Opinie

Odzyskać Boże Narodzenie. I świętować.


Nie lubię świąt, szcze­gól­nie tych świąt. Iry­tu­je się, kie­dy dosta­ję SMS‑y z banal­ny­mi życze­nia­mi, idio­tycz­nie zry­mo­wa­ny­mi tek­sta­mi powie­la­ny­mi bez­myśl­nie przez ludzi pod­eks­cy­to­wa­nych świą­tecz­ną atmos­fe­rą, któ­rzy „w te świę­ta” życzą samych cudow­no­ści. Moja iry­ta­cja roz­po­czy­na się już w listo­pa­dzie, na kil­ka tygo­dni przed adwen­tem, gdy już po oczach bije wszech­obec­ne Mer­ry Chri­st­mas. Jed­ni pro­te­stu­ją prze­ciw­ko cho­in­kom i reli­gij­nym moty­wom w świę­ta (sic!) zatro­ska­ni o tzw. neu­tral­ność świa­to­po­glą­do­wą pań­stwa, […]


Nie lubię świąt, szcze­gól­nie tych świąt. Iry­tu­je się, kie­dy dosta­ję SMS‑y z banal­ny­mi życze­nia­mi, idio­tycz­nie zry­mo­wa­ny­mi tek­sta­mi powie­la­ny­mi bez­myśl­nie przez ludzi pod­eks­cy­to­wa­nych świą­tecz­ną atmos­fe­rą, któ­rzy „w te świę­ta” życzą samych cudow­no­ści. Moja iry­ta­cja roz­po­czy­na się już w listo­pa­dzie, na kil­ka tygo­dni przed adwen­tem, gdy już po oczach bije wszech­obec­ne Mer­ry Chri­st­mas. Jed­ni pro­te­stu­ją prze­ciw­ko cho­in­kom i reli­gij­nym moty­wom w świę­ta (sic!) zatro­ska­ni o tzw. neu­tral­ność świa­to­po­glą­do­wą pań­stwa, a inni wymow­nie pyta­ją: komu prze­szka­dza­ją świę­ta?

Pomię­dzy tymi anty­po­da­mi rośnie licz­ba chrze­ści­jan, któ­rzy na radość i złość apo­sto­łom laic­ko­ści oraz nie­zmor­do­wa­nym apo­lo­ge­tom chcie­li­by usu­nię­cia świąt z prze­strze­ni publicz­nej do kościel­nych kruż­gan­ków i pry­wat­nych domostw. Nie z tchó­rzo­stwa, zaka­mu­flo­wa­ne­go sek­ciar­stwa, czy naj­ogól­niej mówiąc nie­przy­sta­wal­no­ści do tego, co umow­nie i zmien­nie nazy­wa­my nowo­cze­sno­ścią, ale wła­śnie po to, aby odzy­skać, a może nawet i ura­to­wać „te świę­ta”. Choć­by ich cząst­kę.

Oczy­wi­ście, to jak wyglą­dać będą świę­ta zale­ży od nas samych – to waż­ny i praw­dzi­wy slo­gan. Nie­mniej jed­nak trud­no nie dostrzec, że uto­pie­nie adwen­tu w przed­świą­tecz­nej gorącz­ce powo­du­je, że esen­cja świąt zani­ka pośród powo­dzi pobocz­ne­go prze­ka­zu. Bynaj­mniej nie komer­cja­li­za­cja świąt jest tutaj głów­nym i jedy­nym wino­waj­cą. Nie moż­na wszyst­kie­go zrzu­cać na ‘komer­chę’, gdyż ta nie wal­czy z reli­gij­nym prze­ka­zem, a jedy­nie zręcz­nie go wyko­rzy­stu­je na tyle na ile pozwa­la na to sto­pień reli­gij­nej świa­do­mo­ści kon­su­men­tów, a jest on – co nie­zwy­kle przy­kre – coraz niż­szy. Zasad­ni­czym pro­ble­mem wyda­je się umiesz­cze­nie odchu­dzo­nej, spłasz­czo­nej i wykroch­ma­lo­nej Ewan­ge­lii jako jed­ne­go z moty­wów świąt, wystę­pu­ją­ce­go obok wie­lu innych moty­wów, któ­re w zależ­no­ści od indy­wi­du­al­ne­go uwa­run­ko­wa­nia sta­ją się mniej lub bar­dziej domi­nu­ją­ce.

Zja­wi­sko to posia­da swój nie­wąt­pli­wy plus. Poka­zu­je bowiem, że chrze­ści­jań­stwo – jak żad­na inna reli­gia – wyka­zu­je dale­ko idą­ce zdol­no­ści inkul­tu­ra­cyj­ne oraz kul­tu­ro­twór­cze. Aspekt ten jest nie­zwy­kle istot­ny w toczą­cej się ze zmien­ną dyna­mi­ką deba­cie o korze­niach ducho­wych Euro­py oraz miej­scu chrze­ści­jań­stwa w prze­strze­ni publicz­nej. Traf­nie odniósł się do tego zagad­nie­nia bry­tyj­ski pre­mier David Came­ron w wykła­dzie zaadre­so­wa­nym do ducho­wień­stwa angli­kań­skiej die­ce­zji Oxford: „Alter­na­ty­wa moral­nej neu­tral­no­ści nie powin­na być opcją. Nie moż­na zwal­czać cze­goś niczym.” W histo­rii Euro­py chrze­ści­jań­stwo nie jest opcją obok wie­lu, nie jest po pro­stu pozy­tyw­nym ele­men­tem, ale życio­daj­ną siłą, bez któ­rej Euro­pa tra­ci sens.

Powra­ca­jąc do świąt i nie­co pro­wo­ka­cyj­nie pyta­jąc: czy moż­li­wa była­by sytu­acja, w któ­rej ratun­kiem dla chrze­ści­jań­stwa wyco­fu­ją­ce­go się z Euro­py, nie była­by dechry­stia­ni­za­cja prze­strze­ni publicz­nej, a kon­kret­nie kalen­da­rza? Jak wyglą­da­ły­by świę­ta – czar­na, a nie czer­wo­na kart­ka w kalen­da­rzu — obcho­dzo­ne tyl­ko przez tych, któ­rzy napraw­dę cie­szą się z wiel­kiej tajem­ni­cy wia­ry: Oto Sło­wo Cia­łem się sta­ło i zamiesz­ka­ło wśród nas.

Mam zna­jo­mych, któ­rzy obcho­dzą świę­ta, mimo że dekla­ru­ją, iż są nie­wie­rzą­cy. Czy­nią to ze wzglę­du na tra­dy­cję, rodzin­ną atmos­fe­rę – czy to wystar­cza­ją­cy powód do obcho­dze­nia świąt? Moim zda­niem nie. Przy­znam, że nie do koń­ca rozu­miem duchow­nych, któ­rzy cie­szą się z tego, że nawet ate­iści ‘obcho­dzą’ świę­ta przy rodzin­nym sto­le: takich świą­tecz­nych fra­ze­sów nie bra­ku­je pod­czas świą­tecz­nych nabo­żeństw. Lukro­wa­na mowa-tra­wa o świą­tecz­nej atmos­fe­rze sta­ła się rytu­ałem, któ­ry nie­ja­ko sam uru­cha­mia się w oko­li­cy zimo­we­go prze­si­le­nia. Czy to źle – ktoś może zapy­tać. Nie jest to z pew­no­ścią kata­stro­fa, jed­nak nie o kata­stro­fy cho­dzi, a o utra­co­ne lub zani­ka­ją­ce pięk­no świąt, któ­re coraz mniej osób rozu­mie. Nie twier­dzę, że ja w peł­ni zro­zu­mia­łem. Któż jest w sta­nie?! A może nie potrze­bu­je­my dechry­stia­ni­za­cji kalen­da­rza, a wiel­kiej kate­che­zy jak obcho­dzić świę­ta.

Moim przy­ja­cio­łom i zna­jo­mym życzy­łem w tym roku praw­dzi­wych świąt i praw­dzi­wej rado­ści, któ­ra jest/będzie naszym udzia­łem, jeśli zro­zu­mie­my i przyj­mie­my dla­cze­go Chry­stus się rodzi. Jeden ze zna­jo­mych – reli­gij­nie indy­fe­rent­ny – odpi­sał pyta­niem: Dla­cze­go Chry­stus się rodzi? Dla­cze­go Bóg stał się czło­wie­kiem? Cóż.. to chy­ba naj­więk­sze pyta­nie teo­lo­gii chrze­ści­jań­skiej w ogó­le, na któ­re pró­bo­wa­li odpo­wia­dać ojco­wie Kościo­ła (Cur Deus homo) i wie­lu innych. Po co Chry­stus przy­cho­dzi? No wła­śnie, ale czy pod­ję­cie choć­by pró­by odpo­wie­dzi na to pyta­nie nie będzie już pięk­nym i praw­dzi­wym świętowaniem/obchodzeniem świąt, tych świąt?

:: Ekumenizm.pl: I tyl­ko o to cho­dzi, tyl­ko o to

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.