Moja Reformacja
- 23 stycznia, 2003
- przeczytasz w 6 minut
Kazimierz Bem Moja Reformacja „Jeżeli Bóg zechce objawić wam cokolwiek przez inne swoje narzędzie, bądźcie gotowi otrzymać je, tak jakbyście byli gotowi otrzymać jakąś prawdę ode mnie lub mojej posługi. Jestem bowiem głęboko przekonany, że Pan ma jeszcze wiele prawdy i światła do objawienia ze swego Słowa” ‑John Robinson, przemawiający do Purytanów wypływających do Nowego Świata (1620) Wracałem z nabożeństwa reformacyjnego. W Holandii nie świętuje się bowiem w sam […]
Kazimierz Bem
Moja Reformacja
„Jeżeli Bóg zechce objawić wam cokolwiek przez inne swoje narzędzie, bądźcie gotowi otrzymać je, tak jakbyście byli gotowi otrzymać jakąś prawdę ode mnie lub mojej posługi. Jestem bowiem głęboko przekonany, że Pan ma jeszcze wiele prawdy i światła do objawienia ze swego Słowa”
-John Robinson, przemawiający do Purytanów wypływających do Nowego Świata (1620)
Wracałem z nabożeństwa reformacyjnego. W Holandii nie świętuje się bowiem w sam Dzień Reformacji, ale raczej w niedzielę poprzedzającą 31 października, zwaną stąd „Niedzielą Reformacji”. Nabożeństwo we francuskim kościele reformowanym prowadzone przez dwóch pastorów oraz panią pastor, połączone było z Wieczerzą Pańską.
Oprócz „Warownym Grodem” po francusku, śpiewaliśmy oczywiście Psalmy do melodii ułożonych w Genewie jeszcze za życia Kalwina i Bezy. W gotyckim kościele, w otoczeniu potomków hugenotów oraz afrykańskich imigrantów, śpiewałem w rytm bojowej melodii Psalmu 68:Mais, en présence du Senigneur, / Les Justes chantant sa grandeur / Et sa gloire immortelle; / Car sur la nue il est porté, / Son nom est plein de majesté, / Le Seigneur il s’appelle. / Réjouissez vouz devant lui: / il est de la veuve l’appui, / Des orphelins le père; / Aux captifs il porte secours/ Et de l’affligé tous les jours / Il entand la prière
”- co w dość swobodnym przekładzie oznacza:
„Ale, w obecności Pana, sprawiedliwi wychwalają jego wielkość i nieśmiertelną chwałę, albowiem z nicości ich powołał, jego imię jest pełne chwały, Pan to jego imię. Radujcie się zatem przed nim: pomocą jest dla wdowy, ojcem dla sieroty, ucieczką dla uwięzionych i zawsze wysłuchuje modlitw utrapionych.”
No tak, ale dlaczego poszedłem na to właśnie nabożeństwo, kiedy mogłem spokojnie śpiewać szkockie prezbiteriańskie psalmy w swojej macierzystej parafii? Dlaczego uczęszczam co rok na nabożeństwa reformacyjne, prawie 500 lat po tym wydarzeniu? Stawiając sprawę na ostrzu noża: jaki to ma sens na początku XXI wieku?
Nie przychodzę na nie tylko ze względu na to, że tak trzeba, albo żeby napić się kawy po nabożeństwie i porozmawiać. Nie, za każdym razem gdy śpiewam „Warownym Grodem” zastanawiam się, co to wszystko ma za znaczenie dzisiaj. Reformacja i jej pamiątka skłania mnie do przemyśleń na temat Kościoła na ziemi. Myślę wtedy o tym, jak wpłynęła ona na kościoły reformacyjne, ale także i na katolicyzm i prawosławie. Pamiątka Reformacji jest dniem refleksji na temat, gdzie my wszyscy jesteśmy i gdzie zdążamy. Gdzie powinniśmy zdążać.
Co mnie niepokoi?
Martwi mnie coś, co nazywam trywialnie „kompleksem staruszka”. Przejawia się on zwykłe w kazaniach niektórych kaznodziejów westchnieniem lirycznym: „Za dawnych czasów było lepiej”. Kiedy słyszę ten uroczy zwrot od razu ciarki mnie przechodzą. Wiem bowiem, że zaraz usłyszę lamentację o upadku obyczajów, o zgorszeniu, o rozpuście i rui, o „odchodzeniu” i ogólnym upadku. Następnie następuje cześć „chwalebna” kazania, która jest jeszcze gorsza. Otóż w niej dowiaduję się o pobożnym ludku, który to gdzieś i kiedyś „trzymał się” i „nie odstępował”, modlił się, pracował, nie ulegał rujom i rozpuście, a i tak się rozmnażał! Generalnie ów ludek żył „po bożemu” — cokolwiek ma to oznaczać. Wzory życia z XVI, XVII, XVIII wieku mają pozostać niezmienne i dzisiaj. Zwykle na zakończenie wzywany jestem do „powrotu”, chociaż nigdy nie byłem w miejscu, do którego mam powrócić.
Nic dziwnego, że młodzież drzwiami i oknami ucieka w popłochu z kościołów. Jeżeli bowiem przypatrzymy się owym „pobożnym” pokoleniom, to ujrzymy wojny, morderstwa, biedę i nędzę, ciemnotę i fanatyzm, rasizm, dyskryminację i nienawiść, zachowania ludzi i kościołów, które teraz przyprawiają nas o mdłości. A przecież ci chwalebni rzekomo „nie odstępowali” i „trzymali się”.
Martwi mnie w dzisiejszym kościele tendencja do wyrabiania sobie nowych wrogów, wokół których kaznodzieja grupuje swoich parafian. Zamiast mobilizować ich do działań pozytywnych, wskazuje się na rzekomych wrogów: kobiety pastorki, homoseksualiści w kościele, liberalni teologowie, hermeneutykę biblijną etc. Kiedyś mówiliśmy o spisku Żydów, masonów i cyklistów, dziś pochodnię dzierżą już tylko ci ostatni i kontynuują tę swoją krecią robotę z pomocą ordynowanych bab i krypto ateistów na uniwersytetach teologicznych. Nie przesadzam! Słyszałem o pewnym duchownym jednego z polskich kościołów protestanckich, który z miną odkrywcy Ameryki oświadczył, iż ateizację społeczeństwa na Zachodzie spowodowało ordynowanie kobiet. Głębokość i odkrywczość tej myśli mówi sama za siebie. Podobne przykłady można mnożyć.
Ktoś kiedyś pisał o „Protestanckiej alternatywie”. Obawiam się, że o ile opisane pobieżnie przeze mnie procesy nie zostaną zahamowane, nie będzie żadnej alternatywy. Kaznodzieje będą wracali do czasów, kiedy kobiety szły kilka kroków za małżonkiem, nie odzywały się w kościele, nie głosowały, tylko zakrywały się przed chutliwymi aniołami, harowały w domu i w polu. W tamtych dobrych czasach innowierców paliło się na stosie lub wieszało, kamieniowało cudzołożnice, istniała pańszczyzna, niewolnictwo i cenzura. Toż to było życie „po bożemu” i do takiego wzorca mamy dążyć. Oto owa świeża alternatywa!
Problem w tym, że słysząc tak głoszoną Ewangelię młodzież ucieknie zupełnie z kościołów, bo niewielu odpowiada życie Amiszów. Pozostałym w pustym kościele duchownym i świeckim zostanie tylko zgasić światło.
Co mnie cieszy?
Cieszą mnie młodzi duchowni w Polsce, którzy pomimo narastającej fali opisanej powyżej, usiłują odczytać Słowo tak, by u progu XXI wieku było wiarygodne i żywe, a nie stawało się jakąś kiepską groteską tego, co powiedział Nasz Pan. Ci młodzi pastorzy są wielką nadzieją nas wszystkich! Pozostaje ufać, że świat ich nie złamie i nie oswoi.
Cieszy mnie fakt, że coraz więcej kościołów na świecie zrywa z dwutysiącletnią praktyką dyskryminacji kobiet w kościele. Czas, gdy mężczyźni używali Dobrej Księgi, by uzasadnić trzymanie kobiet w domach, bić, uważać za istoty niższe, głupsze i słabsze — dobiega końca. Kończy się też pole manewru dla tych teologów, którzy na podstawie Dobrej Księgi chcą taki stan utrzymać. Nie jest się wiarygodnym, gdy mówimy, że dla Boga jesteśmy równi, ale kobiety nie mogą być pastorami, ze względu na swoją budowę fizjologiczną. Nie oczekujmy po Stworzycielu naszej małostkowości, braku wyobraźni i szowinizmu – naszego jest aż nadto. Mam nadzieję, że wraz z ordynowaniem pierwszych kobiet pastorów i księży wzbogacimy naszą duchowość i pozwolimy na przepływ świeżego prądu powietrza przez kościoły i Kościół.
Cieszy mnie, że i inne grupy w społeczeństwie, dotychczas spychane i marginalizowane powoli odnajdują swoje prawowite miejsce Kościele Chrystusowym: Murzyni,
homoseksualiści, Azjaci, ubodzy, Indianie, niedorozwinięci, Maorysi, niepełnosprawni i Aborygeni, pokazują nam iż można przeżywać Zmartwychwstałego na inny i wspaniały sposób. Nowe spojrzenie i kościoły inkluzywne pokazują nam jak wielkie możliwości życia i rozwoju daje nam Stwórca. Raz jeszcze przed naszymi oczyma, nienawiść i pogarda przekształcona zostaje przez Boga w miłość i dobro. Raz jeszcze widzimy, iż Pismo nie kłamie mówiąc „Ja jestem Bogiem Żywym!”.
Cieszą mnie nowe inicjatywy teologiczne, liturgiczne, kościelne i ekumeniczne, poszukiwania nowych sposobów dotarcia z Ewangelią do pokolenia X i „Big Brothera”. I chociaż często zdarzają się pomyłki, potknięcia i niedociągnięcia, to jednak nie robi błędów tylko ten, kto nic nie robi. Co wieczór dziękuję w swoich modlitwach za te inicjatywy i proszę, żeby ci nowi żniwiarze nigdy się nie zniechęcili.
Jestem chrześcijaninem. Co niedziela recytuję razem z całym Kościołem Credo, w którym wyznaję wiarę w Boga Zmartwychwstałego i Żywego. Wierzę głęboko, że XXI wiek będzie wiekiem, w którym będziemy mogli wszyscy raz zgromadzić się razem i bez względu na nasz kolor skóry, płeć, orientację seksualną, wyznanie, narodowość, urodę, pochodzenie etniczne i społeczne wielbić Najwyższego na wiele głosów a pomimo to unisono.
Wtedy, jak mówi Dobra Księga: „nawet poganie zawołają ‘Cóż za cuda uczynił dla nich Bóg’”. Dlatego też co noc wołam „Przyjdź Panie Jezu!”. Amen, niech tak się stanie!