Chcą, aby sprawiedliwości stało się zadość

Kościo­ły rzym­sko­ka­to­lic­ki i wspól­no­ty pro­te­stanc­kie z gmi­ny Nueva Guinea, poło­żo­nej 300 km. od Mana­gui, sto­li­cy Nika­ra­gui, doma­ga­ją się od poli­cji i wymia­ru­spra­wie­dli­wo­ści natych­mia­sto­we­go uka­ra­nia nasto­lat­ków ‑spraw­ców zbrod­ni doko­na­nej na trój­ce, mają­cych 5, 7 i 10 lat bra­ci. Kościo­ły wyda­ły w tej spra­wie spe­cjal­ne oświad­cze­nia.

Pod­wóch dniach nie­obec­no­ści­bra­ci w domu zna­le­zio­no ich oka­le­czo­ne i tor­tu­ro­wa­ne cia­ła. Dzie­ci zmar­ły w wyni­ku pod­cię­cia gar­deł. Docho­dze­nie poli­cji wyka­za­ło, że spraw­ca­mi tej strasz­nej zbrod­ni są dwaj, 17- i 11-let­ni nasto­lat­ko­wie, wujek i kuzyn ofiar.

Zamor­do­wa­ne dzie­ci nale­ża­ły do rodzi­ny z miej­sco­wo­ści San José, 40 km od Nueva Guinea, w któ­rej więk­szość miesz­kań­ców to człon­ko­wie róż­nych Kościo­łów ewan­ge­licz­nych. Do nie­daw­na w tym wiej­skim regio­nie było bar­dzo spo­koj­nie, ludzie żyli w har­mo­nii, upra­wia­jąc zie­mie, a prze­stęp­czość była mini­mal­na. Cała lokal­na spo­łecz­ność jest teraz wstrzą­śnię­ta tym, co się sta­ło.

Rodzi­ce zamor­do­wa­nych dzie­ci, Daniel Pra­via i Car­men Rodrígu­ez, wysła­li je we wto­rek 14 lute­go na pole, aby przy­nio­sły do domu jadal­ne bul­wy. Kie­dy nie powró­ci­ły, zaczę­to je poszu­ki­wać. Ich cia­ła zna­le­zio­no dwa dni póź­niej na brze­gu rze­ki Cedro Macho.

Poli­cja oprócz dwóch bez­po­śred­nich spraw­ców zbrod­ni aresz­to­wa­ła jesz­cze trzy inne oso­by. Cała piąt­ka mia­ła kąpać się w rze­ce, zaży­wa­jąc przy tym alko­hol i nar­ko­ty­ki.

Jak pod­kre­ślił jeden z ewan­ge­licz­nych lide­rów zaj­mu­ją­cych się dusz­pa­ster­stwem mło­dzie­ży, prze­stęp­czość wzra­sta w stre­fie rol­ni­czej Nika­ra­gui wraz ze wzro­stem spo­ży­cia alko­ho­lu i migra­cją chło­pów. Spo­wo­do­wa­ne jest to bra­kiem pra­cy i środ­ków utrzy­ma­nia na wsi.