Nocne cz@ty — suplement o idealnym Kościele
- 4 listopada, 2010
- przeczytasz w 5 minut
W Święto Reformacji zostałem zaproszony przez red. Mikołaja Foksa do udziału w programie Nocne Cz@ty na antenie radiowej Czwórki. Niektórzy czytelnicy mieli okazję wysłuchać audycji. Nie miała ona być teologicznym pojedynkiem ‘przedstawicieli’ trzech tradycji (rzymskokatolickiej, prawosławnej i ewangelickiej), a po prostu próbą wspólnej refleksji nad tym, jak powinien lub nie powinien wyglądać idealny Kościół? Czy taki Kościół jest w ogóle możliwy/potrzebny? Z jakimi problemami borykają się poszczególne wspólnoty? Audycja […]
W Święto Reformacji zostałem zaproszony przez red. Mikołaja Foksa do udziału w programie Nocne Cz@ty na antenie radiowej Czwórki. Niektórzy czytelnicy mieli okazję wysłuchać audycji. Nie miała ona być teologicznym pojedynkiem ‘przedstawicieli’ trzech tradycji (rzymskokatolickiej, prawosławnej i ewangelickiej), a po prostu próbą wspólnej refleksji nad tym, jak powinien lub nie powinien wyglądać idealny Kościół? Czy taki Kościół jest w ogóle możliwy/potrzebny? Z jakimi problemami borykają się poszczególne wspólnoty? Audycja przebiegała w dobrej atmosferze, jednak moje dobre samopoczucie po programie zepsuł wpis Tomasza Rowińskiego, jednego z uczestników,na bloguchristianitas.pl.
Pominę tutaj wypowiedzi Tomasza, dotyczące rozmów poza anteną, tym bardziej, że były one prywatną rozmową jeszcze trzech innych współuczestników programu: red. Mikołaja Foksa, rzeczonego Tomasza Rowińskiego oraz Tomasza Sulimy z cerkiew.pl. Nie czuję się uprawniony do podejmowania ich treści bez wiedzy/zgody jej uczestników. Trudno jest odnosić się do skrawków wypowiedzi, w których Tomasz Rowińskidopatrzył się ukrytych przed słuchaczami zasadniczych różnic. Poprzestanę jednak na stwierdzeniu, że jest mi najzwyczajniej przykro, iż ‘cytaty’ w żaden sposób nie odzwierciedlają dyskusji i w rażący sposób banalizują słowa, które padły, oraz tematyzują słowa/tematy, które w ogóle nie padły.
Ale do rzeczy. Tekst Tomasza Rowińskiego pokazuje zasadniczy problem tzw. tradycjonalistów, którzy najwyraźniej boją się sięgnąć do tekstów źródłowych (choćby Lutra), i poprzestają na przekazywanych z ręki do ręki, z ust do ust sformułowań/uprzedzeń, ilustrujących brak zrozumienia i rozumienia słów wypowiadanych przez uczestnika dialogu, bo tak należałoby rozumieć rozmowę chrześcijan. Dialog zakłada poznanie i zrozumienie stanowiska drugiej ‘strony’ tak, aby dyskusja mogła dotyczyć realnego świata pojęć oraz w sprawiedliwy sposób odzwierciedlała (rozumienie) stanowiska uczestników dyskursu. Stało się jednak inaczej – Tomasz Rowiński pokazał, że po prostu nie chce zrozumieć, lub najzwyczajniej w świecie wiedzieć, jakie jest ewangelickie stanowisko w kwestiach, które raczył (s)komentować. A wystarczyło zapytać, posłuchać lub sprawdzić. I tak:
1. Teologia luterańska nie neguje, a wręcz zakłada czytanie i odczytywanie Pisma Świętego w Kościele i dla Kościoła. W tradycji luterańskiej zarówno zwiastowanie, jak i czytanie Słowa Bożego jest żywym udziałem w tradycji apostolskiej. W ujęciu luterańskim Słowo nie jest eteryczne, a posiada wyraźny, sakramentalny wymiar – katolik-tradycjonalista może oczywiście uznać to za fantazję, ale rzetelność wymaga od historyka idei skonstatowanie faktu, że w teologii Marcina Lutra SŁOWO nie jest metafizycznym dymem, a konkretną rzeczywistością, posiadającą wymiar sakramentalny, gdyż sakrament w teologii ewangelickiej to widzialne Słowo, które dzieje się w relacji między Bogiem a człowiekiem, ale także w relacji między Bogiem a wspólnotą świętych (Kościołem), którą Bóg powołuje, zachowuje i uświęca poprzez Ducha Św. Słów o „wspólnocie zrodzonej z trosk Marcina Lutra” nie warto komentować.
2. Historykowi idei chciałbym również przypomnieć/wyjaśnić, że sformułowanie, iż w Sakramencie Wieczerzy Świętej „przychodzi Ten, który jest Słowem w Ciele Chleba” nie sprawia luteraninowi żadnych trudności. Trudno wymagać od katolika, aby uznał tę rzeczywistość za obiektywną, ale można oczekiwać od katolika, że wykaże się zrozumieniem zasad wiary wspólnoty, o której się wypowiada. Ten sam mechanizm działa w dwie strony: można odrzucać dogmat o nieomylności (i prymacie jurysdykcyjnym) rzymskiego papieża, ale nieuczciwe jest wmawianie ludziom, że papież jest dla katolików nieomylny za każdym razem kiedy zabiera głos w sprawach wiary, moralności, czy kuchni włoskiej. Historyk idei/teolog wie, że dla katolików (od Rzymu nieodłączonych — i tylko dla nich) papież jest nieomylny, gdy naucza ex cathedra. Do tego dochodzą kanoniczne subtelności związane z tzw. zwyczajną nieomylnością.
3. Mając zatem na względzie właściwe samozrozumienie tradycji danej denominacji, w tym wypadku to, jak teologia luterańska rozumie ‘sola scriptura’, a także pozostałe ‘sole’, należałoby stwierdzić: sola scriptura w żadnym wypadku nie jest demontażem Tradycji. W rozumieniu luterańskim sola scriptura oznacza, że Pismo Święte, które jest Tradycją, a konkretnie spisaną tradycją apostolską przez Kościół rozpoznaną, jest jedynym źródłem wiary i moralności Kościoła, który ponad nią się nie stawia, a jej się podporządkowuje. Wszystkie inne t(Tradycje), które pojawiają się w Kościele, a nie są z Pismem sprzeczne można przyjmować dla budowania Kościoła pielgrzymującego, stąd też afirmacja starochrześcijańskich dogmatów i otwartość luteranizmu na nauczanie Ojców Kościoła oraz pozostałe elementy tradycji, manifestującej się choćby w liturgii.
4. Nie warto komentować słów, sugerujących reformacyjnej teologii eskapizm lub przyczynek do postchrześcijaństwa, podobnie jak nie warto zajmować się stwierdzeniem, iż katolicy/prawosławni modlą się do obrazów, a msza trydencka jest czarna magia po łacinie.
5. Historykowi idei dla wyjaśnienia: ‘idealny Kościół’ Marcina Lutra to taki, w którym zwiastuje się Ewangelię, dzięki której Kościół staje się Kościołem. Ten ‘idealny Kościół’ jest równocześnie grzeszny i święty, i taki pozostanie do powtórnego przyjścia Chrystusa. Grzeszny jest grzechem swoich członków, a święty świętością pochodzącą jedynie od Chrystusa (‘nadprzyrodzony’) – a zatem teandryczna rzeczywistość Kościoła nie ma nic wspólnego z platońskim ideałem, subiektywnym widzimisię, ale jest konkretnym (widzialnym) powołaniem i zobowiązaniem do uczestnictwa w Ewangelii, a więc Dobrej Nowinie o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Uwzględnienie tej optyki pozwala uniknąć eklezjolatrii oraz marzycielstwa, a przy okazji pozwala historykowi idei lepiej zrozumieć ‘morfologię luteranizmu’.
6. Czy Luter byłby zadowolony z luteran? Nie wiem i powiem szczerze nic mnie to nie obchodzi — nie ma to najmniejszego znaczenia. Luteranin zadaje sobie inne pytanie: czego oczekuje, co powiedziałby Chrystus.
Reasumując: trudno dostrzec mi w tym, co napisał Tomasz Rowiński ‘Kościół nadprzyrodzony’. Widzę raczej Kościół zanużony w samozadowoleniu, pyszny, Kościół na wyspie z wyraźnymi liniami demarkacyjnymi, ogrodzony wręcz zasiekami, zbudowany ludzkimi rękami i to na wyspie, nad którą unosi się kadzidlany dym, utrudniający widoczność i zakrywający horyzont.
+