Wielka słabość Benedykta XVI
- 24 stycznia, 2009
- przeczytasz w 4 minuty
Informacja o zdjęciu ekskomuniki z czterech biskupów wyświęconych bez zgody papieża w 1988 roku przez abpa Marcela Lefebvre’a stała się faktem. Decyzja Benedykta XVI jest zupełnie nieczytelna szczególnie w kontekście dziejowym historii Kościoła, w którą wpisał się Sobór Watykański II i ruch ekumeniczny. W komunikacie podpisanym przez kardynała Giovanniego Battistę Re, czytamy o ojcowskiej dobroci papieża wobec osób, które dotknięte ekskomuniką, wyrażały duchowe obciążenie, któremu z kolei Benedykt […]
Informacja o zdjęciu ekskomuniki z czterech biskupów wyświęconych bez zgody papieża w 1988 roku przez abpa Marcela Lefebvre’a stała się faktem. Decyzja Benedykta XVI jest zupełnie nieczytelna szczególnie w kontekście dziejowym historii Kościoła, w którą wpisał się Sobór Watykański II i ruch ekumeniczny.
W komunikacie podpisanym przez kardynała Giovanniego Battistę Re, czytamy o ojcowskiej dobroci papieża wobec osób, które dotknięte ekskomuniką, wyrażały duchowe obciążenie, któremu z kolei Benedykt XVI postanowił wyjść naprzeciw, zakładając, że dotąd ekskomunikowani biskupi nie będą szczędzić sił, aby w koniecznych rozmowach ze Stolicą Apostolską omówić otwarte jeszcze kwestie i tak szybko jak to będzie możliwe dojść do pełnego i zadowalającego rozwiązania pierwotnego problemu.
Ludzie listy piszą
Oświadczenie Watykanu nie wyjaśnia o jaki pierwotny problem chodzi i jakie warunki spełnili lefebryści, aby zdjąć z nich ekskomunikę będącą w końcu karą pedagogiczną. Watykański dekret stąpa nadzwyczaj cicho i to tak, że zupełnie nie dziwi ton i sformułowania komunikatu prasowego bp. Bernharda Fellay’a, który w niczym nie różni się od mantrowanej od dziesięcioleci krytyce bractwa pod adresem posoborowego Kościoła.
Pytam się więc: zmieniło się bractwo czy nastawienie Kościoła Rzymskokatolickiego? – w tej chwili na jedno wychodzi. Czy w 1988 roku Jan Paweł II się pomylił, a Lefebvre miał rację? Bractwo wyraża nadzieję, że rozmowy doprowadzą do wyjaśnienia fundamentalnych kwestii doktrynalnych oraz uznania praw katolickiej Tradycji. Sofistyka kurialnej nowomowy połączona z wiernopoddańczymi deklaracjami hierarchów bractwa nijak się ma do tego, co rzeczywiście dzieli Rzym i spadkobierców Lefebvre’a – już pobieżna lektura obydwu dokumentów pokazuje, że o czymś zupełnie innym piszą biskupi Bractwa i pełnomocnik biskupa Rzymu, kardynał Re.
Dekret Watykanu jest bez wątpienia wielkim sukcesem Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X., bo oto lefebryści dostali prawie wszystko, nie oferując w sumie nic. Papieski gest ojcowski symbolizuje relatywistyczną i miękką pedagogię, zupełnie nieczytelną w kontekście wielkiej rocznicy. 25 stycznia bowiem Kościół Powszechny, w tym Kościół Rzymskokatolicki, obchodzi Święto Nawrócenia Apostoła Pawła i również w tym samym dniu Kościół Powszechny, w tym szczególnie Kościół Rzymskokatolicki obchodzi 50-lecie zwołania Soboru Watykańskiego II przez bł. Jana XXIII.
Wolno wam mówić, że papież to heretyk
Niech zatem Rzym będzie konsekwentny i dokona takiej reinterpretacji Soboru Watykańskiego II, która będzie współgrała z przyjęciem od bractwa czeku bez pokrycia, szczególnie w kontekście niedawnych wypowiedzi jednego z biskupów, że Jan Paweł II winien jest sekularyzmowi, a Benedykt XVI to heretyk i modernista.
Mamy oto wyraźny sygnał do katolików, a także protestantów sceptycznie nastawionych wobec ruchu ekumenicznego: wolno wam, jeśli nie znowu, to wciąż – nazywać biskupa Rzymu heretykiem, gdyż to po prostu mieści się od 21 stycznia 2009 roku w kanonie wewnątrzkościelnego dyskursu, który spotyka się z ojcowską wspaniałomyślnością Benedykta XVI, wyciągającego ręce do dialogu. Wolno wam odgrzewać szesnastowieczne kotlety, a zatem pamfleciki antypapieskie z czasów Reformacji, bo w końcu od heretyka do Antychrysta droga znowu nie taka daleka. Wolno także współczesnym fundamentalistom prawosławnym i protestanckim nazywać papieża heretykiem pod warunkiem, że i jego zapewnicie o swoim przywiązaniu do Piotrowego Prymatu, jakkolwiek go rozumiemy.
Czy to koniec ekumenizmu?
Kiedyś Hans Küng (nawiasem mówiąc: może i Küng może liczyć na daleko idącą wyrozumiałość papieża Benedykta, bo czymże są jego przewiny i słowa w porównaniu do tych wypowiedzianych i nieodwołanych przez lefebrystów) powiedział o pontyfikacie Jana Pawła II, że był to pontyfikat sprzeczności. Mam wrażenie, że i tym razem jest podobnie, chyba że uznamy, że ekumenizm, wbrew deklaracjom Benedykta XVI nie jest głównym zadaniem obecnego papieża. Jeśli ekumenizm miałby być tym, czym jest w trakcie Tygodni Modlitw o Jedność Chrześcijan, to gest papieża wobec lefebrystów jest w pełni zrozumiały.
Jak na to powinien ruch ekumeniczny zareagować i czy w ogóle powinien? Myślę, że decyzja papieża szkodzi dialogowi, ale go nie zniszczy. Szkodzi, bo wprowadza zamęt, stawia miliony pytań o historię największej denominacji chrześcijańskiej w ciągu ostatnich 50 lat. Dramatyzowaniem byłoby jednak stwierdzenie, że oto nastąpił koniec ekumenizmu: nie! Myślę, że jesteśmy świadkami pewnego przewartościowania tematów na mniej lub bardziej ważne i tutaj będę bronił Kościoła Rzymskokatolickiego – ma on do tego pełne prawo. Tak, Kościół Rzymskokatolicki ma prawo do stawiania priorytetów podobnie jak każdy inny Kościół. Chciałbym jednak, że gdy w najbliższym czasie ukaże się z dawna oczekiwany dokument Kościołów ewangelickich nt. rozumienia tajemnicy Kościoła Rzym nie zareaguje typowym stwierdzeniem, że oto dialog się zatrzymał, że oto jesteśmy świadkami neokonfesjonalizmu oraz ekumenicznego regresu.
Smutna decyzja papieża, aczkolwiek wewnętrzna sprawa jego Kościoła, nie zniszczy ekumenizmu, a kto wie czy mu nie pomoże, bo w końcu pozwoli zrozumieć na nowo o co nam wszystkim właściwie chodzi.