Modern Tate Gallery: “Shrinking Childhood”
- 7 lutego, 2005
- przeczytasz w 3 minuty
Kiedy w krótkim, bożonarodzeniowym programie arcybiskup Rowan Willimas, honorowy zwierzchnik anglikanów, zachęcał do odwiedzenia tej niezwykłej wystawy, ton jego głosu zdradzał drżenie, które nie przystoi postaciom doskonale obeznanym z telewizją publiczną. Szukając słów, zachęcał on widzów do poświęcenia chwili ich cennego czasu na odwiedzenie wystawy prac dzieci zaprezentowanej przez charytatywną organizację “Kids Company” działająca w Wielkiej Brytanii. Wystawa ma miejsce w specjalnie wybudowanych na tę okazję pawilonach po prawej stronie […]
Kiedy w krótkim, bożonarodzeniowym programie arcybiskup Rowan Willimas, honorowy zwierzchnik anglikanów, zachęcał do odwiedzenia tej niezwykłej wystawy, ton jego głosu zdradzał drżenie, które nie przystoi postaciom doskonale obeznanym z telewizją publiczną. Szukając słów, zachęcał on widzów do poświęcenia chwili ich cennego czasu na odwiedzenie wystawy prac dzieci zaprezentowanej przez charytatywną organizację “Kids Company” działająca w Wielkiej Brytanii.
Wystawa ma miejsce w specjalnie wybudowanych na tę okazję pawilonach po prawej stronie głównego wejścia do Tate Modern i jest otwarta do 17. lutego.
Dlaczego warto poświęcić jej trochę czasu?
Wszyscy słyszeliśmy o losie dzieci maltretowanych w rodzinach, wykorzystywanych seksualnie i zmuszanych do prostytucji, dzieci kupowanych i sprzedawanych niczym meble, bądź też już od młodych lat służących jako pośrednicy dla narkotykowych dealerów. Takie obrazy, zdjęcia, reportaże znamy z różnych środków masowego przekazu.
Tym razem jednak, na tyle na ile to możliwe, dzieci te mają głos, a wypowiadają się poprzez różne prace plastyczne, listy, proste wiersze, zaproszenie nas do pokoju sypialnego, gdzie zastaje im odebrana niewinność przez tych, którzy powinni jej i ich chronić.
Wystawa jest głosem, krzykiem, płaczem, ciszą dzieci odartych z ludzkiej godności, nie okrytych rodzicielska miłością, dzieci okaleczonych przez brutalny świat dorosłych. Tu się zatrzymam, gdyż podobnie jak i Rowan Willimas nie znam słów, aby opisać cierpienie najmłodszych… “Kids Company” pracuje wśród takich właśnie małych, bezdomnych obywateli naszego świata. Jej członkowie: nauczyciele i psychoterapeuci starają się nie tylko dotrzeć do tych małych istot i przez pracę z nimi, w ich środowiskach, wnieść ciepło i bezpieczeństwo do ich życia.
“Kids Company” nie ma wielkich biur, urzędników, high-tech urządzeń, ale stara się dotrzeć do jak największej liczby chlopców i dziewcząt, często rodzeństw i całych rodzin, żyjących w świecie brutalności i narażonych na psychiczną oraz emocjonalną degradację.
Jak ma się owa wystawa i cały problem do naszego, czy mojego indywidualnego życia? Czyżby był to jeszcze jeden problem tego świata, z którym mielibyśmy się uporać jako bądź to Polacy z brytyjskimi paszportami, bądź też nowo przybyli emigranci?
Na to pytanie osobistą odpowiedź musi znaleźć każdy odwiedzający Tate Modern. Jednak jaka by ona nie była, raz jeszcze doświadczamy prawdy wyrażonej przez innego duchownego: “Nikt nie jest samotną wyspą. Każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu. I jeśli morze podmyje i zabierze choćby najmniejszy skrawek, półwysep czy brzeg, to cierpi na tym cały kontynent, cały ląd. Podobnie jest z nami — kiedy jakiś człowiek cierpi, odczuwa to w mniejszym lub większym stopniu każdy z nas. Każdego z nas wtedy w pewnym sensie ubywa. Nikt nie jest bowiem samotną wyspą.” Shrinking Childhood - wystawa czynna do 17-tego lutego.
***
Tekst ukazał się pierwotnie na witrynie Londynek.net