Papież w szkole, papież w domu…
- 1 lipca, 2006
- przeczytasz w 2 minuty
W ostatnich dniach mieliśmy okazję ponownie podziwiać siłę mediów. Oto pod ich krytyką minister Roman Giertych wycofał się ze swojego ostatniego pomysłu — przymusowego “uszczęśliwienia” wszystkich szkół średnich kolekcją dzieł poprzedniego papieża. Dyskusja, która rozgorzała również na łamach EAI ekumenizm.pl pomija pewien istotny szczegół. Otóż nie jest aż tak ważne, że minister Giertych chciał zakupu papieskiej kolekcji, ale to dlaczego i w jaki sposób chciał tego dokonać. Oto […]
W ostatnich dniach mieliśmy okazję ponownie podziwiać siłę mediów. Oto pod ich krytyką minister Roman Giertych wycofał się ze swojego ostatniego pomysłu — przymusowego “uszczęśliwienia” wszystkich szkół średnich kolekcją dzieł poprzedniego papieża. Dyskusja, która rozgorzała również na łamach EAI ekumenizm.pl pomija pewien istotny szczegół. Otóż nie jest aż tak ważne, że minister Giertych chciał zakupu papieskiej kolekcji, ale to dlaczego i w jaki sposób chciał tego dokonać.
Oto bowiem minister edukacji, bez zachowania jakichkolwiek norm obowiązujących w Polsce, w autorytarny sposób wyznacza wydawnictwo, które dostarczy wspomniane dzieła i zarobi na tym ogromne pieniądze. Wydaje się, że minister nie słyszał nigdy o instytucji przetargu, która powstała właśnie po to, aby pieniądze podatników wydawane były w sposób jawny i publiczny. Ważniejsze jest jednak pytanie dlaczego to zrobił? Jaki był cel zakupienia tych ksiąg?Redaktor Terlikowski widzi tu chęć docenienia “największego Polaka w historii” i ułatwienia w zapoznaniu się z jego dziełami. Widzi też konieczność dalszych działań: obowiązkowy papież na historii, papież na języku polskim, papież na wychowaniu patriotycznym… Trochę jak za “dawnych, dobrych czasów” — tylko postacie się zmieniają. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie jestem wrogiem papieża. Chcę wykazać tylko cel, którym kierował się Roman Giertych, ale nie widzę tu celu naukowego. Dzieła Jana Pawła II miały znaleźć się w szkołach nie ze względu na ich jakość merytoryczną, nie ze względu na ich wielkość czy nowatorskość. Miały się tam znaleźć dlatego, że ich autorem jest Jan Paweł II, “Papież-Polak”, “Nasz Papież”, “Jan Paweł Wielki”…Dla ministra Giertycha nie ma znaczenia fakt, że dzieła papieża są szalenie trudne do przeczytania — nie dla doktora filozofii oczywiście, ale dla większości ewentualnych czytelników. Wszak w w zbiorze tym miały się znaleźć nie utwory czy wiersze Karola Wojtyły, ale pisma Jana Pawła II — encykliki, adhortacje, listy.Co więcej, obawiam się, że byłyby to pieniądze wyrzucone w błoto — nie sądze aby znalazła się wielka grupa czytelników, o czym świadczy chociażby niska popularność książek papieskich (za to wysoka książek o papieżu). Nie zamierzam odbierać papieżowi polskości. Był Polakiem, i to Polakiem wielkim. Za granicą jest, w zależności od kraju, drugim lub trzecim (sic!) najbardziej znanym Polakiem w XX wieku. Nie widzę też powodu aby wraz z dziełami papieża miały się w szkołach znaleźć pisma Lutra czy Kalwina — to już oczywista przesada. Jednak zakup 15-tomowego spisu dzieł papieskich uważam za kolejny kontrowersyjny pomysł Romana Giertycha i cieszę się, że wytworzona wokół sprawy atmosfera odwiodła go od tego pomysłu.
::Ekumenizm.pl: Minister tysiąca pomysłów
::Ekumenizm.pl: Dobry pomysł wicepremiera