Społeczeństwo

Pan Bóg kule nosi?


Są takie momen­ty, kie­dy dzia­łal­ność nie­któ­rych gre­miów kościel­nych przy­spa­rza mnie o pal­pi­ta­cje ser­ca i wzbu­dza we mnie uczu­cie, że coś jest nie tak, jak być powin­no. I tak oto dziś ude­rzy­ła mnie taka infor­ma­cja ze stro­ny Ewan­ge­lic­kie­go Dusz­pa­ster­stwa Woj­sko­we­go.


 W czwar­tek, 2 lip­ca, o godzi­nie 11.00 w Stocz­ni Mary­nar­ki Wojen­nej S.A. w Gdy­ni odby­ła się uro­czy­stość wodo­wa­nia i chrztu okrę­tu patro­lo­we­go ORP Ślą­zak. W imie­niu Ewan­ge­lic­kie­go Dusz­pa­ster­stwa Woj­sko­we­go, aktu poświe­ce­nia nowo wodo­wa­nej jed­nost­ki doko­nał Dzie­kan Mary­nar­ki Wojen­nej ks. kmdr por. Mar­cin Pilch. (link)

Arty­kuł przed­sta­wia zdję­cia, na któ­rych kape­la­ni kil­ku wyznań, w tym ewan­ge­lic­kie­go, sto­ją na try­bu­nie przed nowym okrę­tem. Ksiądz Mar­cin Pilch, z dło­nią unie­sio­ną w trak­cie czy­nie­nia zna­ku krzy­ża, bło­go­sła­wi woj­sko­wy sprzęt. Widząc taki obra­zek przy­cho­dzi mi na myśl jedy­nie wiersz Julia­na Tuwi­ma Do pro­ste­go czło­wie­ka:

Gdy wyj­dzie biskup, pastor, rabin

Pobło­go­sła­wić twój kara­bin,

Bo mu sam Pan Bóg szep­nął z nie­ba,

Że za ojczy­znę — bić się trze­ba (…)

Myślę, że sytu­acja, w któ­rej chrze­ści­jań­scy duchow­ni bło­go­sła­wią machi­ny słu­żą­ce, bądź co bądź, do uni­ce­stwie­nia prze­ciw­ni­ka, jest poważ­nym nie­tak­tem. Coś takie­go było­by nie­do­pusz­czal­ne w wie­lu kra­jach Euro­py, i słusz­nie, stąd mój pro­test.

Już wybuch pierw­szej woj­ny świa­to­wej uświa­do­mił Kościo­ło­wi chrze­ści­jań­skie­mu, że musi ist­nieć pew­na gra­ni­ca, któ­rej nie może on prze­kra­czać. W szcze­gól­no­ści gra­ni­ca ta powin­na być widocz­na, jeśli cho­dzi o kon­tak­ty z wła­dza­mi pań­stwo­wy­mi. Sytu­acja, jaka mia­ła miej­sce przy wodo­wa­niu Ślą­za­ka wyda­je mi się jaw­nym uka­za­niem po pierw­sze, że pol­skie chrze­ści­jań­stwo apro­bu­je mili­tar­ne dąże­nia pań­stwa, a co za tym idzie goto­wość do fizycz­ne­go zabi­ja­nia prze­ciw­ni­ka, a po dru­gie, że uka­zu­je ono jedy­nie swe kul­tu­ro­we obli­cze. Księ­ża obec­ni na takich uro­czy­sto­ściach wyda­ją się być nie tyle patrio­ta­mi, co jar­marcz­ny­mi kogut­ka­mi, kolo­ro­wym dopeł­nie­niem fety.

Lata pierw­szej i dru­giej woj­ny świa­to­wej, nie­chlub­na kar­ta w dzie­jach Kościo­ła ewan­ge­lic­kie­go, w szcze­gól­no­ści w Niem­czech, poka­za­ły sła­bość Kościo­ła wobec struk­tur pań­stwo­wych. Chrze­ści­jań­skie prze­sła­nie o miło­ści bliź­nie­go i prze­ba­cze­niu win ustą­pi­ły pod napo­rem armat­nich wystrza­łów i eufo­rii, jaką niósł pokręt­nie rozu­mia­ny patrio­tyzm. Dopie­ro rok 1945 uświa­do­mił chrze­ści­ja­nom, że dro­ga, któ­rą Chry­stus wyzna­czył swym wyznaw­com wie­dzie nie przez prze­ko­na­nie o Bożej opie­ce nad kon­kret­ną armią, lecz przez pojed­na­nie. Chry­stus pojed­nał nas z Bogiem, każ­de­go, bez wzglę­du na naro­do­wość, kolor skó­ry, czy język, któ­re­go uży­wa­my. Bło­go­sła­wie­nie okrę­tów, kara­bi­nów, bomb ato­mo­wych i innych narzę­dzi mniej­szej, lub więk­szej zagła­dy nie leży w natu­rze Kościo­ła, a już na pew­no Ewan­ge­lii.

Jed­nak nie wszy­scy są tego świa­do­mi i w wie­lu pań­stwach świa­ta kape­la­ni bło­go­sła­wią armię swych państw. Dzie­je się to na przy­kład w Rosji, gdzie Cer­kiew Pra­wo­sław­na uka­zu­je w ten spo­sób swój wkład w mor­do­wa­nie nie­win­nych ludzi na tere­nie wschod­niej Ukra­iny. Dzia­ła­nia pol­skich duchow­nych w tej mie­rze niczym się nie róż­nią. Moż­na uspra­wie­dli­wiać owe bło­go­sła­wień­stwa mówiąc, że prze­cież żad­nej woj­ny nie ma, lub, że okrę­ty te mają słu­żyć do obro­ny. Tak, czy owak nie budu­je się ich bez potrze­by, a głów­nym celem wszyst­kich armii świa­ta jest sku­tecz­na eli­mi­na­cja żoł­nie­rzy nio­są­cych inną fla­gę.

Nie pro­te­stu­ję tutaj prze­ciw­ko opie­ce dusz­pa­ster­skiej, któ­rą Kościół powi­nien ota­czać żoł­nie­rzy. Uwa­żam, że w chwi­li sła­bo­ści każ­dy zasłu­gu­je na pomoc ducho­wą. Jed­nak­że duchow­ni nie powin­ni zapo­mi­nać o tym, że w pierw­szej kolej­no­ści słu­żą Chry­stu­so­wi i swą posłu­gę peł­nią w Jego imie­niu dla innych ludzi, nie­za­leż­nie od tego, czy potrze­bu­ją­cy wal­czą po tej, czy po tam­tej stro­nie. Kościół w tym sen­sie nie może anga­żo­wać się po żad­nej ze stron w dzia­ła­nia, któ­re wkra­cza­ły­by w wyrzą­dze­nie krzyw­dy dru­gie­mu czło­wie­ko­wi. Kościół, nawet w sytu­acji woj­ny, musi być goto­wy na prze­ba­cze­nie i udzie­le­nie opie­ki wszyst­kim, któ­rzy tej opie­ki potrze­bu­ją.

Na koniec pra­gnę pod­dać kry­ty­ce jesz­cze jeden fakt. Cho­dzi mia­no­wi­cie o awans woj­sko­wy dla duchow­nych. Taka sytu­acja wyda­je mi się nie­do­pusz­czal­na, zresz­tą w jaki spo­sób taki awans miał­by się odby­wać? Pięć­dzie­siąt nabo­żeństw odpra­wio­nych w boju = sto­pień puł­kow­ni­ka? Sytu­acja ta jest absur­dal­na. Moż­na uspra­wie­dli­wiać ją szko­ła­mi ofi­cer­ski­mi, peł­nie­niem regu­lar­nej służ­by, jed­nak­że duchow­ny, decy­du­ją­cy się na pra­cę w woj­sku, mimo wszyst­ko powi­nien być pozba­wio­ny stop­ni woj­sko­wych, ze wzglę­du na pierw­szeń­stwo służ­by Chry­stu­so­wi, nie pań­stwu. Jeśli ktoś marzy o gwiazd­kach na pago­nach, powi­nien, moim zda­niem, zre­zy­gno­wać ze służ­by w Koście­le. Sytu­acja, w któ­rej księ­ża mają stop­nie woj­sko­we, jest jaw­nym prze­kro­cze­niem kom­pe­ten­cji zarów­no Kościo­ła, jak i pań­stwa.

POLEMIKA »> Ekumenizm.pl: Służ­ba — nie marzy­ciel­stwo


Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.