Ateiści w Ameryce
- 23 sierpnia, 2005
- przeczytasz w 3 minuty
Ameryka nie jest łatwym miejscem do życia dla ateistów. Tak przynajmniej uważają oni sami, w sytuacji, kiedy – ich zdaniem – religia nie trzyma się na bezpieczną odległość od państwa. Nie tylko państwo ulega i wprowadza zasady wiary do swoich instytucji (prezydent Bush składa deklarację, że będzie podtrzymywał wiarę w Białym Domu. Departament Sprawiedliwości przywraca tekst 10 przykazań do wystawiania w rządowych placówkach), ale nawet takie ostoje liberalizmu i obojętności religijnej […]
Ameryka nie jest łatwym miejscem do życia dla ateistów. Tak przynajmniej uważają oni sami, w sytuacji, kiedy – ich zdaniem – religia nie trzyma się na bezpieczną odległość od państwa. Nie tylko państwo ulega i wprowadza zasady wiary do swoich instytucji (prezydent Bush składa deklarację, że będzie podtrzymywał wiarę w Białym Domu. Departament Sprawiedliwości przywraca tekst 10 przykazań do wystawiania w rządowych placówkach), ale nawet takie ostoje liberalizmu i obojętności religijnej jak Hollywood w swoich filmach i TV zaczęły zabiegać o bardziej uduchowioną publiczność.
Osób deklarujących się jako niereligijne jest w USA 14%. Przy czym mniej niż 1/4 z nich określa się jako ateiści. Oczywiście nawet ta grupa jest niejednorodna w stosunku do religii. Są i tacy, którzy uważają że modlitwa nie rani nikogo, ale coraz wyraźniej daje się słyszeć obawy, że przyszłość przyniesie zmiany, które spowodują, że niewierzący zostaną wyrzutkami zaś religia będzie dyktować prawa, zwyczaje społeczne, a nawet ingerować w prywatne życie. Coraz częściej padają ze strony ateistycznych aktywistów porównania obecnych czasów z klimatem ery McCarthy’ego. I chociaż sami ateiści przyznają, że nawet mimo religijności obecnej administracji nie ma aktów przemocy w stosunku do osób niewierzących, to w obawie przed ostracyzmem wolą zachowywać bezpieczną anonimowość.
Oprócz irytacji wywoływanej np. wyrażaniem przez niektórych wierzących współczucia z powodu ich braku wiary zdarzają się incydenty bardziej niepokojące jak choćby wypowiedź poprzedniej sędzi Sądu Najwyższego Kalifornii, która powiedziała na spotkaniu z prawnikami wyznania rzymskokatolickiego, że ludzie wiary są uwikłani w wojnę ze świeckim katolicyzmem.
Ateiści obawiają się też wrogości w stosunku do swoich dzieci ze strony ich kolegów (jeden z nich podaje przykład oskarżenia o satanizm 8‑letniej córki, której koledzy dowiedzieli się o ateizmie ojca). Takie incydenty powodują, że niektórzy z nich chcą się zjednoczyć w walce przeciw wpływowi religii na państwo. Poszukiwanie sprzymierzeńców w szeregach polityków jest jednak o tyle trudne, że politycy gotowi stanąć do walki o zmniejszenie obecności religii w życiu publicznym stanowią jednocześnie zaplecze dla lobby pedofilów.
Nie są to sojusznicy, jakich ateiści potrzebują, próbując zerwać ze stereotypem wiążącym ateizm z niemoralnością. A ze zdobywaniem głosów wyborców osób deklarujących swój ateizm jest w Ameryce bardzo trudno, gdyż – jak przyznaje wieloletnia przewodnicząca organizacji Amerykańscy Ateiści, Ellen Johnson – ateizm jest ciężko sprzedać. Sama Johnson uważa, że chociaż ateiści nie mogąc stosować zasad religii, mogą kopiować strategię, jaką stosują religie do przekonywania innych.
I tak pierwszy marsz niewierzących odbył się w Waszyngtonie w 2002 roku. W obecnym roku niewierzący obchodzili uroczyście Dzień Weterana gromadząc tych patriotycznie służących krajowi, którzy są niewierzący. Ateiści zbierają fundusze na swoje działania i tworzą społeczność ateistyczną w Internecie.
Ruch ten posiada też swoich bohaterów. Został nim np. gubernator Minnesoty Jesse Ventura, który odmówił poparcia dla Narodowego Dnia Modlitwy i udzielił wywiadu w Playboyu, w którym wypowiedział się krytycznie o organizacjach religijnych jako o zgrupowaniach tworzących fikcję dla osób o słabych umysłach. Obecnie bohaterką niewierzących jest pisarka i aktorka Julia Sweeney, która w swoim monodramie „rozlicza się” z katolicyzmem.