Chrześcijanie w Libanie zareagowali na ataki
- 24 lutego, 2006
- przeczytasz w 1 minutę
Policja strzelała w powietrze i użyła gazu łzawiącego oraz wodnych armatek, aby rozproszyć tłum około 20 tysięcy muzułmanów, którzy wznosili okrzyki i skandował: “Kto obraża proroka Mahometa, powinien umrzeć”. Spalono około 50 samochodów, 40 sklepów i agencję banku. Jeden z manifestantów zginął w ogniu. Niszczono gaśnice, aby uniemożliwić gaszenie pożarów. Jeden z napisów oznajmiał: “Jesteśmy gotowi poświęcić dla ciebie, proroku Mahomecie, nasze dzieci”. […]
Policja strzelała w powietrze i użyła gazu łzawiącego oraz wodnych armatek, aby rozproszyć tłum około 20 tysięcy muzułmanów, którzy wznosili okrzyki i skandował: “Kto obraża proroka Mahometa, powinien umrzeć”. Spalono około 50 samochodów, 40 sklepów i agencję banku. Jeden z manifestantów zginął w ogniu. Niszczono gaśnice, aby uniemożliwić gaszenie pożarów. Jeden z napisów oznajmiał: “Jesteśmy gotowi poświęcić dla ciebie, proroku Mahomecie, nasze dzieci”.
Doszło również do starć z chrześcijanami zaraz po tym, jak muzułmańscy manifestanci obrzucili kamieniami jeden z maronickich kościołów i wybili szyby w biurze Czerwonego Krzyża. Aby ochronić swoje dzielnice młodzi chrześcijanie uzbroili się w kije i w żelazne pręty, ustawili barykady z zapalonych opon i zablokowali drogę, która łączy Beirut z Doliną Bekka, której ludność w olbrzymiej większości jest muzułmańska.