Amisze zadecydują o wyborach w USA?
- 3 listopada, 2004
- przeczytasz w 2 minuty
Amisze, ultrakonserwatywna grupa anabaptystów (około 130 000 wiernych) żyjących jak w XVII wieku, najprawdopodobniej zagłosuje w wyborach prezydenckich w USA za obecnym prezydentem. Jest to o tyle ważna wiadomość, że ich największe skupiska są w stanach Ohio i Pennsylwanii, a zatem w tych, które są równo podzielone między zwolennikami Busha i Kerryego. Amisze, choć niechętnie głosują, gromadnie ruszyli do urn w kilku wypadkach. W 1952 roku zagłosowali za pobożnym prezbiterianinem (o mennonickich przodkach) Dwightem […]
Amisze, ultrakonserwatywna grupa anabaptystów (około 130 000 wiernych) żyjących jak w XVII wieku, najprawdopodobniej zagłosuje w wyborach prezydenckich w USA za obecnym prezydentem. Jest to o tyle ważna wiadomość, że ich największe skupiska są w stanach Ohio i Pennsylwanii, a zatem w tych, które są równo podzielone między zwolennikami Busha i Kerryego.
Amisze, choć niechętnie głosują, gromadnie ruszyli do urn w kilku wypadkach. W 1952 roku zagłosowali za pobożnym prezbiterianinem (o mennonickich przodkach) Dwightem Eisenhowere’m, by pokonać jego rywala, “bezbożnego unitarianina” Adelai Stevensona. Zrobili to pomimo swojego pacyfizmu oraz militarnej kariery generała. W 1961 roku głosowali przeciwko Kennedyemu, który był katolikiem, pamiętając, że ich przodkowie byli okrutnie prześladowani głównie przez katolików.
John Kerry jako kandydat ma poważne minusy w oczach Amiszów: jest katolikiem i nie jest religijnym fundamentalistą: popiera gejowskie związki cywilne oraz prawo kobiet do aborcji. Jak zauwazyl pewien komentator: biorac pod uwage jego poglądy, jego wyznanie to najmniejszy problem. Jednak George W.Bush też ma wady: rozpętał wojnę, w dodatku bez powodów.
Gdyw lipcu spotkał się ze starszyzną Amiszów, ci nie powiedzieli, że będą go popierać, ale zapewnili go o swoich modlitwach oraz o tym, że będą zachęcać swoich wiernych do głosowania w wyborach. Być może zatem o wynikach wyborów w XXI wieku zadecyduje sekta, żyjąca w rzeczywistościo 400 lat wcześniejszej…