Czy zgodzicie się państwo na pobranie narządów?
- 24 kwietnia, 2007
- przeczytasz w 2 minuty
Umarł mózg osoby wam bliskiej. Oddychanie podtrzymują maszyny. Czy zgodzicie się, państwo, żeby pobrane zmarłemu narządy uratowały innych ludzi? Minister zdrowia Zbigniew Religa chce, żeby każdy świadomie podpisywał deklarację woli pobrania narządów w wypadku nagłej śmierci. Pobranie narządów do przeszczepu nie zawsze jest możliwe z powodów czysto medycznych. Są choroby, które pobranie narządów wykluczają. Dawcami nie mogą być chorzy na raka i choroby zakaźne czy obciążeni chorobami […]
Umarł mózg osoby wam bliskiej. Oddychanie podtrzymują maszyny. Czy zgodzicie się, państwo, żeby pobrane zmarłemu narządy uratowały innych ludzi? Minister zdrowia Zbigniew Religa chce, żeby każdy świadomie podpisywał deklarację woli pobrania narządów w wypadku nagłej śmierci.
Pobranie narządów do przeszczepu nie zawsze jest możliwe z powodów czysto medycznych. Są choroby, które pobranie narządów wykluczają. Dawcami nie mogą być chorzy na raka i choroby zakaźne czy obciążeni chorobami genetycznymi.
- Teraz, jeśli na oddziałach są potencjalni dawcy, nie wszystkie okazje są wykorzystywane, właśnie dlatego że brakuje koordynatorów — mówi dla Gazety Wyborczej prof. Zbigniew Włodarczyk, kierownik kliniki transplantologii w Collegium Medicum w Bydgoszczy. Lekarz nie ma większych problemów ze stwierdzeniem, że nastąpiła śmierć mózgu. Sprawdza po kolei, czy źrenica pacjenta reaguje na światło, czy występują odruchy wymiotne i kaszlowe po podrażnieniu gardła i tchawicy, odruchy bólowe, np. po ucisku płytki paznokciowej w okolicy wzrostowej. Na koniec anestezjolog wykonuje tzw. próbę kaloryczną, która polega na polaniu błony bębenkowej w uchu lodowatą wodą i sprawdzeniu, czy nie wywołuje to oczopląsu. Jeśli pacjent nie reaguje, komisja lekarska stwierdza śmierć mózgową.
- W takich wypadkach potrzebny jest w szpitalu ktoś, kto w odpowiedni sposób zapyta rodzinę o zgodę na pobranie narządów zmarłego — mówi prof. Rowiński. Teraz nie zawsze jest to łatwe. Krzysztof Pabisiak z kliniki chirurgii ogólnej i transplantacyjnej w Szczecinie: — Pamiętam rozmowę z rodziną zmarłego 39-latka. Nie wiedziałem, czy w ogóle zrozumieją, o czym mówię. Najprościej jak można, zacząłem tłumaczyć, że ich bliski nie żyje. Umarł jego mózg, bo był ciężko uszkodzony. Pracują tylko maszyny, ale za kilka dni nawet one nie będą w stanie utrzymać sztucznego oddychania. Zapytałem, czy zgodzą się, żeby narządy ich syna uratowały innych ludzi. Powiedziałem, że trzeba je pobrać teraz, bo za kilka dni nie będzie można ich uruchomić w obcym organizmie, bo będą już martwe jak mózg. Zgodzili się, gdy usłyszeli, że uratuje to życie trzem osobom.