Wstrząśnięci, nie zmieszani
- 12 lutego, 2013
- przeczytasz w 4 minuty
Zakomunikowana wczoraj decyzja papieża Benedykta XVI o rezygnacji przezeń z posługi biskupa Rzymu była niewątpliwie tematem numer jeden we wszystkich mediach i wstrząsem — nie tylko dla katolików. Zwłaszcza, że świadome doświadczenie obecnie żyjących sięga co najwyżej śmierci Piusa XII. Po raz pierwszy od wielu lat papież składa swój urząd. Trudno w takiej sytuacji, by katolicy nie stawiali sobie pewnych pytań. Pierwsze pytanie jest niewątpliwie związane z samą możliwością […]
Zakomunikowana wczoraj decyzja papieża Benedykta XVI o rezygnacji przezeń z posługi biskupa Rzymu była niewątpliwie tematem numer jeden we wszystkich mediach i wstrząsem — nie tylko dla katolików. Zwłaszcza, że świadome doświadczenie obecnie żyjących sięga co najwyżej śmierci Piusa XII. Po raz pierwszy od wielu lat papież składa swój urząd. Trudno w takiej sytuacji, by katolicy nie stawiali sobie pewnych pytań.
Pierwsze pytanie jest niewątpliwie związane z samą możliwością rezygnacji papieża. Jeżeli 86-letni Joseph Ratzinger mógł uznać, że brak mu sił do kierowania Kościołem trudno nie zapytać czy jednak i biskupa Rzymu nie powinny się tyczyć reguły “emerytalne” dotyczące biskupów. Żyjemy wszak w świecie, w którym długość życia ludzkiego uległa znaczącemu przedłużeniu. Z papieży XX i XXI wieku najdłużej żył poprzednik Benedykta XVI — Jan Paweł II bo 85 lat. Pius XI, Pius XII i Jan XXIII żyli około 82 lat, Paweł VI — 81, Pius X — 79, Benedykt XV — 68, zaś Jan Paweł I — 66. Obecny papież skończy 86 lat w kwietniu. Jak widać obecny wiek emerytalny biskupów i kardynałów był też zazwyczaj końcem pontyfikatu i życia zarazem większości papieży XX wieku. Jednak nie musi tak być w wieku XXI.
Przypominam, że wśród wielu postulatów dotyczących konieczności dostosowania się Kościoła do zmieniających warunków padał i postulat, by biskup Rzymu również przechodził na emeryturę w wieku właściwym dla biskupów a przewidzianym w prawie kanonicznym. Do tej pory postulat ten był odrzucany jako wroga ingerencja w sprawy Kościoła jednak krok papieża Benedykta XVI — według mnie — każe nam zastanowić się nad jego zasadnością.
Trudno też nie mieć pytań o to czy zaskoczenie wszystkich hierarchów decyzją papieża było szczere. Dziekan kolegium kardynalskiego kardynał Angelo Sodano powiedział, że ta decyzja to grom z jasnego nieba a jednak wygłosił przemówienie zupełnie jak przygotowane na tę okazję. Być może uprzedzone było istotnie najbliższe grono współpracowników, jednak z zaskoczeniem obserwowałam wypowiedzi hierarchów, którzy chwalili papieża za męską, odważną decyzję, bardzo często tych samych, którzy nie dopuszczali wcześniej możliwości rezygnacji papieża ze stanowiska. W tym kontekście trudno nie zadawać pytania o to, czy decyzja papieża Jana Pawła II o braku rezygnacji była uznawana w rzeczywistości przez hierarchów chwalących Benedykta XVI za nie męską i nie odważną. Jeżeli uznajemy, że ostatnie miesiące życia papieża Jana Pawła II, jego umieranie było wartością dla Kościoła i dla ludzi gdyż pokazało, że człowiek stary, słaby, chory, cierpiący może coś ofiarować światu — a nie tylko odchodzić za szpitalną zasłoną by nie burzyć codzienności skupionej na życiu to zadziwia takie łatwe pogodzenie się z “emeryturą” obecnego papieża.
Mamy wreszcie pytanie o to co dalej? Nie tylko o to kto konkretnie zostanie papieżem po Benedykcie XVI, ale kogo Kościół potrzebuje. Czy Kościół potrzebuje kogoś kto będzie biegły w teologii, silnie zarządzał kurią? Czy od papieża mamy oczekiwać tego, że zmieni Kościół — według pragnień liberałów (zniesie celibat, dopuści kobiety do kapłaństwa, dopuści ponowne małżeństwa, antykoncepcję) lub według pragnień tradycjonalistów (zaostrzy dyscyplinę, przywróci przysięgę antymodernistyczną i stary ryt dla wszystkich)? A może powinien być świadkiem Chrystusa, charyzmatycznym kaznodzieją?
Wbrew pozorom papież nie jest władcą absolutnym w Kościele, a pontyfikat ostatniego papieża pokazał to dosyć dobitnie. Każda Jego decyzja jest oceniana nie tylko przez biskupów, ale obecnie również przez opinię publiczną. Być może jesteśmy świadkami zmiany roli papieża, który powinien być właśnie raczej świadkiem Chrystusa, kaznodzieją potrafiącym przemówić do tłumów oraz zaledwie przewodniczącym światowego episkopatu. Duch Święty przyszedł do apostołów znajdujących się w Wieczerniku i już święty Piotr liczył się z opinią pozostałych. I nic w tym złego gdyby nie fakt, że synody biskupów, które odbyły się za pontyfikatu jeszcze obecnego papieża zapisały się czymś więcej niż tylko tym, że się odbyły. Zwłaszcza dużym rozczarowaniem był synod o nowej ewangelizacji, który to temat zdaje się nadal jest jedynie pustym hasłem, a nie konkretnym programem.
Jako katolik wierzę, że Duch Święty nie opuści Kościoła powszechnego. Ale teraz potrzebujemy chyba nowych Zielonych Świątek.