Krytyka bardziej boli niż przybicie do Krzyża!
- 3 października, 2004
- przeczytasz w 2 minuty
Bojaźń nasza w czasach dzisiejszych może być dość duża. Codziennie słyszymy jak wielu ludzi na całym świecie cierpi. Jesteśmy dzisiaj słabi, my chrześcijanie szczególnie.A Chrystus staje się dla nas po prostu legendą. Nie chcemy przyjąć do wiadomości, że Jezus przyszedł na Ziemię, aby zostawić nam naukę Swojej Miłości, byśmy przez nią dostąpili zbawienia. Ale my się boimy, boimy się usłyszeć krytykę o nas samych. Jesteśmy tak bardzo przywiązani […]
Bojaźń nasza w czasach dzisiejszych może być dość duża. Codziennie słyszymy jak wielu ludzi na całym świecie cierpi. Jesteśmy dzisiaj słabi, my chrześcijanie szczególnie.A Chrystus staje się dla nas po prostu legendą. Nie chcemy przyjąć do wiadomości, że Jezus przyszedł na Ziemię, aby zostawić nam naukę Swojej Miłości, byśmy przez nią dostąpili zbawienia.
Ale my się boimy, boimy się usłyszeć krytykę o nas samych. Jesteśmy tak bardzo przywiązani do własnego „ja”, do własnego szacunku, że nawet nie widzimy naszej pychy. Nawet wiele osób, skądinąd dobrych, poddanych krytyce przybiera postawę ofiar, lub broni się, napada na innych i buntuje. Łatwo iść za Chrystusem działającym cuda, modlącym się na Górze Tabor i podczas Ostatniej Wieczerzy, ale tchórzliwie od Niego uciekamy, gdy przychodzi chwila, by pójść do Getsemani, czy na Golgotę.
A co zrobiłby święty, lub ten, kto chciałby takowym zostać? Jeśli krytyka jego osoby byłaby słuszna, to starałby się poprawić i dziękować Bogu za promień Jego światła. Ale gdyby okazało się, że krytyki, podejrzenia, oszczerstwa, złośliwości, prześladowania są niesłuszne to także powinien dziękować Bogu i wejść w tajemnicę Miłości Absolutnej: odrzuconej, znieważonej, podeptanej, spotwarzanej, zawstydzonej.
Powinien dziękować Bogu, że pozwala mu ofiarować siebie, całe swoje „ja”, włącznie z godnością i własnym życiem; że może uczestniczyć w opływającym i broczącym krwią Miłosierdziu Zbawiciela i Odkupiciela ludzkości.
Wezwani do świętości jesteśmy wszyscy, a nie umiemy zapomnieć o własnej osobie, nie potrafimy (nie ma w nas takiej woli) przyjmować upokorzeń bez urazy. Napełnijmy nasze serca radością nawet w chwilach trudnych. Wstępujmy na krzyż i pozwólmy przybić się do niego razem z Jezusem, obok niego, tuż przy Nim.