Panie i panowie, nic się nie stało, ale…
- 22 listopada, 2010
- przeczytasz w 2 minuty
Medialna ekscytacja wokół papieskiej wypowiedzi nt. możliwości używania prezerwatyw w bardzo określonych okolicznościach jest zrozumiała. Niezrozumiała jest natomiast reakcja niektórych komentatorów, którzy ze słów Benedykta XVI wyczytali rewolucję. Euforia jest przedwczesna i zupełnie zbyteczna, gdyż tak naprawdę papieskie słowa w żaden sposób nie oznaczają rewolucji w nauczaniu Kościoła rzymskokatolickiego ws. antykoncepcji. Benedykt XVI odwołał się do zasady mniejszego zła i jest zapewne ostatnim, który chciałby odejść […]
Medialna ekscytacja wokół papieskiej wypowiedzi nt. możliwości używania prezerwatyw w bardzo określonych okolicznościach jest zrozumiała. Niezrozumiała jest natomiast reakcja niektórych komentatorów, którzy ze słów Benedykta XVI wyczytali rewolucję. Euforia jest przedwczesna i zupełnie zbyteczna, gdyż tak naprawdę papieskie słowa w żaden sposób nie oznaczają rewolucji w nauczaniu Kościoła rzymskokatolickiego ws. antykoncepcji.
Benedykt XVI odwołał się do zasady mniejszego zła i jest zapewne ostatnim, który chciałby odejść od pryncypiów głoszonych przez swoich poprzedników. Niemniej jednak pozostaje pewne ALE, które w tej sprawie jest najciekawsze.
Co prawda papież Benedykt nie zmienia nauki Kościoła w kwestii antykoncepcji, to jednak niecodzienne, a nawet nadzwyczajne jest to, że po raz pierwszy papież publicznie stwierdza to, co wiedzą i praktykują od dawna rzymskokatoliccy duszpasterze na całym świecie, przeświadczeni o tym, że balansują na krawędzi ortodoksji i nieposłuszeństwa. Papieskie słowa nie mają charakteru doktrynerskiego, lecz wybitnie duszpasterski. Dowodzą, że Benedykt XVI nie jest zaślepionym fundamentalistą, o co tak często się go oskarża, ale wie i co najważniejsze rozumie wyzwania, jakie stoją przed zasadami moralnymi głoszonymi przez jego Kościół. To rozumienie zakłada dynamikę myślenia, z którego tylko należy się cieszyć.
Choć wprawdzie rewolucyjna zmiana nie zaszła i w katolickich kioskach parafialnych nie zobaczymy promocyjnych ofert antykoncepcyjnych, to jednak dla postronnych obserwatorów jasne staje się, że także ortodoksja w rzymskim wydaniu nie jest synonimem mundurkowej jednolitości, a zawierać może element wspaniałomyślności, z której w równym stopniu mogą korzystać męskie prostytutki, co suspendowani biskupi Bractwa św. Piusa X i nie na końcu anglikanie zmieniający barwy kościelne.
Być może owa wspaniałomyślność, otwartość i wielkoduszność zaowocuje w innym miejscu, w zupełnie innym czasie i w zupełnie innej sprawie, która nie będzie może aż tak szeroko komentowana, ale uświadomi wielu chrześcijanom złączonych z Rzymem i od niego odłączonych, że Duch Święty nie jest notariuszem kościelnych zakazów i nakazów, ale Tym, który człowieka i cały Kościół potrafi zaskoczyć.