Obrona wolności mniej ważna niż biznes
- 25 listopada, 2005
- przeczytasz w 2 minuty
Jakie rząd Chin ma zdanie na temat przestrzegania praw człowieka, w tym prawa do swobodnego wyznawania i praktykowania wiary, wiadomo sporo. Świątynie wszystkich wyznań znajdują się w tym państwie pod kontrolą, a wierzący „niekoncesjonowani” narażeni są na prześladowania. Dotyczy to również wszystkich chrześcijan. W obronie katolików występuje Watykan, gotów – według ostatnich doniesień – pójść na daleko idące ustępstwa wobec chińskich władz kosztem np. stosunków dyplomatycznych z Tajwanem. Ostatnio w Chinach […]
Jakie rząd Chin ma zdanie na temat przestrzegania praw człowieka, w tym prawa do swobodnego wyznawania i praktykowania wiary, wiadomo sporo. Świątynie wszystkich wyznań znajdują się w tym państwie pod kontrolą, a wierzący „niekoncesjonowani” narażeni są na prześladowania. Dotyczy to również wszystkich chrześcijan. W obronie katolików występuje Watykan, gotów – według ostatnich doniesień – pójść na daleko idące ustępstwa wobec chińskich władz kosztem np. stosunków dyplomatycznych z Tajwanem.
Ostatnio w Chinach był z wizytą George Bush — prezydent państwa, które mocno podkreśla zasadę swobód i wolności obywatelskich oraz uważa się za ich wielkiego orędownika, i obrońcę w świecie. I jakkolwiek jeszcze przed oficjalną ceremonią w Wielkiej Hali Ludowej prezydent udał się do kościoła protestanckiego, co mogło być odczytane jako symbol wsparcia dla swobód religijnych, to praktycznie innych korzyści jak symboliczne dla chrześcijan nie będzie.
Co prawda prezydent Bush powiedział, że ma nadzieję, iż rząd Chin nie będzie się obawiać chrześcijan, którzy gromadzą się, by otwarcie oddawać cześć Bogu, ale to było jedyne, co złożył na ołtarzu wolności religijnej. Ważniejsze są: deficyt budżetowy w handlu z Chinami, zagrożenie nuklearne ze strony Korei Północnej no i kontrakt dotyczący dostawy przez USA samolotów pasażerskich.
Prezydent Bush nie jest pierwszym przywódcą USA odwiedzającym Chiny. Amerykanie jak zwykle przy okazji takich wizyt przedstawili Pekinowi listę więźniów politycznych, niesłusznie skazanych. Tym razem jednak Chiny nie okazały gestu dobrej woli i nikt nie został wypuszczony z więzienia. Natomiast bezpośrednio przed wizytą doszło do nowych aresztowań — w tym duchownych protestanckich. Pomimo tego także strona amerykańska podkreślała te sprawy, które oba mocarstwa łączą, a nie dzielą. Zasada Bogu co boskie cesarzowi co cesarskie została chyba dość literalnie przejęta przez amerykańską administrację.