Zostawcie krzyż w spokoju
- 4 listopada, 2009
- przeczytasz w 3 minuty
Po raz kolejny krzyż staje się przedmiotem walki, festiwalem demonstracji siły między wyznawcami absurdalnego sekularyzmu a zwolennikami eksponowania symbolu męki Pańskiej w miejscach publicznych. Jeśli symbol śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa staje się przedmiotem politycznego sporu, w którym instytucjonalnie uczestniczy Kościół, wówczas krzyż coraz mniej staje się zgorszeniem, o jakim mówił św. Paweł, a coraz bardziej staje się fetyszem. Pytanie: czy jest to jeszcze ten […]
Po raz kolejny krzyż staje się przedmiotem walki, festiwalem demonstracji siły między wyznawcami absurdalnego sekularyzmu a zwolennikami eksponowania symbolu męki Pańskiej w miejscach publicznych. Jeśli symbol śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa staje się przedmiotem politycznego sporu, w którym instytucjonalnie uczestniczy Kościół, wówczas krzyż coraz mniej staje się zgorszeniem, o jakim mówił św. Paweł, a coraz bardziej staje się fetyszem. Pytanie: czy jest to jeszcze ten krzyż chrześcijan?
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przychylił się do skargi obywatelki Włoch pochodzącej z Finlandii, uznając, że krzyże w szkołach publicznych są pogwałceniem zasad wolności religijnej, zakładającej również wolność od religii. Decyzja trybunału spotkała się we Włoszech z oburzeniem ze strony Kościoła Rzymskokatolickiego oraz najwyższych organów państwowych. Zadowolenia z decyzji trybunały nie ukrywała jedynie partia komunistyczna i organizacje laickie, czemu trudno się dziwić – w końcu temat krzyża to jeden z kluczowych leitmotiv’ów partii, partyjek i konwentykli, które chrześcijańskie dziedzictwo kulturowe Europy traktują jak gangrenę, a w najlepszym przypadku jako nieszczęśliwy zbieg okoliczności, zapominając o tym, że gdyby nie chrześcijaństwo, a konkretnie judeochrześcijańskie fundamenty tego Kontynentu, nie byłoby Europy jaką znamy dziś, Europy, szczycącej się przestrzeganiem praw człowieka oraz humanizmem.
Kolejne kampanie urzędowych sekularystów przeciwko chrześcijaństwu są nie tylko żałosne, ale i nudne. Trudno rozmawiać z ludźmi, którzy nie dostrzegają podstawowych faktów historycznych. Trudno rozmawia się z ludźmi, którzy promują duchową autodestrukcję Europy, postulując sztucznie skonstruowany totem neutralności światopoglądowej, oznaczającej praktycznie duchową pustynie, intelektualną kapitulację, a tym samym odczłowieczenie człowieka.
Wyroki europejskich superwrażliwców, którym przyklaskują lewackie i (niektóre) feministyczne, pojękiwania ultra-tolerantystów, spędy antyklerykałów straszących w XXI wieku klerostanem to nic innego jak korowód bankrutów, którzy nic w zamian nie oferując, niszczą to, co ukształtowało ich własną tożsamość jako Europejczyków. Przykre to widowisko, a jeszcze bardziej przykre i żenujące jest to, że wciąż na nowo powstaje potrzeba tłumaczenia i wyjaśnienia skąd pochodzimy – najwyraźniej niepogodzonym z kilkunastowiekowym dziedzictwem Europy ludziom wystarczy konstatacja, że człowiek pochodzi od małpy.
Spór o krzyż jest gorszący. Dla mnie jako chrześcijanina. Nie chcę, aby symbol męki Zbawiciela był przedmiotem jakichkolwiek rozgrywek. Krzyż to odarcie, to uniżenie i cisza, a nie wrzask propagandystów. Krzyż wpisany jest w Europę bez względu na to, czy fundamentaliści sekularyzmu doprowadzą do jego usunięcia z miejsc publicznych czy nie. Krzyż pozostanie elementem europejskiej tożsamości bez względu na wszystko, jednak wojna o krzyż, już odczytywana jako nowa krucjata, może zaszkodzić ewangelizacji, która z krzyża czerpie siły i bez niego istnieć nie może.
Nie jestem zwolennikiem wieszania symboli religijnych w miejscach użyteczności publicznej – nie ze względu na jakąś poprawność polityczną czy fikcję neutralności światopoglądowej państwa, ale z powodu obawy, że krzyż wpisany w przestrzeń obiektów publicznych ulega dewaluacji: nie w swej teologicznej głębi, gdyż tego żaden człowiek nie jest w stanie uczynić, ale w świadomości ludzi. Nie optuję za zamknięciem krzyża w murach kościołów lub na ich wieżach – powinien być on widoczny wszędzie tam, gdzie jest to tylko możliwe, ale nie za pomocą awantury, przymusu, paragrafów – nie jako znak politycznej siły, wpływów Kościoła czy konsekwencja udanej strategii chadeckich partii, nie jako podstęp zawieszany pod ukryciem nocy, ale jako dojrzałe świadectwo wiary chrześcijan wobec świata. Krzyż nie jest fetyszem, a tajemnicą wiary, wymagającej bojaźni i drżenia. Krzyż jest samą łaską i nie warto jej rozmieniać na drobne.
:: Ekumenizm.pl: Krzyże w szkołach zakazane