“Nie ma takiej potrzeby” — ciąg dalszy zmagań płockich mariawitów z Unią Utrechcką i nie tylko
- 25 czerwca, 2014
- przeczytasz w 13 minut
W kwietniu br. informowaliśmy o ponownym przyjęciu Kościoła Starokatolickiego Mariawitów do Unii Utrechckiej. Informacja wraz z załączonym tłumaczeniem deklaracji podpisanej przez biskupów mariawickich podczas spotkania w Szwajcarii wywołała lawinę komentarzy, często niesprawiedliwych i formułowanych zbyt pochopnie. Co spowodowało taką eksplozję emocji i co działo się po naszej publikacji? Przypomnijmy: 1 kwietnia br. delegacja biskupów Kościoła Starokatolickiego Mariawitów podpisała podczas spotkania Biskupów Starokatolickich Unii Utrechckiej Porozumienie, którego celem jest […]
W kwietniu br. informowaliśmy o ponownym przyjęciu Kościoła Starokatolickiego Mariawitów do Unii Utrechckiej. Informacja wraz z załączonym tłumaczeniem deklaracji podpisanej przez biskupów mariawickich podczas spotkania w Szwajcarii wywołała lawinę komentarzy, często niesprawiedliwych i formułowanych zbyt pochopnie. Co spowodowało taką eksplozję emocji i co działo się po naszej publikacji?
Przypomnijmy: 1 kwietnia br. delegacja biskupów Kościoła Starokatolickiego Mariawitów podpisała podczas spotkania Biskupów Starokatolickich Unii Utrechckiej Porozumienie, którego celem jest ponowne przyjęcie Kościoła Starokatolickiego Mariawitów (KSM) do Unii Utrechckiej (UU). Na marginesie należy wyjaśnić pewną subtelność wiążącą się ze skrótem myślowym zawartym w sformułowaniu „ponownego przyjęcia Kościoła do Unii Utrechckiej”. UU jest nie tyle wspólnotą Kościołów, co biskupów starokatolickich, stojących na czele autonomicznych Kościołów.
Nasza publikacja wywołała prawdziwą burzę, a to z kilku względów. Po pierwsze: ani wierni ani kapłani mariawiccy, wyłączając wąskie grono z Rady Kościoła, nie wiedzieli nic o zamiarze podpisania przez biskupów porozumienia z UU, gdyż prowadząca dialog komisja nie informowała o wynikach i treści prowadzonych rozmów, nie licząc paru zdawkowych komunikatów na przestrzeni lat. Mimo iż tekst Porozumienia opublikowała na swoich stronach nie tylko Unia Utrechcka, ale i Kościoły starokatolickie w Niemczech, Czechach, Austrii, Szwajcarii i Holandii, to dokument nie ukazał się do dziś na stronach KSM. Jedynym tłumaczeniem Porozumienia jest wciąż tekst zamieszczony na ekumenizm.pl. Można zatem zaryzykować pytanie: czy władze chciały poinformować wiernych o fakcie akcesu do UU dopiero post factum, a więc po zaplanowanych na wrzesień uroczystościach jubileuszowych w Utrechcie połączonych z uroczystym podpisaniem aktu o ponownym przyjęciu. Po drugie: jeszcze większe poruszenie wzbudziła treść samego porozumienia, w którym biskupi KSM zobowiązują się od usunięcia z ksiąg liturgicznych formuły Filioque, dotyczącej pochodzenia Ducha Świętego od Ojca i Syna, a także fragmentu ze statutu Kościoła, mówiącego o Niepokalanym Poczęciu NMP.
Niezależnie od wspomnianego Porozumienia Unia Utrechcka opublikowała Oświadczenie w języku polskim i niemieckim podpisanym w imieniu Biskupów Kościoła Starokatolickiego Mariawitów przez Biskupa Naczelnego ks. bpa Michała M. Ludwika Jabłońskiego (Kościół Starokatolicki Mariawitów nie uczynił tego do dziś ani na swojej stronie internetowej, ani w periodyku „Mariawita”).
Problematyczny jest fakt, że wersja niemieckojęzyczna Oświadczenia nie jest kompatybilna z wersją polskojęzyczną – raz są to drobne omyłki językowe, a innym razem błędy w tłumaczeniu kluczowej terminologii teologicznej. Wymownym przykładem jest punkt drugi, mówiący o Niepokalanym Poczęciu: o ile wersja niemieckojęzyczna mówi o „Niepokalanym Poczęciu NMP” jako takim, o tyle wersja polskojęzyczna mówi o „dogmacie o Niepokalanym Poczęciu NMP”. To rozróżnienie jest dość istotne z dwóch powodów: 1) wiara w Niepokalane Poczęcie NMP nie zakłada przyjęcia definicji dogmatycznej z 1854 roku, a więc należy rozróżnić między wiarą w Niepokalane Poczęcie a wiarą w [zdefiniowany przez papieża bez udziału soboru] dogmat; 2) rozróżnienie to znalazło swój mocny wyraz w liście pasterskim Biskupów KSM z 11 maja 2014 roku, w którym biskupi jasno stwierdzają, że należy odróżnić jedno sformułowanie od drugiego, więcej, wyrażają smutek, że „nie wszyscy to rozumieją, i nawet skądinąd dobrzy mariawici dali się wciągnąć niekompetentnym, a może i wrogim interpretatorom do działania siejącego zamieszanie i niepokój wśród wiernych.” Powyższe sformułowanie nie przeszkadzało jednak w tym, aby podpisać oświadczenie, w którym współistnieją treści zasadniczo inne.
Warto dodać, że zarówno Porozumienie, jak i Oświadczenie zawierają dość enigmatyczne sformułowania, mówiące choćby o „negatywnych doświadczeniach związanych z synodem” tudzież „dostrzeżenie przez biskupów potrzeby jego zwołania”. Ostatni Synod mariawitów odbył się w 1937 roku, niedługo po rozłamie. W 2011 roku, o czym informowaliśmy na ekumenizm.pl, ogłoszono rozpoczęcie przygotowań do Synodu, jednak od tego czasu nie podjęto żadnych działań przygotowawczych.
Mateczka nieobecna, pominięta – po prostu ludowa
Z informacji pozyskanych przez ekumenizm.pl wynika, że ani lud mariawicki ani kapłani mariawici nie otrzymywali pełnych, rzetelnych informacji, ale także i sama Unia Utrechcka. W rozmowach z UU stron polska nie formułowała jakichkolwiek oczekiwań. Udało się ustalić i potwierdzić w trzech niezależnych źródłach, że kwestia Objawień św. Marii Franciszki (Dzieło Wielkiego Miłosierdzia) nie była przedmiotem dialogu mariawitów i starokatolików. Jest to o tyle zdumiewające, że to właśnie Objawienia św. Marii Franciszki były głównym powodem wyodrębnienia się Kościoła mariawickiego z Kościoła rzymskokatolickiego w 1906 roku.
To Objawienia Założycielki, a nie spory dotyczące dogmatu o nieomylności i prymacie jurysdykcyjnym papieża – jak to było w przypadku starokatolików – zdecydowały o narodzinach wpierw zgromadzenia zakonnego kapłanów i sióstr Nieustannej Adoracji Ubłagania, a po nałożeniu w 1906 roku przez Rzym ekskomuniki na św. Marię Franciszkę i ministra generalnego ks. Jana M. Michał Kowalskiego, o powstaniu Kościoła Mariawitów, który po przyjęciu sakry biskupiej przez zwierzchnika mariawitów przyjął nazwę na Kościół Starokatolicki Mariawitów. Innymi słowy: nie ma mariawityzmu, mariawitów i duchowości mariawickiej bez Objawień i osoby św. Marii Franciszki. Ta – zdawałoby się oczywista prawda – nie dotarła jednak do UU.
Z ustaleń ekumenizm.pl wynika, że przez ostatnie lata dialogu przedstawiciele Unii Utrechckiej byli utrzymywani w przekonaniu, że zarówno Objawienia, jak i osoba św. Marii Franciszki „nie ma wpływu na naukę Kościoła mariawitów” i jest po prostu przejawem … pobożności ludowej. Wynika z tego zatem, że wersja teologii (?) prezentowana przez negocjatorów ze strony płockiej była mariawityzmem, w którym Dzieło Wielkiego Miłosierdzia i osoba św. Marii Franciszki stanowi sprawę dość fakultatywną. Takie postawienie sprawy – bez jakiegokolwiek komunikowania się z wiernymi i kapłanami – potwierdza inny fakt, dotyczący dialogu rzymskokatolicko-mariawickiego, kiedy to mariawiccy sygnatariusze wspólnego dokumentu zaakceptowali sformułowanie, że Objawienie Dzieła Wielkiego Miłosierdzia nie stanowi „części składowej doktryny mariawickiej”. Sformułowanie to wywołało oburzenie części kapłanów i wiernych, jednak sprawa została zbagatelizowana, a sam dialog i świętowane porozumienie, które jest właściwie protokołem różnic, okazało się praktycznie bezwartościowe, o czym mogą świadczyć niedawne wypowiedzi ks. prof. Henryka Seweryniaka w związku z publikacją jego najnowszej książki o sprawie mariawickiej w watykańskim Świętym Oficjum. Tekst dialogu z Kościołem rzymskokatolickim nie został (jeszcze?) przyjęty przez Kapitułę Generalną Kapłanów Mariawitów, będącą po synodzie najważniejszym gremium decyzyjnym Kościoła.
Próby dialogu i komunikacji
Publikacja notki na ekumenizm.pl oraz polskiego tłumaczenia Oświadczenia, a także
informacje znajdujące się na stronach starokatolickich spowodowały poruszenie, które nie pozostało bez odzewu. Sprawa wywołała niekontrolowany wybuch emocji, dlatego też z powodu prawnych i technicznych zdecydowaliśmy się na tymczasowe wyłączenie komentarzy pod pierwszą publikacją. Wspomniany wyżej list pasterski biskupów był odpowiedzią na podjęte działania świeckich. Pismo biskupów było – gwoli ścisłości – drugą informacją ze strony KSM nt. Unii Utrechckiej. Pierwszą była krótka wzmianka w do wielkanocnym liście pasterskim, stwierdzająca fakt ponownego przyjęcia Kościoła do UU, mimo że proces ten nie został zakończony i wymaga zatwierdzenia przynajmniej przez Kapitułę Generalną o ile nie synod..
Dotychczas świeccy w KSM nie wyróżniali się specjalną aktywnością poza spełnianiem praktyk religijnych i troską o funkcjonowanie parafii. Sprawy ogólnokościelne, jeśli kogoś zajmowały, pozostawały w gestii części kapłanów. Podpisanie przez biskupów KSM Porozumienia i Oświadczenia z 1 kwietnia 2014 wywołało oburzenie świeckich mariawitów oraz części kapłanów. Pod koniec kwietnia świeccy mariawici z różnych parafii zorganizowali spotkanie w Warszawie, w tym samym czasie, kiedy w stolicy obradowała Rada Kościoła. Świeccy domagali się informacji i postanowili ustalić plan działania. 26 kwietnia 2014 roku ponad 40-osobowa grupa świeckich z 19 parafii mariawickich podpisała list do Rady Kościoła i duchowieństwa mariawickiego, w którym wyraziła zaniepokojenie działaniami biskupów z 1 kwietnia 2014 roku. Świeccy sygnatariusze, których liczba w międzyczasie znacznie się zwiększyła, domagali się wyjaśnienia kilku podstawowych kwestii, w tym m.in.: jakie było prawne umocowanie biskupów do podpisania Oświadczenia i Porozumienia, w jaki sposób proponowane zmiany w liturgii i doktrynie mają się do tradycji mariawickiej i dlaczego podejmowane są decyzje, które na mocy prawa należą do kompetencji Kapituły Generalnej i Synodu, dlaczego władze Kościoła praktykują politykę faktów dokonanych, nie informując o niczym wiernych. Obszerny tekst porusza również inne kwestie związane z problemami Kościoła. Świeccy zaproponowali wstrzymanie prac nad członkostwem w UU do czasu organizacji synodu oraz powołaniem komisji i szeroko zakrojonego procesu dialogu, który miałby doprowadzić do efektywnego zwołania synodu, wyjaśnienia miejsca Objawień Mateczki w doktrynie Kościoła (w nawiązaniu do ustaleń komisji rzymskokatolicko-mariawickiej), uporządkowaniem kwestii finansowych, w tym szczególnie fatalnego stanu technicznego Świątyni Miłości i Miłosierdzia, duchowych (formacja duchowa alumnów i kapłanów) oraz nawiązania dialogu z Kościołem Katolickim Mariawitów (nurt felicjanowski).
Podczas spotkania kapłańskiego w Warszawie część duchownych, w tym biskupi, odrzucili apel wiernych, wśród których –co warto podkreślić – znaleźli się najbardziej aktywni członkowie mariawickich parafii z różnych środowisk. Jeden z głównych sygnatariuszy apelu został wezwany do Biskupa Naczelnego do złożenia wyjaśnień. Świeccy otrzymali od biskupów odpowiedź odmowną, a oficjalną reakcją hierarchów był wspominany już wyżej list pasterski z 11 maja 2014 r.
Władze KSM podejmowały różnego rodzaju naciski zarówno na sygnatariuszy dokumentu, jak i na redakcję ekumenizm.pl, próbując uniemożliwić publikowanie tekstów lub wpłynięcie na treść artykułów, używając do tego m.in. kontaktów kościelnych w luźny sposób związanych z życiem zawodowym jednego z członków redakcji. Sytuacja ta była o tyle zaskakująca, gdyż to właśnie ekumenizm.pl jako jedyna strona internetowa zdecydowanie reagowała w sytuacjach, w których mariawici lub mariawityzm ukazywany był w sposób niesprawiedliwy i krzywdzący. Z tego powodu ekumenizm.pl zarzucano niejednokrotnie zbytnią przychylność wobec mariawityzmu jako takiego.
Po majowym liście pasterskim biskupów odbyło się kolejne spotkanie świeckich. 25 maja br. do Rady Kościoła i duchowieństwa mariawickiego przesłano list otwarty, w którym ponowiono prośbę o jak najszybsze zwołanie synodu, rozpoczęcie dialogu biskupów, kapłanów i wiernych, wstrzymanie decyzji, dotyczących członkostwa w UU. Sygnatariusze podkreślili, że zależy im „na stałym wzmacnianiu silnej tożsamości i duchowości mariawickiej w oparciu o ponadprzeciętną zdolność naszych współwyznawców do organizacji życia społecznego i religijnego.” Podpisani przestrzegli jednocześnie przed bolesnymi konsekwencjami braku dialogu, które miały miejsce na początku XX wieku. List kończy się apelem: „(…) nie zamykajmy mariawityzmu na rozwój.”
14 czerwca br. odbyło się w Płocku spotkanie przedstawicieli grupy inicjatywnej świeckich oraz części Rady Kościoła. Podpisano kolejne porozumienie i uzgodniono treść komunikatu, który miał być opublikowany na stronach KSM. Nie stało się to dziś. Z informacji pozyskanych przez ekumenizm.pl wynika, że komunikat nie zostanie jednak opublikowany, gdyż wśród niektórych duchownych istnieje przekonanie, jakoby mógłby zaszkodzić Kościołowi.
30 czerwca w Płocku odbędzie się Kapituła Generalna, której domagała się na spotkaniu kapłańskim w Warszawie regulaminowa większość 2/3 kapłanów. Kapituła zajmie się sprawą UU i niewykluczone, że wybierze nowego/nowych biskupów w związku z końcem kadencji obecnego Biskupa Naczelnego bp. M. Ludwika Jabłońskiego.
Komentarz
Mariawickich Czytelników poruszonych powyższym tekstem proszę o zrozumienie lub chociaż przyjęcie założenia, że osoba piszące te słowa nie jest ani wrogiem Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, ani tym bardziej samych mariawitów czy Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Osoby spoza Kościoła Starokatolickiego Mariawitów proszę o chrześcijańską empatię, gdyż działania opisane w powyższej informacji i w tym komentarzu w pewien sposób dotyczyć mogą każdego Kościoła, a w szczególności Kościoły mniejszościowe, zdecydowanie bardziej niż Kościół rzymskokatolicki narażone na funkcjonowanie w wyznaniowym getcie lub hołdujące wygodnictwu tudzież opieszałości zarówno w wydaniu kapłańskim, jak i świeckim. Tekst, który dziś publikujemy NIE JEST ATAKIEM ani na mariawityzm, ani na Kościół Starokatolicki Mariawitów, ani na kapłanów en bloc — każdy, kto potrafi czytać ze zrozumieniem wyczuje jasną intencję tych refleksji.
Jeśli ktoś myślał, że najczęściej spotykanym zwrotem, jaki można usłyszeć od części władz KSM jest piękne pozdrowienie „Niech będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament” ten jest w błędzie. O wiele częstszym zwrotem służącym do tłumaczenia wszystkiego niczym, a niczego wszystkim są słowa: nie ma takiej potrzeby. Nie ma potrzeby informowania, nie ma potrzeby dialogu i nie ma potrzeby misji, a szczególnie ta ostatnia jest czymś palącym. My (pluralis maiestatis?) ze wszystkim sami sobie poradzimy.
Mariawityzm posiada piękną duchowość i historię. Wielkim skarbem mariawickiej duchowości jest liturgia i mistyka płynąca z Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Mariawityzm ma również piękną historię bezkompromisowej służby na rzecz bliźniego, a przede wszystkim służby Chrystusowi Utajonemu w Przenajświętszym Sakramencie. Jest również i historia bujnie rozwijających się parafii, struktur charytatywno-edukacyjnych, wielkich i małych dziejów bohaterstwa i prawdziwego świadectwa wiary, jest historia intelektualnych elit (profesorów seminaryjnych, którzy przyjmowali Objawienia dane Mateczce), ale i ludu mariawickiego z zapałem budującego kościoły i dbającego o wzrost Kościoła. Niestety w dużej mierze to przeszłość, a materialnym obrazem tego stanu jest wygląd Świątyni Miłości i Miłosierdzia w Płocku, a także spadająca liczba wiernych, mar
azm czy wręcz zaprzestanie jakiejkolwiek działalności misyjnej przez przygniatającą większość kapłanów.
120 lat po Objawieniach Kościół Starokatolicki Mariawitów pozostał cieniem samego siebie. Nie tylko nie posiada wyraźnie zarysowanej strategii misyjnej, ale nawet nie widzi takiej potrzeby. Pewnie z braku takiej potrzeby kręgosłup teologiczny płockiego mariawityzmu jest tak chwiejny, że właściwie niewiadomo, kim tak naprawdę jest Mateczka i jaką rolę pełnią Objawienia św. Marii Franciszki, co pokazują rozmowy z Kościołem rzymskokatolickim i UU. Czy brak choćby jednej, zwartej dogmatyki mariawickiej jest jakimś wytłumaczeniem? Być może jest, ale przecież nie dogmatami mariawityzm żyje, a szerzeniem czci dla Jezusa Chrystusa ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie. W tym wymiarze mariawici wzmocnieni bogactwem pięknej liturgii są inspiracją dla innych chrześcijan. Płocki mariawityzm – bo o nim mówię — mógłby stać się również alternatywą i misyjnie zaangażowaną wspólnotą, gdyby tego naprawdę chciał. Niestety, dzisiejszy mariawityzm zorganizowany pod skrzydłami Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pielęgnuje legendy własnego męczeństwa i prześladowań, legendy dawnego zapału i zaangażowania, z których dziś pozostały ułamki, celebruje minimalizm i niezrozumiałą narrację „że jest nas tak mało, niewiele możemy zrobić, jesteśmy nierozumiani” etc. Nie brakuje jednak zaangażowanych mariawitów – kapłanów i świeckich — poszukujących głębi, pragnących Kościoła żywego, właśnie inspirującego i wychodzącego do świata ze wszystkimi skarbami, jakie ma, ale również mariawityzmu, który nie lęka się zmierzyć z własną przeszłością, momentami bolesną. Chodzi o przeszłość, która doprowadziła do tego, że kilka mariawickich parafii związanych z początkami Dzieła Wielkiego Miłosierdzia stoi przed realną perspektywą zniknięcia z duchowej mapy Polski. Chodzi o przeszłość, która doprowadziła do tego, że tak wielu młodych ludzi z łatwością porzuca mariawityzm przy okazji zawierania małżeństw wyznaniowo mieszanych. Pominę sprawę braku jakiejkolwiek opieki duszpasterskiej nad mariawitami, którzy zdecydowali się na emigrację zarobkową.
Cała awantura o Unię Utrechcką to temat w dużej mierze drugorzędny, który jednak pokazuje fundamentalne problemy wspólnoty, która dokłada wszelkich starań, aby być jak najmniej zauważalną. To ewenement. Spór wokół UU jest klasycznym wręcz przykładem arogancji, niedostrzegania potrzeby komunikacji, czy w ogóle niedostrzegania potrzeby czegokolwiek.
Instynkt ślamazarnego przetrwania pokonał początkowy zapał pierwszych mariawitów. Nie można tego impasu rozwiązać ani straszeniem poprzez formułowanie na kolanie zarzutów wobec UU, demonizowanie jej z takich czy innych powodów, czy zaprogramowaną wręcz podejrzliwością wobec działań, których celem jest odejście od obowiązującej zasady „nie ma takiej potrzeby”.
Niechęć i wrogość rodząca się w sytuacji, gdy padnie krytyczne pytanie czy uwaga nie są w żadnym razie przejawem lojalności, wierności czy wręcz troski o dobro Kościoła, a o wiele bardziej przejawem głębokiej troski i determinacji o święty spokój, w którym brak potrzeby, jakiejkolwiek, zagwarantuje pastelową egzystencje, stary porządek, czy wręcz układ, w którym duchowni rozumieją się bez słów, a wierni bez słów tę wolę odczytują.
Dariusz Bruncz