Społeczeństwo

Dlaczego niektórzy akceptują Chrystusa, a odrzucają Kościół?


Od dłuż­sze­go już cza­su jed­nym z moich pod­sta­wo­wych zain­te­re­so­wań teo­lo­gicz­nych jest rela­cja mię­dzy czło­wie­kiem a Kościo­łem, jest ekle­zjal­ność ludzi wie­rzą­cych w Boga. Zaś jed­nym z celów teo­lo­gi­zo­wa­nia – ucze­nie ludzi miło­ści do Kościo­ła, któ­rą uwa­żam za abso­lut­nie koniecz­ną do odnaj­dy­wa­nia wspól­nej płasz­czy­zny dia­lo­gu doty­czą­ce­go wie­lu kwe­stii.By jed­nak umieć uczyć ludzi miło­ści do Kościo­ła, jed­nym z kro­ków, któ­ry trze­ba wyko­nać, jest ana­li­za pro­ble­mu przyj­mo­wa­nia przez ludzi Chry­stu­sa przy rów­no­cze­snym […]


Od dłuż­sze­go już cza­su jed­nym z moich pod­sta­wo­wych zain­te­re­so­wań teo­lo­gicz­nych jest rela­cja mię­dzy czło­wie­kiem a Kościo­łem, jest ekle­zjal­ność ludzi wie­rzą­cych w Boga. Zaś jed­nym z celów teo­lo­gi­zo­wa­nia – ucze­nie ludzi miło­ści do Kościo­ła, któ­rą uwa­żam za abso­lut­nie koniecz­ną do odnaj­dy­wa­nia wspól­nej płasz­czy­zny dia­lo­gu doty­czą­ce­go wie­lu kwe­stii.

By jed­nak umieć uczyć ludzi miło­ści do Kościo­ła, jed­nym z kro­ków, któ­ry trze­ba wyko­nać, jest ana­li­za pro­ble­mu przyj­mo­wa­nia przez ludzi Chry­stu­sa przy rów­no­cze­snym odrzu­ca­niu przez nich Jego Kościo­ła.




W trak­cie tego­rocz­ne­go Nie­za­leż­ne­go Nauko­we­go Spo­tka­nia Mło­dych (NNSM) w Rze­szo­wie, któ­re uda­ło mi się zor­ga­ni­zo­wać (wraz z moją Anią) już po raz trze­ci, roz­ma­wia­li­śmy o wie­rze mło­dych (temat Mło­dzi a wia­ra).




Z pierw­szej pre­zen­ta­cji Mło­dzi a wia­ra. Sta­ty­sty­ki, bada­nia son­da­że przy­go­to­wa­nej przez stu­dent­kę IV roku socjo­lo­gii Uni­wer­sy­te­tu Rze­szow­skie­go Annę Wiśniew­ską mogli­śmy się dowie­dzieć, że z licz­bą mło­dych euro­pej­czy­ków przy­zna­ją­cych się do wia­ry w Boga nie jest wca­le tak źle i w zasa­dzie, to dekla­ru­je ją więk­szy pro­cent ludzi, któ­rzy nie prze­kro­czy­li jesz­cze 25. roku życia, niż ludzi star­szych. Gorzej już jeśli zapy­ta­li­by­śmy ilu z tych mło­dych wie­rzy w Jezu­sa Chry­stu­sa, Jego Bóstwo etc… Pew­nie jed­nak i z tym nie jest jesz­cze tak tra­gicz­nie. Gdy jed­nak pyta­my o utoż­sa­mia­nie się z Kościo­łem i pre­zen­to­wa­ny­mi prze­zeń war­to­ścia­mi, to już wyni­ki mamy zatrwa­ża­ją­ce.




Coraz wię­cej osób (zwłasz­cza mło­dych), mimo że wycho­dzi naprze­ciw swej natu­ral­nej potrze­bie poszu­ki­wa­nia Trans­cen­den­cji, odrzu­ca poszu­ki­wa­nie zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­ne.




Do tych nie­po­ko­ją­cych wyni­ków, w roz­mo­wie, któ­ra – jak zwy­kle – mia­ła miej­sce po pre­lek­cji, wró­ci­ła sio­stra Anna Telus, dyrek­tor Liceum Ogól­no­kształ­cą­ce­go i Gim­na­zjum imie­nia Jana Paw­ła II Sióstr Pre­zen­tek w Rze­szo­wie, któ­ra popro­si­ła mło­dych obec­nych na III NNSM o pró­bę udzie­le­nia odpo­wie­dzi na pyta­nie: dla­cze­go tak jest. Gene­ral­nie odpo­wie­dzi poszły w trzech kie­run­kach:


1) Odrzu­ca­nie Kościo­ła i naszej wia­ry, powo­du­je brak świa­dec­twa ze stro­ny kato­li­ków.


2) Odrzu­ca­nie Kościo­ła jako insty­tu­cji doko­nu­je się w imię pro­gra­mo­we­go indy­wi­du­ali­zmu reli­gij­ne­go. Wyni­ka ze złe­go rozu­mie­nia samej reli­gij­no­ści, jak i Kościo­ła. Czę­sto wysu­wa się też postu­lat, jako­by reli­gia mia­ła być spra­wą pry­wat­ną.


3) Osła­bie­nie auto­ry­te­tu Kościo­ła powo­du­je ostra kry­ty­ka ze stro­ny mediów, pole­ga­ją­ca na szu­ka­niu sen­sa­cji i uwy­pu­kla­niu tego, co naj­gor­sze.




Rów­nież w arty­ku­le Księ­dza Pro­fe­so­ra Maria­na Rusec­kie­go zosta­ły uwzględ­nio­ne pierw­sze dwa z powyż­szych powo­dów. Moż­na jed­nak powie­dzieć, że autor kła­dzie zde­cy­do­wa­ny nacisk na dru­gi z nich, czy­li pod­kre­śla­nie indy­wi­du­ali­zmu reli­gij­ne­go. Rusec­ki mówi o powszech­nym odrzu­ca­niu insty­tu­cjo­na­li­zmu, któ­re zazwy­czaj pro­wa­dzi jed­nak w efek­cie do znie­wo­leń i to rów­nież insty­tu­cjo­nal­nych. Wszak­że nawet anar­chi­ści, któ­rzy w swych postu­la­tach odrzu­ca­ją wszel­ką insty­tu­cję, sami rów­nież mają swo­ją orga­ni­za­cję. Czę­sto takie odcho­dze­nie od Kościo­ła wią­że się z zami­ło­wa­niem do nowin­kar­stwa, a w efek­cie nie­jed­no­krot­nie koń­czy się to bar­dzo poważ­ny­mi znie­wo­le­nia­mi.




Ksiądz Pro­fe­sor twier­dzi rów­nież, że jed­nym z pro­ble­mów jest błęd­ne rozu­mie­nie Kościo­ła. To bar­dzo bole­sne, że znacz­na część kato­li­ków nie­zbyt dobrze zna swo­ją wia­rę i w efek­cie zupeł­nie jej nie rozu­mie. Brak więc świa­do­mo­ści ekle­zjo­lo­gicz­nej.




Powo­dów takiej posta­wy jest wie­le. Jako jeden z kil­ku pod­sta­wo­wych autor wymie­nia pro­te­stan­ty­za­cję men­tal­no­ści kato­li­ków. Stoi ona rów­nież u postaw wyżej wymie­nio­ne­go indy­wi­du­ali­zmu. Luter bowiem odrzu­ca­jąc zbaw­cze pośred­nic­two Kościo­ła przy­jął aksjo­mat, że każ­dy czło­wiek nawią­zu­je bez­po­śred­ni kon­takt z Bogiem bez czy­jej­kol­wiek media­cji, gdyż jedy­nym pośred­ni­kiem jest Jezus Chry­stus. W kolej­nych wie­kach teo­lo­gia pro­te­stanc­ka poszła jesz­cze dalej twier­dząc, że Chry­stus nie zało­żył Kościo­ła, ale jako insty­tu­cja powstał on dopie­ro w II czy III wie­ku ze wzglę­dów prag­ma­tycz­nych. Takie poglą­dy pre­zen­to­wa­li mię­dzy inny­mi A. Har­nack czy R. Bult­mann.




Wywo­dzą­cy się z pro­te­stan­ty­zmu pogląd, o tym, że Kościół nie jest jedy­nym pośred­ni­kiem zba­wie­nia jest rów­nież współ­cze­śnie wyraź­nie obec­ny i może­my powie­dzieć, że w mediach jest jed­nym z aksjo­ma­tów dzien­ni­ka­rzy „popraw­nych poli­tycz­nie”.




Ks. Rusec­ki sprze­ci­wia się nato­miast poglą­do­wi, że wiel­kie zna­cze­nie mogą mieć błę­dy ludzi Kościo­ła. Podzie­lam ten pogląd. Oczy­wi­ście Kościół zawie­ra ele­ment ludz­ki ska­żo­ny grze­chem, a błę­dy ludzi Kościo­ła są wszech­obec­ne, nie­mniej wyda­je się, że tak napraw­dę nie jest to praw­dzi­wy powód nie­wia­ry w Kościół. Wszak­że nie spo­sób rozu­mo­wo wykon­cy­po­wać, że war­to opu­ścić insty­tu­cję, któ­ra jako jedy­na może dać zba­wie­nie, tyl­ko dla­te­go, że nie podo­ba się komuś postę­po­wa­nie nie­któ­rych czy nawet więk­szo­ści jej człon­ków. Tako­we odej­ście od Kościo­ła, może być więc opar­te jedy­nie na uczu­ciach i może mieć miej­sce wyłącz­nie, gdy te ostat­nie zawład­ną rozu­mem, a wykoń­czo­ny psy­chicz­nie czło­wiek powie: „Dłu­żej nie wytrzy­mam”.




Wyda­je się więc, że odej­ście od Kościo­ła wyni­ka w takich wypad­kach nie tyle z błę­dów ludzi Kościo­ła, co raczej z bra­ku rozu­mie­nia samej Jego isto­ty i wia­ry w nie­go, któ­rą prze­cież wyzna­je­my pod­czas coty­go­dnio­wej nie­dziel­nej Eucha­ry­stii. Gdy ktoś nie zda­je sobie spra­wy czy nie wie­rzy w to, że Kościół to nie tyl­ko ludzie, ale jest w nim rów­nież obec­ny ele­ment wer­ty­kal­ny, to nie spo­sób prze­ko­nać go, że war­to w tym­że pozo­stać, cho­ciaż ludzie Kościo­ła oszu­ku­ją, wyko­rzy­stu­ją słab­szych, szu­ka­ją przede wszyst­kim wła­sne­go dobra etc… Jeśli może­my więc mówić tutaj o jakiej­kol­wiek winie ludzi Kościo­ła, to nie jest to nie pole­ga ona na nie­mo­ral­nym postę­po­wa­niu, ale raczej na tym, że człon­ko­wie Kościo­ła nie zna­ją jego naucza­nia bądź weń nie wie­rzą. Nato­miast czy to jest efek­tem kiep­skie­go prze­ka­zu tre­ści wia­ry przez naucza­ją­cych czy raczej oso­bi­stej igno­ran­cji – trud­no powie­dzieć. Zapew­ne bywa róż­nie.




Pod­su­mo­wu­jąc M. Rusec­ki kon­sta­tu­je, że poda­ne wyżej racje nie uspra­wie­dli­wia­ją ludzi, któ­rzy wie­rząc w Chry­stu­sa odrzu­ca­jąc Jego Kościół. Wyni­ka­ją one z bra­ku rozu­mie­nia kim jest Chry­stus i kim jest Jego Kościół. Oko­licz­no­ści zewnętrz­ne nie mogą tłu­ma­czyć oddzie­le­nia Chry­stu­sa od Kościoła(6).




Cie­ka­wym uzu­peł­nie­niem, w któ­rym zawar­ta jest odpo­wiedź na zarzut o indy­wi­du­al­nym cha­rak­te­rze reli­gij­no­ści, niech będą sło­wa wypo­wie­dzia­ne w kolej­nej pre­lek­cji pod­czas sze­ro­ko już omó­wio­ne­go III NNSM przez księ­dza dok­to­ra Sta­ni­sła­wa Harę­zgę. Zwró­cił on bowiem uwa­gę na fakt, że wia­ra ogra­ni­czo­na do pry­wat­ne­go wymia­ru nie jest praw­dzi­wą wia­rą, bo jeśli wcho­dzi­my w rela­cję z Bogiem, któ­ry jest Miło­ścią, to musi­my się otwie­rać na dru­gich.




Gdy jed­nak już żad­ne racjo­nal­ne argu­men­ty nie prze­ma­wia­ją do dys­ku­tan­ta, ja oso­bi­ście for­mu­łu­ję zazwy­czaj odważ­ny argu­ment nawią­zu­ją­cy w dużej mie­rze do zakła­du Pas­ca­la, ale doty­czą­cy tro­chę innej płasz­czy­zny: Wia­ra zawsze pozo­sta­nie wia­rą, nigdy nie będzie wie­dzą. Jeśli tak, to logicz­nie rozu­mu­jąc, musi­my zało­żyć, że może ist­nieć jakaś moż­li­wość pomył­ki. Jed­nak ja oso­bi­ście wolę zary­zy­ko­wać pój­ście dro­gą Jana Paw­ła II, Bene­dyk­ta XVI, św. Joan­ny Beret­ty Mol­la, Jose­ma­rii Escri­vy, księ­dza pro­fe­so­ra Jerze­go Szy­mi­ka i innych wiel­kich auto­ry­te­tów, czy­li pój­ście dro­gą Kościo­ła, niż szu­ka­nia wła­snej dro­gi. Szan­sa, że razem z nimi pobłą­dzę jest znacz­nie mniej­sza. A prze­cież bój toczy się o naj­wyż­szą war­tość: o Praw­dę… o Zba­wie­nie…




Paweł Pomia­nek


Tekst powstał w paź­dzier­ni­ku 2005 roku. Został wów­czas publicz­nie wygło­szo­ny. Nie był dotąd publi­ko­wa­ny. Jest siód­mą czę­ścią cyklu „Krót­kie for­my myślo­we”.


+++



M. Rusec­ki, Dla­cze­go nie­któ­rzy akcep­tu­ją Chry­stu­sa, a odrzu­ca­ją Kościół, w: Pro­ble­my współ­cze­sne­go Kościo­ła, pod red. Tegoż, Lublin 1997.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.