Społeczeństwo

Demon multikulti


Od dłuż­sze­go cza­su nie­któ­rzy przed­sta­wi­cie­le elit poli­tycz­nych stra­szą demo­nem mul­ti­kul­tu­ra­li­zmu, w skró­cie mul­ti­kul­ti. Stwier­dze­nie miłe dla ucha, śmiesz­ne ponie­kąd i pro­ste w zapa­mię­ta­niu, podob­nie jak pro­ste i pro­stac­kie tezy o mul­ti­kul­tu­ro­wo­ści. Każ­dy ma pra­wo do mówie­nia głu­pot — i mini­ster przed kame­ra­mi i ksiądz na ambo­nie — ale szlag czło­wie­ka tra­fia, gdy stra­sze­nie ludzi ‘mul­ti­kul­ti’ odby­wa się w imię chrze­ści­jań­stwa, któ­re­go ‘mul­ti­kul­ti’ jest nie­od­łącz­nym ele­men­tem.


W Pol­sce stra­szy wie­le demo­nów. Demon gen­der, demon homo­pro­pa­gan­dy, demon neo­li­be­ra­li­zmu i cała hie­rar­chia pomniej­szych demo­nów dema­sko­wa­nych i nazy­wa­nych przez poli­ty­ków tudzież innych funk­cjo­na­riu­szy życia publicz­ne­go. Stra­sze­nie ludzi demo­na­mi przy­no­si owo­ce w posta­ci rosną­cej kse­no­fo­bii, dal­szej pola­ry­za­cji głę­bo­ko podzie­lo­ne­go spo­łe­czeń­stwa, szczu­te­go od co naj­mniej paru lat prze­ciw­ko „Cia­pa­tym” i „Ara­bu­som”, a to wszyst­ko w imię zacho­wa­nia chrze­ści­jań­skie­go dzie­dzic­twa.

Ci, któ­rzy w obli­czu zło­żo­nych pro­ble­mów współ­cze­sno­ści, pro­po­nu­ją nie tyl­ko uprosz­cze­nia, ale lan­su­ją tre­ści z grun­tu anty­ewan­ge­licz­ne, przy­czy­nia­ją się de fac­to do demon­ta­żu chrze­ści­jań­skiej Euro­py, a więc tego, co rze­ko­mo pró­bu­ją bro­nić.

Dla uprosz­cze­nia obra­zu świa­ta sku­tecz­nie narzu­ca się obraz mul­ti­kul­tu­ra­li­zmu jako cho­ro­by toczą­cej zachod­nie spo­łe­czeń­stwa, zmu­sza­ją­cej do wyrzek­nię­cia się wła­snej toż­sa­mo­ści na rzecz bli­żej nie­okre­ślo­nej popraw­no­ści poli­tycz­nej. Pro­blem pole­ga jed­nak na tym, że tak rozu­mia­na mul­ti­kul­tu­ro­wość nie ma nic wspól­ne­go z praw­dzi­wą wie­lo­kul­tu­ro­wo­ścią, a jest tchórz­li­wym kon­struk­tem tchórz­li­wych poli­ty­ków, żyją­cych w oko­pach czar­no-bia­łe­go świa­ta. To narzę­dzie potrzeb­ne dla przy­kry­cia nie­udol­no­ści i bra­ku odwa­gi do rze­czo­we­go zmie­rze­nia się z wie­lo­wy­mia­ro­wym kon­glo­me­ra­tem wyzwań, któ­re bez wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści i sza­cun­ku wobec niej, są nie­roz­wią­zy­wal­ne — zwłasz­cza kwe­stia inte­gra­cji. Oczy­wi­ście, moż­na pro­wa­dzić aka­de­mic­ką dys­ku­sję, na ile wie­lo­kul­tu­ro­wość jest syno­ni­mem mul­ti­kul­tu­ra­li­zmu i na odwrót, nie­mniej w atmos­fe­rze medial­no-spo­łecz­ne­go shit­stor­mu roz­pry­ski­wa­ne­go w mediach i na pol­skich uli­cach, wszyst­ko spro­wa­dza się do pochwa­ły zawę­żo­ne­go i zuni­for­mi­zo­wa­ne­go odczu­wa­nia toż­sa­mo­ści — naj­le­piej w kate­go­riach jed­no­wy­zna­nio­wo-nacjo­na­li­stycz­nych.

Wie­lość kul­tur, men­tal­no­ści, ich wza­jem­ne prze­ni­ka­nie się, cza­sa­mi nawet prze­moż­ny wpływ mniej liczeb­nej kul­tu­ry na więk­szą, jest nie­od­łącz­ną czę­ścią reli­gii chrze­ści­jań­skiej. Zarów­no Sta­ry i Nowy Testa­ment, jak i pisma Ojców Kościo­ła, a tak­że póź­niej­sze dzie­ła teo­lo­gów są pro­duk­tem wie­lo­kul­tu­ro­wej sym­bio­zy. Inkul­tu­ra­cyj­na zdol­ność chrze­ści­jań­stwa wyni­ka z jed­nej stro­ny z mul­ti­kul­tu­ro­wo­ści chrze­ści­jań­stwa, a z dru­giej z jego ponad­kul­tu­ro­wo­ści (uni­wer­sa­li­zmu, kato­lic­ko­ści). Chrze­ści­jań­stwo — tak­że to pol­skie — nie sta­nie się słab­sze, bar­dziej zagro­żo­ne — jeśli otwo­rzy się na to, co inne. Sta­nie się słab­sze, jeśli szczel­nie zamknie się w murach wydu­ma­nej orto­dok­sji, wznio­słej i pięk­nie cele­bro­wa­nej, ale kapi­tu­lu­ją­cej w obli­czu ewan­ge­licz­ne­go pyta­nia: „Któż jest moim bliź­nim?”.

W 2000 roku kar­dy­nał Joseph Rat­zin­ger słusz­nie dia­gno­zo­wał wewnętrz­nie pustą Euro­pę „w pew­nym sen­sie spa­ra­li­żo­wa­ną zani­kiem sys­te­mu krą­że­nia; jest to kry­zys wysta­wia­ją­cy na ryzy­ko jej życie; musi się ona rato­wać prze­szcze­pa­mi, któ­re prze­kre­ślą jej auten­tycz­ną toż­sa­mość.” I tak też się sta­ło — w amo­ku podej­mu­je się wal­kę o Euro­pę, awan­tur­ni­czo ofe­ru­jąc prze­szcze­py w posta­ci nacjo­na­li­zmów i rosną­cej wro­go­ści do innych. Chrze­ści­jań­stwo sta­je się w tej cynicz­nej grze kon­ku­ren­cyj­ną ide­olo­gią (jed­ną z wie­lu) wobec isla­mu, a nie uni­kal­nym prze­sła­niem praw­dy i miło­ści. Znów war­to odwo­łać się do Rat­zin­ge­ra. Na rok przed wybo­rem na papie­ża nie­miec­ki teo­log, mówiąc o zagro­że­niach, stwier­dził:

W aktu­al­nym zde­rze­niu mię­dzy wiel­ki­mi demo­kra­cja­mi a ter­ro­ry­zmem o pro­we­nien­cji islam­skiej ujaw­nia­ją się jesz­cze głęb­sze kwe­stie. Wyglą­da na to, iż docho­dzi tu do zde­rze­nia dwóch wiel­kich sys­te­mów kul­tu­ro­wych, któ­re repre­zen­tu­ją dość odmien­ne for­my wła­dzy i orien­ta­cji moral­nej, czy­li o Zachód i islam. Ale co to jest Zachód? I co to jest islam? Są to dwa skom­pli­ko­wa­ne świa­ty, bar­dzo wewnętrz­nie zróż­ni­co­wa­ne, ale też pod wie­lo­ma wzglę­da­mi wza­jem­nie na sie­bie oddzia­ły­wu­ją­ce. Z tych powo­dów ostre prze­ciw­sta­wie­nie Zacho­du isla­mo­wi nie jest traf­ne.

Rozum i reli­gia, sza­cu­nek dla świec­ko­ści pań­stwa przy jed­no­cze­snym zacho­wa­niu chrze­ści­jań­skie­go ducha nie mogą być uza­sad­nie­niem dla gene­ro­wa­nia wro­go­ści i nie­chę­ci, kul­tu­ro­we­go pesy­mi­zmu i poli­ty­ki zamknię­cia jako odpo­wie­dzi na zło­żo­ność zja­wisk, jakie nastą­pi­ły i wciąż są przed nami.

Stra­sze­nie ludzi demo­na­mi i eska­lo­wa­nie nastro­jów to stwa­rza­nie ilu­zji, że poczu­cie bez­pie­czeń­stwa moż­li­we jest poprzez budo­wa­nie kul­tu­ro­we­go czy naro­do­we­go get­ta albo wspól­no­ty gett tak, jak­by świat żył wciąż w epo­ce kolo­nia­li­zmu. Wie­lo­kul­tu­ro­wość nie jest ani szan­są, ani zagro­że­niem — jest fak­tem już obec­nym, dobrem wpi­sa­nym w euro­pej­skie, w tym pol­skie DNA. Mul­ti­kul­ti nie jest wro­giem pol­sko­ści, ani tym bar­dziej chrze­ści­jań­stwa.

Zanik sys­te­mu krą­że­nia w euro­pej­skim pro­jek­cie nie jest wyni­kiem mul­ti­kul­ti, ale sta­no­wi kon­se­kwen­cję dzia­łań tchórz­li­wych i nie­udol­nych poli­ty­ków, skon­cen­tro­wa­nych na sobie Kościo­łów i łatwo­wier­nych oby­wa­te­li. Sil­ne spo­łe­czeń­stwo i pań­stwo nie boją się wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści, podob­nie jak nie boją się swo­jej prze­szło­ści — nie tyl­ko katedr gotyc­kich, ale i trud­nych momen­tów. Toż­sa­mość Euro­py — w wymia­rze histo­rycz­no-kul­tu­ro­wym — wyni­ka z chrze­ści­jań­stwa, a chrze­ści­ja­nie nie powin­ni się lękać, a robić swo­je jak przy­ka­za­no.

» Ekumenizm.pl: #Hejt nasz codzien­ny


Cyta­ty pocho­dzą z Joseph Rat­zin­ger: „Euro­pa. Jej pod­wa­li­ny dzi­siaj i jutro”, Kiel­ce 2005


Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.