Społeczeństwo

Biskupi, przegraliście


Nie­kie­dy bywa i tak, że obroń­cy wiel­kiej spra­wy, sta­ją się mniej lub bar­dziej świa­do­mie gra­ba­rza­mi jej powo­dze­nia. Prze­wod­nia siła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go epi­sko­pa­tu poka­za­ła dziś, że nie rozu­mie świa­ta, w któ­rym żyje. Uwa­ża­ją, że gło­sze­nie Ewan­ge­lii odby­wa się poprzez rytu­ał obwiesz­cze­nia i pod­nie­sio­ny palec. Pano­wie, ten czas już minął i wasz czas już minął. Nikt się was nie boi, ani waszych słów.


Zamiast sku­tecz­ne­go dusz­pa­ster­stwa, dia­lo­gu, dusz­pa­ster­skiej wyobraź­ni na mia­rę naszych cza­sów, część kle­ru i arcy­bi­sku­pi (Hoser i Jędra­szew­ski) poszli na skró­ty. Się­gnę­li po dobrze zna­ny rezer­wu­ar kościel­nej nowo­mo­wy, któ­ra zde­rzy­ła się ze zde­cy­do­wa­nym sprze­ci­wem wie­lu kobiet i męż­czyzn. Sta­ty­stycz­nie rzecz ujmu­jąc ponad 90% dziś pro­te­stu­ją­cych to oso­by, któ­re for­mal­nie przy­na­le­żą do Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, a zapew­ne wie­lu z nich trosz­czy się o Kościół, choć nie­ko­niecz­nie o bisku­pów. Dziś uczest­ni­cy pro­te­stu otrzy­ma­li wyraź­ny sygnał, że bisku­pi nie są roz­mo­wą zain­te­re­so­wa­ni, wolą mówić, obwiesz­czać, pouczać, oce­niać i deza­wu­ować.

Dzi­siej­sze (i nie tyl­ko) wypo­wie­dzi bisku­pów poka­zu­ją, że spra­wa jest znacz­nie poważ­niej­sza niż pro­blem komu­ni­ka­cyj­ny — jeśli bisku­pi nie mają innej odpo­wie­dzi niż świę­tosz­ko­wa­te fra­ze­sy, czy­tel­ne jedy­nie dla żela­zne­go elek­to­ra­tu, to powin­ni ustą­pić miej­sca tym, któ­rzy choć tro­chę rozu­mie­ją rze­czy­wi­stość, nie żyją w wie­ży z kości sło­nio­wej oto­cze­ni gro­nem podob­nie myślą­cych.

Naj­wy­raź­niej bisku­pi nic sobie nie robią z tego, że ich wypo­wie­dzi spo­ty­ka­ją się nie tyl­ko z bra­kiem zro­zu­mie­nia, ale i sta­now­czym sprze­ci­wem. Zamiast reflek­sji uru­cha­mia się syn­drom obro­ny Czę­sto­cho­wy, któ­rej nikt nie ata­ku­je, bo pro­te­stu­ją­cym dziś kobie­tom i męż­czy­znom sta­no­wi­sko bisku­pów jest po pro­stu obo­jęt­ne. A tak być chy­ba nie powin­no. Bisku­pi prze­gra­li — nie tyl­ko temat obro­ny życia, ale i ludzi, za któ­rych są odpo­wie­dzial­ni.

Nie wni­kam w słusz­ność czy nie­słusz­ność czar­ne­go pro­te­stu. Iry­tu­ją mnie hie­rar­cho­wie psu­ją­cy wal­kę o ochro­nę życia — ona nie odby­wa się za pomo­cą obwiesz­czeń i ana­tem, poli­tycz­nych macek, ona dzie­je się poprzez pozy­tyw­ne świa­dec­two bez popa­da­nia w mora­li­za­tor­stwo.

Bisku­pi na wła­sne życze­nie koja­rze­ni są z bes­ser­wis­se­ra­mi, mało wia­ry­god­ny­mi, odre­al­nio­ny­mi star­ca­mi, któ­rzy nie potra­fią pogo­dzić się z fak­tem, że ich sło­wo jest jed­nym z wie­lu słów, a auto­ry­tet trze­ba sobie wywal­czyć, nie przy­słu­gu­je z auto­ma­tu. To już nie te cza­sy, a grzmie­nie z ambon to po pro­stu gro­te­ska nada­ją­ca się co naj­wy­żej na zabaw­ne memy.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.