Opinie

Uśpione chrześcijaństwo dialogizuje


Pod­czas gdy chrze­ści­ja­nie z boga­tych, zachod­nich kra­jów, w któ­rych seku­la­ry­za­cja i pat­chwor­ko­wa reli­gij­ność zdo­by­wa­ją coraz to nowe obsza­ry, mają się cał­kiem dobrze, to chrze­ści­ja­nie z kra­jów zdo­mi­no­wa­nych przez islam i jego kul­tu­rę nie­to­le­ran­cji lepiej niż kto­kol­wiek inny wie­dzą i odczu­wa­ją, czym jest odwa­ga wyzna­wa­nia Chry­stu­sa i dla­cze­go krew męczen­ni­ków jest widzial­nym zna­kiem Kościo­ła. W ostat­nich dniach świa­to­we media poin­for­mo­wa­ły o dwóch pasto­rach z Ira­nu, któ­rym gro­zi śmierć za to, że wcze­śniej […]


Pod­czas gdy chrze­ści­ja­nie z boga­tych, zachod­nich kra­jów, w któ­rych seku­la­ry­za­cja i pat­chwor­ko­wa reli­gij­ność zdo­by­wa­ją coraz to nowe obsza­ry, mają się cał­kiem dobrze, to chrze­ści­ja­nie z kra­jów zdo­mi­no­wa­nych przez islam i jego kul­tu­rę nie­to­le­ran­cji lepiej niż kto­kol­wiek inny wie­dzą i odczu­wa­ją, czym jest odwa­ga wyzna­wa­nia Chry­stu­sa i dla­cze­go krew męczen­ni­ków jest widzial­nym zna­kiem Kościo­ła.

W ostat­nich dniach świa­to­we media poin­for­mo­wa­ły o dwóch pasto­rach z Ira­nu, któ­rym gro­zi śmierć za to, że wcze­śniej porzu­ci­li islam i przy­ję­li sakra­ment chrztu świę­te­go. Co jakiś czas docie­ra­ją do nas wia­do­mo­ści o wyro­kach śmier­ci, zama­chach ter­ro­ry­stycz­ne na chrze­ści­jań­skie szko­ły i kościo­ły. Spi­ra­li prze­mo­cy i nie­na­wi­ści towa­rzy­szą nie­koń­czą­ce się spo­tka­nia dia­lo­gi­stów ze Świa­to­wej Rady Kościo­łów oraz róż­nych deno­mi­na­cji chrze­ści­jań­skich (kato­li­ków, ewan­ge­li­ków, angli­ka­nów), któ­rzy zasta­na­wia­ją się nad tym, jak ład­nie popro­sić muzuł­ma­nów o pomoc i to tak, aby w imię nowych glo­bal­nych reli­gii (popraw­ność poli­tycz­na i mulit­kul­tu­ra­lizm) nie obra­zi­li się lub nie wsz­czę­li glo­bal­nej inti­fa­dy. Kolej­ne run­dy, kolej­ne spo­tka­nia, kolej­ne roz­mo­wy, kolej­ne uzgod­nie­nia prze­ko­na­nych z prze­ko­na­ny­mi, umiar­ko­wa­nych z umiar­ko­wa­ny­mi lub cał­kiem uśpio­ny­mi. Kogo prze­ko­ny­wać i do cze­go?

W kra­jach gdzie islam roz­wi­ja się nie­zwy­kle eks­pan­syw­nie lub od wie­ków ma nie­na­ru­szal­ną pozy­cję, jest reli­gią sko­dy­fi­ko­wa­nej nie­to­le­ran­cji i agre­sji. W kra­jach, do któ­rych przy­le­ciał za spra­wą gastar­be­ite­rów, ubrał się w sza­ty umiar­ko­wa­nia, poko­ju i miło­ści. Z takim isla­mem wyho­do­wa­nym w cie­plar­nia­nych warun­kach euro­pej­skich państw opie­kuń­czych roz­ma­wia się łatwiej, a jesz­cze łatwiej moż­na oddać się ilu­zji, że tak wła­śnie praw­dzi­wy islam wyglą­da i taki trze­ba wspie­rać nie bez pomo­cy fun­du­szy UE. Stwa­rza się warun­ki, na któ­re nie­jed­no­krot­nie nie mogą liczyć sami chrze­ści­ja­nie – nie tyl­ko ci w Afry­ce, Kata­rze, Ara­bii Sau­dyj­skiej, ale rów­nież ci na Sta­rym Kon­ty­nen­cie. Stwa­rza się prze­strzeń sztucz­nej neu­tral­no­ści świa­to­po­glą­do­wej, w któ­rej chrze­ści­jań­stwo wystę­pu­je w roli czci­god­ne­go, muze­al­ne­go oka­zu, a islam tudzież inne reli­gie przy­no­szą powiew egzo­ty­ki i tajem­ni­czej świe­żo­ści, cie­sząc się szcze­gól­nym uzna­niem i pobłaż­li­wo­ścią.

W imię tole­ran­cji, dogma­tycz­ne­go, w złym sło­wa tego zna­cze­niu, hoł­do­wa­nia róż­no­rod­no­ści kul­tu­ro­wej w kra­jach zachod­nio­eu­ro­pej­skich pro­wa­dzo­na jest skraj­nie zła poli­ty­ka inte­gra­cyj­na, na przed­mie­ściach miast hodo­wa­ni są mali ter­ro­ry­ści, a dzie­ci w szko­łach finan­so­wa­nych przez arab­skie mocar­stwa uczą się jak sku­tecz­nie odci­nać ręce. To jed­nak nie ma więk­sze­go zna­cze­nia – świa­to­wi lide­rzy chrze­ści­jań­scy (może z wyjąt­kiem kil­ku, któ­rzy zacho­wa­li roz­są­dek i doświad­czy­li prze­kleń­stwa woj­ny i nisz­cze­nia chrze­ści­jań­stwa) pro­wa­dzą poli­ty­kę appe­ase­men­tu wobec isla­mu – nie tyl­ko roz­ma­wia­ją z tymi, z któ­ry­mi nie muszą roz­ma­wiać, ale roz­ma­wia­ją przy­ci­szo­nym gło­sem, moc­no niu­an­su­ją i z wiel­kim zro­zu­mie­niem odno­szą się do wiel­kiej róż­no­rod­no­ści isla­mu i jego decen­tra­li­za­cji. Bo w koń­cu, co mogą pora­dzić na to, że w Ira­nie wie­sza się chrze­ści­jań­skich kon­wer­ty­tów, co z tego, że pod­kła­da się bom­by pod kościo­ły i mor­du­je księ­ży – to w koń­cu nie wina, ani odpo­wie­dzial­ność muł­ły z Lon­dy­nu, Pary­ża czy Sztok­hol­mu, nawet jeśli przy­sła­ny jest bez zna­jo­mo­ści inne­go języ­ka niż ojczy­sty z kra­ju, w któ­rym wciąż kamie­nu­je się kobie­ty, oka­le­cza geni­ta­lia małych dziew­czy­nek, a homo­sek­su­ali­stów, chrze­ści­jan karze śmier­cią. Naj­waż­niej­sza jest tole­ran­cja i posza­no­wa­nie, bo ktoś może się obra­zić.

W tym kon­tek­ście, coraz bar­dziej zma­so­wa­ne­go prze­śla­do­wa­nia chrze­ści­jan na świe­cie, mię­dzy­re­li­gij­ne spę­dy są po pro­stu gro­te­sko­we – przy­po­mi­na­ją bar­dziej pod­pi­sa­nia warun­ko­wej kapi­tu­la­cji niź­li roz­mo­wy, któ­re mia­ły­by cokol­wiek zmie­nić. Sytu­acji chrze­ści­jan na Bli­skim Wscho­dzie nie zmie­nią uśmiech­nię­te miny sekre­ta­rzy, pre­zy­den­tów chrze­ści­jań­skich maszyn biu­ro­kra­tycz­nych, ani kolej­ne dekla­ra­cje coraz więk­szej ilo­ści oświe­co­nych bisku­pów, któ­rzy na dobrą spra­wę nie mają już pola manew­ru i mają świa­do­mość, że zbyt wyra­zi­ste sło­wo wywo­ła histe­rię i chór obu­rze­nia, w któ­rym jed­nym gło­sem śpie­wać będą akty­wi­ści lewi­co­wych par­ty­jek oraz mniej lub oświe­ce­ni muzuł­ma­nie, powo­łu­jąc się na demo­kra­cję (tak bar­dzo prze­cież zgod­ną z duchem isla­mu, co widać na przy­kła­dzie kra­jów islam­skich). A wszyst­ko to w akom­pa­nia­men­cie mediów zatro­ska­nych róż­no­rod­no­ścią, pary­te­ta­mi i roz­bu­ja­ną tole­ran­cją.

A gdzie jest chrze­ści­jań­ska dia­spo­ra na Bli­skim Wscho­dzie? Albo ukry­wa się i z drże­niem o życie idzie modlić się do swo­ich kościo­łów (jeśli jesz­cze sto­ją) albo ucie­ka do Euro­py i Ame­ry­ki Pół­noc­nej, gdzie mało kto jej słu­cha. W koń­cu nie wol­no nisz­czyć mitów. Uśpio­ne chrze­ści­jań­stwo wciąż dia­lo­gi­zu­je. Cie­szy się, śpie­wa i cele­bru­je mul­ti­kul­tu­ro­wość i jak ognia boi się sło­wa ‘misja’, boi się mówić o Chry­stu­sie tak jak to czy­ni­ły nasze Mat­ki i Ojco­wie w wie­rze, boi się pod­nieść gło­wę, aby nie być oskar­żo­nym o fun­da­men­ta­lizm, isla­mo­fo­bię lub śre­dnio­wiecz­ne­go ducha. Chrze­ści­jań­stwo pogrą­żo­ne w nie­pew­no­ści co do swo­jej isto­ty, nie mogą­ce się zde­cy­do­wać czy jest uni­wer­sal­ną ety­ką z ele­men­ta­mi meta­fi­zy­ki, glo­bal­nym ruchem dobro­czyn­no-eko­lo­gicz­nym czy może świa­dec­twem Boże­go Obja­wie­nia Boga w Trój­cy Prze­naj­święt­szej, wyco­fu­je się do kata­kumb, salo­no­wych umi­zgów i nie­na­wi­ści lub scep­ty­cy­zmu wobec wła­snych korze­ni, man­tru­jąc nie­ustan­nie woj­ny krzy­żo­we i kolo­nia­lizm. Takie chrze­ści­jań­stwo zja­da swój ogon, a w przy­szło­ści obumrze i dobro­wol­nie zej­dzie do pod­zie­mia jak aktor, któ­re­go sła­wa prze­ro­sła rze­czy­wi­sty talent.

Dariusz Bruncz

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.