z dzieł Lutra: „Gdy umrę, to chcę stać się duchem i tak nękać biskupów, klechów oraz bezbożnych mnichów, aby z martwym Lutrem użerali się bardziej aniżeli z tysiąckroć żywym.” Wypowiedź wpisana w kontekst XVI-wiecznej polemiki wyznaniowej niezbyt pasuje do naszych czasów, a jednak ma w sobie coś istotnego i wartościowego – skłania szczególnie ewangelików do pytania o sens Reformacji i o jej aktualność tudzież aktualizację.