Opinie

Sługa dobry i wierny — koniec pontyfikatu Benedykta XVI


Gdy­by ist­nia­ła moż­li­wość odej­ścia w zupeł­nej ciszy, bez zain­te­re­so­wa­nia mediów, w tym kry­tycz­nie przy­chyl­nych i kry­tycz­nie nie­chęt­nych komen­ta­to­rów, z pew­no­ścią Bene­dykt XVI sko­rzy­stał­by z niej. Nie musiał­by wte­dy wyja­śniać pozor­nie lub napraw­dę roz­cza­ro­wa­nym, że wciąż stoi przy krzy­żu Chry­stu­sa, nie porzu­ca swo­je­go Kościo­ła, ale wła­ści­wie robi dokład­nie to, co robił przez cały swój pon­ty­fi­kat: z żela­zną kon­se­kwen­cją idzie w głąb, kie­ru­je się ku Chry­stu­so­wi. Bene­dykt XVI decy­zji nie podej­mo­wał sam i nie odcho­dzi w osa­mot­nie­niu. Decy­zja nie jest ostat­nim wiel­kim wej­ściem, a raczej wyj­ściem, nie jest też ukło­nem wobec świa­ta, ale aktem miło­ści wobec wspól­no­ty wia­ry.


Ten pon­ty­fi­kat był na wskroś ewan­ge­licz­ny – bez tary­fy ulgo­wej, bez ule­ga­nia wymo­gom popraw­no­ści poli­tycz­nej, papież Bene­dykt mówił to, co w jego oce­nie nale­ża­ło mówić. Cza­sem szorst­ko, wyda­wa­ło­by się zbyt wąsko i mało­dusz­nie, jak prze­ko­ny­wa­ło wie­lu, jed­nak w tym, co mówił i pisał nie było wła­snej chwa­ły, ale roz­pa­lo­ne wia­rą poszu­ki­wa­nie obli­cza Chry­stu­sa. Wczo­raj­sza, ostat­nia już audien­cja gene­ral­na wyraź­nie poka­za­ła, że Bene­dykt XVI zawie­rzył wszyst­ko w modli­twie, w roz­mo­wie z Panem Jezu­sem. Jak ina­czej może być mię­dzy przy­ja­ciół­mi?

Pon­ty­fi­kat Bene­dyk­ta XVI był sto­sun­ko­wo krót­ki, ale z pew­no­ścią nie nud­ny. Ci, któ­rzy spo­dzie­wa­li się wiel­kiej rewo­lu­cji na fali poru­sze­nia, jakie wywo­ła­ło kaza­nie w o dyk­ta­tu­rze rela­ty­wi­zmu — roz­cza­ro­wa­li się, gdyż celem była cięż­ka, ducho­wa pra­ca u pod­staw. Ci, któ­rzy wie­ści­li powrót Kościo­ła głu­che­go na dia­log i papie­ża nie rozu­mie­ją­ce­go świat – ponie­śli sro­mot­ną klę­skę, mimo iż nie­któ­re pod­su­mo­wa­nia publi­ko­wa­ne w mediach zdia­gno­zo­wa­ły poraż­kę pon­ty­fi­ka­tu. Nie powin­no to abso­lut­nie dzi­wić w przy­pad­ku, gdy głów­nym kry­te­rium oce­ny jest sezo­no­wa nowo­cze­sność, któ­rą za kil­ka lat ktoś ogło­si za prze­ży­tek.

Nie jestem rzym­skim kato­li­kiem i mojej tra­dy­cji obce jest nazy­wa­nie Bisku­pa Rzy­mu ‘Ojcem Świę­tym’. Rozu­miem jed­nak poru­sze­nie wie­lu kato­li­ków (i nie tyl­ko), któ­rzy w trud­nym i napięt­no­wa­nym przez czar­ny PR pon­ty­fi­ka­cie Bene­dykt XVI czu­li, że ich papież – dale­ki od dosko­na­ło­ści – rze­czy­wi­ście jest ich ojcem. Jed­nak ojciec nie zawsze wszyst­ko może, a opi­nie zarzu­ca­ją­ce Bene­dyk­to­wi, że nie doko­nał reform, grun­tow­nie nie prze­bu­do­wał Kościo­ła wyni­ka­ją nie tyl­ko z iry­tu­ją­cej nie­zna­jo­mo­ści czym w ogó­le jest papie­stwo, czym jest Kościół, nie wspo­mi­na­jąc już o świa­do­mo­ści, co to zna­czy być w Koście­le.

Pon­ty­fi­kat Bene­dyk­ta XVI nie jest z pew­no­ścią pasmem suk­ce­sów, bo nie o suk­ce­sy cho­dzi, a o pogłę­bia­nie życia ducho­we­go. Koniec koń­ców nie cho­dzi nawet o wize­ru­nek Kościo­ła, ani tym bar­dziej papie­ża, ale o służ­bę Ewan­ge­lii. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że każ­dy Kościół żyje w świe­cie i z pew­no­ścią Bene­dykt XVI nie pora­dził sobie z kil­ko­ma waż­ny­mi tema­ta­mi, któ­re nie­ja­ko zato­czy­ły koło pod koniec jego pon­ty­fi­ka­tu. Rat­zin­ger nigdy nie był zręcz­nym politykiem/administratorem – stąd brak grun­tow­nych zmian w Kurii Rzym­skiej, zapro­wa­dze­nie porząd­ku w roz­stro­jo­nym apa­ra­cie kurial­nym, nale­ży uznać za poraż­kę tego pon­ty­fi­ka­tu, jed­nak poraż­kę, któ­ra poka­zu­je jed­no­cze­śnie prio­ry­tet dzia­łań Bene­dyk­ta.

W sfe­rze eku­me­nicz­nej papież Bene­dykt XVI pozo­sta­wił wie­le bez­cen­nych reflek­sji, któ­re skła­nia­ją do skon­cen­tro­wa­nia się na pod­sta­wo­wym wymia­rze eku­me­nicz­nych zma­gań – to wspól­na modli­twa i sta­wa­nia pod Krzy­żem Chry­stu­sa i to mimo iry­ta­cji oraz bra­ku zgo­dy w wie­lu waż­nych, choć nie naj­waż­niej­szych kwe­stiach. Dla mnie oso­bi­ście pod­su­mo­wa­niem eku­me­ni­zmu odcho­dzą­ce­go papie­ża są sło­wa, któ­re wypo­wie­dział w 2011 roku w klasz­to­rze augu­stia­nów w Erfur­cie, gdzie ks. dr Mar­cin Luter został wyświę­co­ny na kapła­na i odpra­wił pierw­szą mszę: “Myśl Lutra, cała jego ducho­wość była cał­ko­wi­cie chry­sto­cen­trycz­na. Kwe­stia: «To, co posu­wa naprzód Chry­stu­sa i Jego spra­wę», była dla Lutra decy­du­ją­cym kry­te­rium her­me­neu­tycz­nym w odczy­ty­wa­niu Pisma Świę­te­go. Zakła­da to jed­nak, że Chry­stus sta­no­wi cen­trum naszej ducho­wo­ści i że miłość do Nie­go, życie razem z Nim nada­je kie­ru­nek nasze­mu życiu. Teraz praw­do­po­dob­nie moż­na by powie­dzieć: dobrze, ale co to ma wspól­ne­go z naszą sytu­acją eku­me­nicz­ną? Czy wszyst­ko to nie jest pró­bą obej­ścia, za pomo­cą mnó­stwa słów, pil­nych spraw, w odnie­sie­niu do któ­rych ocze­ku­je­my na prak­tycz­ne postę­py i kon­kret­ne rezul­ta­ty? Odpo­wia­dam na to, że eku­me­nizm naj­bar­dziej potrze­bu­je tego przede wszyst­kim, aby­śmy pod pre­sją seku­la­ry­za­cji nie zagu­bi­li nie­mal przez nie­uwa­gę wiel­kich rze­czy, któ­re nas łączą, któ­re spra­wia­ją, że jeste­śmy chrze­ści­ja­na­mi, i któ­re pozo­sta­ły naszym darem i zada­niem.

Dzię­ku­ję za wszyst­ko, a w szcze­gól­no­ści za ostat­nie osiem lat.

: : Ekumenizm.pl: Bene­dykt XVI — apo­stoł nowo­cze­sny

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.