Terlikowski mówi jak Drewermann
- 19 sierpnia, 2011
- przeczytasz w 5 minut
Portal ekumenizm.pl od początku szczycił się pluralizmem – nie jest on wartością samą w sobie, ale o tyle, o ile doprowadza do rzeczowej dyskusji, w której wyłania się porozumienie, nie stojące w opozycji do prawdy. W naszej redakcji wielokrotnie się spieraliśmy, czasem nawet „publicznie” . Dziś czuję się zmuszony, aby uczynić to ponownie w odniesieniu do mojego serdecznego kolegi i redaktora naczelnego Tomasza Terlikowskiego, który komentując sprawę ks. Piotra Natanka, sięga po argumentację rodem z twórczości Eugene Drewermanna, teologa-dysydenta, i to językiem gazety, w której postanowił zwiastować posłuszeństwo.
W wywiadzie dla Super Expressu (SE), o którym poinformował mnie jeden z czytelników Ekumenizm.pl, Tomasz Terlikowski powtórzył swoje tezy z wielu poprzednich wywiadów i artykułów prasowych, podkreślając aspekt posłuszeństwa i charyzmatu w sprawie ks. Natanka. Przyznam, że zasadniczo sprawa duchownego z Grzechyni ani mnie ziębi, ani parzy – jest mi ona najzupełniej obojętna.
Nie jest ona mi już obojętna, gdy dotyka kwestii i tradycji, z którymi na różny sposób czuję się związany, nie tylko przez dziennikarsko-teologiczne zainteresowania.
Ale do rzeczy. Kończąc swoją wypowiedź o charyzmie Natanka, Tomasz Terlikowski przestrzega, że „Istnieje niebezpieczeństwo popadnięcia, nawet w dobrej wierze, w jakieś dziwaczne poglądy teologiczne.” W jakim sensie – pyta redaktor SE. Przytaczam odpowiedź Terlikowskiego in extenso: „Kiedyś na taką drogę wkroczyli np. mariawici. Męski i żeński zakon, dynamicznie rozwijający się ruch wewnątrz Kościoła. W pewnym momencie wypowiedzieli posłuszeństwo Ojcu Świętemu i stworzyli własne wyznanie. Dopuścili np. związki małżeńskie sióstr i braci zakonnych. Głosili, że dzieci poczęte w tych związkach są niepokalane, itd. Bez posłuszeństwa nie ma Kościoła.”
Tomasz Terlikowski chyba nie do końca zdaje sobie sprawę z wypowiedzianych słów. Mam nadzieję, że wynika to nie z zaprogramowanej wrogości do mariawityzmu, a po prostu z braku wiedzy na temat ruchu mariawickiego, nieznajomości najnowszej literatury, a nie tej bezmyślnie kopiowanej przez osoby neurotycznie wręcz agresywne wobec Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Ze zdania wypowiedzianego przez redaktora naczelnego ekumenizm.pl wynika, że ze względu m.in. na chęć zawierania związków małżeńskich między siostrami a braćmi zakonnymi, mariawici zerwali związki z papieżem. A to oczywista nieprawda.
Przypomnę, że wpierw biskupi, a później papież odrzucili i potępili Objawienia – najprawdopodobniej Święte Oficjum dysponowało sfałszowanym tekstem Objawień, o czym informowaliśmy dwa lata temu. Terlikowski stwierdza: „Bez posłuszeństwa nie ma Kościoła”. Bez posłuszeństwa Komu lub czemu? Czy posłuszeństwo jest fundamentem Kościoła? A jeśli posłuszeństwo Bogu, to właśnie tym kierowali się mariawici. W Objawieniach św. M. Franciszki czytamy coś, co może być parafrazą powtarzanych w tym kontekście słów z Dziejów Apostolskich: „Potem Pan Jezus dał mi do wyboru: Albo pójść za Wolą Bożą, albo poddać się wyrokowi hierarchii kościelnej i pozostać z nią w jedności.” Mariawici do końca zabiegali o uznanie hierarchii kościelnej – czy o to zabiega ks. Natanek?
‘Innowacje’, o których mówi Terlikowski, były efektem działalności abpa M. Michała Kowalskiego, co w 1935 roku było pretekstem do rozłamu. Innymi słowy: Tomasz Terlikowski dokonuje manipulacji wspominając sprawę tzw. małżeństw mistycznych, ponieważ nie były one tematem w okresie, w którym decydowała się niezależność wyznaniowa mariawityzmu. Reformy abp. Kowalskiego nastąpiły dopiero po śmierci Mateczki. Rozumiem, że nęcąca jest pokusa wykorzystywania nadużyć późniejszych do deprecjacji i dezawuowania ruchu mariawickiego w ogóle, co by pokusić się o słabą, czy wątłą wręcz analogię. Tyle tylko, że jest to z punktu widzenia historycznego, jak i teologicznego nieodpowiedzialne.
Ponadto Terlikowski zdaje się zapominać, że mariawici i rzymscy katolicy prowadzą od kilkudziesięciu lat dialog teologiczny, wspólnie się modlą o zachęcają do wzajemnego poznawania – jakiekolwiek porównywanie sytuacji nie da się odczytać inaczej niż dezinformowania, pytanie tylko czy celowego. Przywoływanie przez Tomasza Terlikowskiego tych porównań to mniej więcej ten sam poziom pseudokrytyki, którą uprawiają teologiczne gwiazdy bulwarówek jak Drewermann.
Na tym jednak nie koniec. Zapytany przez dziennikarza SE, jak wyglądałby w Polsce Kościół kierowany przez wiernych, Tomasz Terlikowski odpowiada: „Zapewne tak jak Kościół anglikański, czyli nijak. Tamtejsze władze poważnie martwią się tym, że za 20 lat anglikanie po prostu znikną. Nikt już nie będzie przychodził do kościoła. W Polsce wierni budowaliby zapewne Kościół na miarę charyzmatycznych przywódców, jak ks. Natanek. Większość budowałaby jednak na swoją miarę. Czyli po pewnym czasie w ogóle by z niego zrezygnowali. Miałoby to wymiar jakiegoś sekciarstwa wokół osób, a nie eucharystii bądź prawd wiary.”
To już jest szczytowy popis wiedzy konfesjoznawczej nt. anglikanizmu i bardzo rozczarowujące jak na kogoś, kto mimo wszystko wie, czym Kościół anglikański jest. Ale może się mylę. Rozumiem, że można mieć różną ocenę wydarzeń kościelnych, niemniej jednak opieranie swoich komentarzy na skrajnie jednostronnym spojrzeniu na innych, bez dostrzegania zasadniczych defektów we własnej wspólnocie, nie można tłumaczyć kadzidlanym dymem ideowego zachwytu nad własnym. Kościół anglikański ma swoje problemy – nie są one również obce Kościołom rzymskokatolickim na Zachodzie, ale i w Polsce.
Kościół anglikański ma również swoje sukcesy i bez popadania w tani triumfalizm świadom jest zagrożeń, o których mówi się otwarcie na synodzie – instytucji praktycznie zapomnianej w Kościele Tomasza Terlikowskiego – poszukując sposobów na ich rozwiązanie. Już wielu dawno temu zwiastowało śmierć Kościołowi anglikańskiemu – jak na razie szybciej zamykane są kościoły rzymskokatolickie we Francji niż anglikańskie w Anglii, ale to nie jest powód do radości.
» Ekumenizm.pl: TVN-owski bubel z mariawitami w tle