Profanacja krzyża. Wielka porażka Kościoła
- 4 sierpnia, 2010
- przeczytasz w 5 minut
Na oczach opinii publicznej rozegrał się gorszący spektakl, podczas którego doszło nie do obrony, a profanacji krzyża. Przed Pałacem Prezydenckim celebrowano obrazoburstwo, które można porównać do barbarzyńskich aktów ikonoklastów niszczącychobrazy i inne symbole chrześcijańskiej duchowości – z tym ogromnym wyjątkiem, że na polu bitwy nie było przeciwników krzyża, a znajdowali się i pozostali ludzie, którzy z krzyża uczynili bezwartościowe deseczki. W świętobliwym poruszeniu odbył się zamach na prawdziwy krzyż, a co więcej dokonała […]
Na oczach opinii publicznej rozegrał się gorszący spektakl, podczas którego doszło nie do obrony, a profanacji krzyża. Przed Pałacem Prezydenckim celebrowano obrazoburstwo, które można porównać do barbarzyńskich aktów ikonoklastów niszczącychobrazy i inne symbole chrześcijańskiej duchowości – z tym ogromnym wyjątkiem, że na polu bitwy nie było przeciwników krzyża, a znajdowali się i pozostali ludzie, którzy z krzyża uczynili bezwartościowe deseczki. W świętobliwym poruszeniu odbył się zamach na prawdziwy krzyż, a co więcej dokonała się jego publiczna desakralizacja. Na oczach Polski i świata krzyż stał się po prostu głupstwem.
Ogromna jest pokusa, aby dopatrywać się w awanturze o krzyż spisku rządzących, który miał na celu odwrócenie uwagi od problemów państwowych czy wreszcie śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej, politycznie zinstrumentalizowanej do granic niepojętej obrzydliwości i kpiny. Przykre są nie tylko sugestie, jakoby Kościół w jakikolwiek sposób został wmanewrowany w spór, a jeszcze bardziej smutne, a nawet zatrważające jest to, że Kościół hierarchiczny w geście Piłata umywa ręce, sugerując, że ta sprawa w ogóle go nie dotyczy, że Kościół nie jest stroną, że to nie Kościół – jak wyraził się jeden z prominentnych kapłanów podczas homilii – „nie naważył tego piwa”.
Przyjmując na chwilę, że Kościół nie jest stroną w sporze, to kim zatem jest? Neutralnym obserwatorem? Kibicem? Czy to właśnie nie Kościół, który, słusznie skądinąd, broni swojego prawa do wypowiadania się w ważnych kwestiach społeczno-politycznych i moralnych oczywiście, powołany jest do tego, aby zabierać głos w sporze, który nie tylko polaryzuje społeczeństwo, ale i prowadzi do publicznego zgorszenia i znieważenia najważniejszego symbolu chrześcijaństwa? Jeśli Kościół, a konkretnie arcybiskup metropolita warszawski Kazimierz Nycz nie tylko nie pojawił się przed Pałacem, co potencjalnie mogłoby uzdrowić całą sytuację, ale ustami swoich kapłanów zdystansował się od sprawy krzyża, to w jakiej sprawie może/powinien/chciałby/musiałby/wolno by mu było zająć jakiekolwiek stanowisko? Brakiem odwagi i wyobraźni, brakiem odpowiedzialności Kościół okazał swoją wielką słabość – pokazał, że w tak fundamentalnej kwestii jak Krzyż Chrystusowy nie potrafi przemówić jednym i zdecydowanym głosem. W tym kontekście niewielkie znaczenie mają mądre słowa bp. Tadeusza Pieronka, który nie kieruje żadną diecezją. Zabrakło słów najważniejszych przedstawicieli władz Kościoła, w tym szczególnie abp. Nycza.
Kościół, który w debacie publicznej kunktatorsko boi się/kluczy/nie chce/waha się wypowiedzieć w sprawie krzyża traci swoją wiarygodność i tak naprawdę powinien zamilczeć, trwać w tym świętym spokoju kurialnych korytarzy i nie narzucać się ze swoją opinią, gdy kiedyś (może już wkrótce) jakiś brukselski biurokrata, tudzież nadgorliwy działacz lewacki sprzeciwią się obecności krzyża na Placu Zamkowym, Placu Piłsudskiego czy nawet przydrożnym kapliczkom, bo mogą rzekomo dyskryminować niewierzących i wierzących inaczej.
Kościół poniósł gigantyczną porażkę – nie potrafił duszpastersko załatwić sprawy. Kościół hierarchiczny wielokrotnie pokazywał, że doskonale radzi sobie w kuluarach bieżącej polityki, ale totalnie nie radzi sobie z duszpasterstwem, do którego jest powołany. Pod Pałac wysłano kilku kapłanów, których ikonoklaści podający się za obrońców krzyża zwymyślali od SB-ków. Wrzaski, histeryczne zawodzenie i wyzwiska pokazują, że Kościół zawiódł na całej linii, a do porażki przyznaje się ilekroć jego przedstawiciele konstatują w mediach, że to nie sprawa Kościoła. A czyja?
Kościół Rzymskokatolicki w Polsce stracił szansę pokazania Polakom – wierzącym i niewierzącym – iż mimo tkwiących w narodzie podziałów potrafi na drodze rozsądku i ewangelicznej pokory być ważkim czynnikiem normalizującym wzburzone nastroje. Trawiaste i bezwartościowe będą w tym kontekście słowa, jakie biskupi będą emitować w kraj podczas uroczystości 15 sierpnia. Jakiekolwiek słowa padną, będą one i spóźnione i mało wiarygodne. Smutne jest również to, że także żaden z Kościołów Polskiej Rady Ekumenicznej nie ustosunkował się do tego problemu. Biskupi wszystkich Kościołów stracili ważny momentdo złożenia świadectwa wiary o krzyżu, który na co dzień, zawodowo poniekąd, noszą na piersi lub w kieszeni marynarki.
Cóż nam pozostało oprócz nędznych patyczków przed Pałacem Prezydenckim? Jest jeszcze wiara i nadzieja w Boże Miłosierdzie, iż Bóg pozwoli nam się jeszcze cieszyć krzyżem, o którym apostoł Paweł wyznawał: „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą. Napisano bowiem: Wniwecz obrócę mądrość mądrych, a roztropność roztropnych odrzucę. Gdzie jest mądry? Gdzie uczony? Gdzie badacz wieku tego? Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w jego Bożej mądrości, przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie. Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują, my zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych — i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie. Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym.”
:: Ekumenizm.pl: Krzyż ten nieszczęsny, polski