Najazd sił bezpieczeństwa na siedzibę tajemniczej sekty
- 12 grudnia, 2004
- przeczytasz w 2 minuty
Wspólnota Tao w Kolumbii owiana jest wielką tajemnicą. Od utworzenia jej przed15 laty mało o niej wiadomo. 25 listopada po raz pierwszy około 700 żołnierzy z jednosteknspecjalnych, policjantów i prokuratorów wkroczyło do świątyni Tao położonej w Górach Santander. Przyszli w poszukiwaniu broni, porwanych osób i ośmiu przywódców wspólnoty, których mają nakaz aresztować. Znaleźli jednak tylko cztery granaty, trochę amunicji i dziesięć krótkofalówek. Przywódcy, oskarżeni o dokonanie m.in. morderstw, […]
Wspólnota Tao w Kolumbii owiana jest wielką tajemnicą. Od utworzenia jej przed15 laty mało o niej wiadomo. 25 listopada po raz pierwszy około 700 żołnierzy z jednosteknspecjalnych, policjantów i prokuratorów wkroczyło do świątyni Tao położonej w Górach Santander. Przyszli w poszukiwaniu broni, porwanych osób i ośmiu przywódców wspólnoty, których mają nakaz aresztować. Znaleźli jednak tylko cztery granaty, trochę amunicji i dziesięć krótkofalówek. Przywódcy, oskarżeni o dokonanie m.in. morderstw, gwałtów i porwań, zniknęli bez śladu wraz z około 3 tysiącami innych osób.
Świątynia Tao zajmuje obszar 400 hektarów. „Miejsce to zostało wybrane przez Boga, aby lud Tao schronił się tutaj”, powiedział mnich Numer Jeden. Żyło tam około 3 tysięcy mnichów, kobiet i mężczyzn, którzy mają ze sobą dzieci i pragną zbliżyć się do doskonałości za pomocą taoistowskiej medytacji i czytania pism. Są częścią wyznania zwanego Powszechny Krystyczny Święty Kościół Tao – Ruch SOS Międzyoceanicznego Okupu, oczekuje pojawienia się pozaziemskich istot, aby te wyzwoliły ich od ziemi i zła. Sami uważają się za religijną, filozoficzną i naukową instytucję, która została utworzona w Kolumbii przez Luis Gustavo Morales Sierra, który sam siebie nazywa Kelium Zeus.
Twierdzą, że w 1995 r. ich świątynia została obsypana przez władze z samolotu pewnym produktem, w wyniku którego zmarło czterech mnichów. To jednak oni są teraz oskarżeni o zabójstwo. Tymczasem Tao twierdzą, że nawet nie posiadają broni do polowania, gdyż są wegetarianami. Aby przestraszyć nieproszonych gości rozgłaszają, że mają u siebie afrykańskie pszczoły, które wypuszczają, aby zaatakowały napastników. Powiadają, że od 2001 r. są nachodzeni przez różne uzbrojone grupy.
Tymczasem prokuratura twierdzi, że posiada pod swoją ochroną czterech byłych członków Tao, którym udało się uciec. Według generała Hipólito Herrery, istnieje pomiędzy członkami wspólnoty podział i prokuratura stara się zbadać związek tego wewnętrznego podziału z zabójstwami. Mnich Numer Jeden powiada, że pomiędzy nimi nie ma przestępców, a jedyne zło i oskarżenia pochodzą od księży rzymskokatolickich, którzy nie potrafią pogodzić się, że wielu członków wspólnoty to dawni katolicy.
W tych grudniowych dniach wspólnota zdaje się ponownie powracać do życia, gdyż wielu uciekinierów powróciło, chociaż nie wszyscy. Mnisi oskarżają najeźdźców, że ci, policja i żołnierze, zniszczyli wszystko i okradli ich ze wspólnotowych pieniędzy. Mnisi również oskarżają najeźdźców o podłożenie granatów i amunicji, aby uzasadnić najście i kradzież. Przypadek wspólnoty Tao dalej jest tajemnicą, chociaż są osoby, które nie wierzą w pacyfizm jej członków. Prokuratura kontynuuje dochodzenie.