Ci, co nie zapomnieli o Kościele i Ziemi Cieszyńskiej
- 27 marca, 2005
- przeczytasz w 4 minuty
W dniu 8 lutego 2005 r. w Niemczech w Schwabisch Gmund zmarła nagle śp. Henryka Śliwka, ur. 2 stycznia 1923 r. w Kriwilnej k. Elbląga. Była matką licznej rodziny i żoną znanego w Cieszynie i okolicy “śpiewaka” śp. Rudolfa Śliwki ur. w 1917 r. w Hażlachu, a który zmarł przed ponad 6 laty w Schwäbisch Gmünd, niedaleko Stuttgartu. Losy, które ich połączyły, były dziwne. Spotkali się na obczyźnie podczas okrutnej II wojny światowej. Pani […]
W dniu 8 lutego 2005 r. w Niemczech w Schwabisch Gmund zmarła nagle śp. Henryka Śliwka, ur. 2 stycznia 1923 r. w Kriwilnej k. Elbląga. Była matką licznej rodziny i żoną znanego w Cieszynie i okolicy “śpiewaka” śp. Rudolfa Śliwki ur. w 1917 r. w Hażlachu, a który zmarł przed ponad 6 laty w Schwäbisch Gmünd, niedaleko Stuttgartu. Losy, które ich połączyły, były dziwne. Spotkali się na obczyźnie podczas okrutnej II wojny światowej.
Pani Henryka została zesłana do Niemiec na roboty, a pan Rudolf przebył Europę w wojsku, doznając licznych ran na ciele. Wspólna niedola złączyła ich w wierne sobie małżeństwo. Powrócili do Ojczyzny, za którą tęsknili. Bóg obdarzył ich małżeństwo liczną gromadą dzieci. Do ich troski należało także religijne wychowanie dzieci. Pamiętam, gdy byłem wikariuszem w Cieszynie w latach 1973–1978, jak nieraz widziałem panią Henrykę zmęczoną wracającą z pracy w szpitalu w Czeskim Cieszynie obładowaną żywnością, którą tam mogła taniej kupić. Dodatkowo prowadzili kiosk “Ruchu”, należeli do chóru misyjnego, a pan Rudolf jako tzw. “śpiewak”, brał udział prawie we wszystkich pogrzebach w Cieszynie, choć choroba astmy coraz bardziej dawała się we znaki. Brak odpowiednich lekarstw spowodował, że zdecydował się wraz z małżonką pozostać w Niemczech. Tu też ściągnął prawie wszystkie swoje dzieci wraz z ich rodzinami.
Ale smak obczyzny jest gorzki, zwłaszcza dla Cieszyniaka tak bardzo wrośniętego w swoją Ziemię Cieszyńską, o której się mówi, że gdy Pan Bóg ten skrawek świata stworzył to się uśmiechnął i dlatego jest taki piękny. Nic też dziwnego, że gdy we wrześniu 1978 r. byłem wraz z bp. Janem Szarkiem w Locarno w Szwajcarii, inny Cieszyniak, właściciel hotelu w okolicy Belinzona, pan Binek (zmarł w roku 2004) powiedział do nas, że gdy umrze życzyłby sobie, aby jego dusza wzniosła się po raz ostatni nad Ziemię Cieszyńską.
Tak też związani byli z Ziemią Cieszyńską i z parafią cieszyńską, z Kościołem Jezusowym śp. Henryka i Rudolf Śliwkowie. Toteż zapraszali nas do siebie. Bywał tam ks. proboszcz Jan Melcer z Małżonką, bywałem i ja z moją rodziną. A gdy śp. Rudolf Śliwka zaniemógł, kilka razy zapraszał mnie z Komunią Świętą w języku polskim. Była to najdalsza Komunia, jakiej udzielałem, bo około 1000 km w jedną stronę. Do Sakramentu Świętego przystępowała zawsze razem z nim jego Małżonką, która aż do samej śmierci otaczała go wspaniałą opieką.
Gdy zmarł, wtedy zgodnie z jego i życzeniem jego najbliższych, odprawiłem pogrzeb w języku polskim razem z niemieckim księdzem, a na trumnę rzuciłem garście ziemi z jego umiłowanego placu Kościelnego w Cieszynie. Także po roku odbyło się w miejscowym kościele w Schwäbisch Gmünd nabożeństwo w języku polskim ze wspomnieniem Zmarłego.
Czym oprócz tego ich przywiązania do polskiej mowy i wiary ojców wyrażali pamięć o macierzystej parafii w Cieszynie? Byli oboje ochotnymi dawcami ofiar na cele kościelne, na Bratnią Pomoc im. Gustawa Adolfa, na oświetlenie Kościoła Jezusowego, na cele charytatywne. Wspomagali także licznymi ofiarami pieniężnymi Polski Kościół Ewangelicko–Augsburski na Obczyźnie (Anglia), zwłaszcza w ofiarności na pismo tegoż Kościoła Poseł Ewangelicki utrzymując serdeczny kontakt z biskupem Władysławem Fierlą, a po jego nagłej śmierci, z Jego Małżonką Heleną Fierlową. Codziennie w ich mieszkaniu w Schwäbisch Gmünd odbywało się bowiem domowe nabożeństwo w języku polskim. Tam była w użytku, na co dzień stara postylla zwaną u nas Dambrówką, od najstarszych aż po najnowsze kazania i rozmyślania. Tam można było znaleźć Kalendarz Ewangelicki wraz Z Biblią, na co dzień i aktualną prasę ewangelicką.
Godzi się także wspomnieć człowieka, który zmarł równie nagle i nieoczekiwanie, jak śp. Henryka Śliwka. Jest to śp. diakon Reinhard Brakhage, który z ramienia Diakonii niemieckiej (Diakonisches Werk der EKD), od roku 1981 przez kilka lat naszego kryzysu narodowego i stanu wojennego wspomagał w najpotrzebniejsze dary Kościoły Śląskiego Oddziału Polskiej Rady Ekumenicznej oraz szpitale, ośrodki charytatywne i społeczne. Nie ma chyba ani jednego domu na całym Śląsku, który nie zaznałby wtedy pomocy, którą za naszym pośrednictwem kierował diakon R. Brakhage.
Zmarł nagle w wieku 76 lat w dniu 15 marca 2005 r. w pięknej części Bawarii, w Algäu, dokąd udał się na wypoczynek. Jego pogrzeb odbył się w dniu 21 marca 2005 r. w Remshalden na cmentarzu w dzielnicy Geradstetten. Wspominamy go przed Bogiem, Panem żywych i umarłych, razem z naszymi wiernymi zborownikami Henryką i Rudolfem Śliwka z wdzięcznością za wszystko, co dobrego uczynili dla bliźnich i dla Kościoła.
ks. Jan Gross
***
Pełna wersja tekstu ukazała się w Informatorze Parafialnym wydawanym przez Parafię Ewangelicko-Augsburską w Cieszynie.