Społeczeństwo

“Pasja” — studium sadyzmu


Okrut­ne tor­tu­ry poka­zy­wa­ne sekun­da po sekun­dzie, zbli­że­nia roz­szar­py­wa­nej skó­ry, leją­ca się krew z coraz bar­dziej opuch­nię­tych ran, zma­sa­kro­wa­ne cia­ło, lep­kie od krwi, sadyzm i bestial­skie upa­ja­nie się cier­pie­niem nie­win­ne­go czło­wie­ka — to wszyst­ko zoba­czy­my w tym fil­mie. Pół­to­ra­go­dzin­ne tor­tu­ry zaser­wo­wa­ne widzo­wi potra­fią zmę­czyć. Gib­son poka­zu­je nam sce­ny, któ­rych na ogół nor­mal­ny czło­wiek nie chce oglą­dać, przed któ­ry­mi chro­ni­my dzie­ci, oso­by wraż­li­we. Nie cho­dzi o to, że takich obra­zów […]


Okrut­ne tor­tu­ry poka­zy­wa­ne sekun­da po sekun­dzie, zbli­że­nia roz­szar­py­wa­nej skó­ry, leją­ca się krew z coraz bar­dziej opuch­nię­tych ran, zma­sa­kro­wa­ne cia­ło, lep­kie od krwi, sadyzm i bestial­skie upa­ja­nie się cier­pie­niem nie­win­ne­go czło­wie­ka — to wszyst­ko zoba­czy­my w tym fil­mie. Pół­to­ra­go­dzin­ne tor­tu­ry zaser­wo­wa­ne widzo­wi potra­fią zmę­czyć. Gib­son poka­zu­je nam sce­ny, któ­rych na ogół nor­mal­ny czło­wiek nie chce oglą­dać, przed któ­ry­mi chro­ni­my dzie­ci, oso­by wraż­li­we.

Nie cho­dzi o to, że takich obra­zów w fil­mie być nie powin­no, że obra­ża­ją one zhu­ma­ni­zo­wa­ne i deli­kat­ne umy­słu współ­cze­sne­go czło­wie­ka, ale o to, że tor­tu­ro­wa­ny Chry­stus, ogrom zada­ne­go mu bólu i nie­wy­po­wie­dzia­na bez­dusz­ność opraw­ców, sta­je się sed­nem tego fil­mu. To nie kil­ka okrut­nych scen, ale głów­na jego część. Do zapre­zen­to­wa­nia okru­cień­stwa i pod­ło­ści spro­wa­dza się nie­ste­ty obraz Gib­so­na.

Być może kaźń Chry­stu­sa była tak strasz­na, moż­li­we, że była jesz­cze bar­dziej krwa­wa, ale chy­ba, żaden nor­mal­ny czło­wiek z wła­snej woli nie towa­rzy­szył­by mu tyl­ko po to, by być świad­kiem sady­stycz­nej egze­ku­cji, nikt zdro­wy psy­chicz­nie nie delek­to­wał­by się prze­cież wie­lo­go­dzin­nym wido­kiem tor­tu­ro­wa­ne­go czło­wie­ka. Byli z nim wte­dy naj­bliż­si, bo być musie­li. Gib­son posa­dził nas jed­nak w fote­lach na ponad godzin­ny bestial­ski seans tor­tur, poka­zy­wa­nych z deta­la­mi i w zbli­że­niach, pre­zen­tu­jąc nam roz­ry­wa­ne cia­ło, stop­nio­wo zamie­nia­ją­ce się w kawał bez­kształt­ne­go mię­sa. Po co? Dla­cze­go? Otóż w moim odczu­ci ten film nie daje jed­no­znacz­nej odpo­wie­dzi na te pyta­nie, jak czy­ni to Ewan­ge­lia, i dla­te­go wła­śnie może być nie­bez­piecz­ny…

Film “Pasja” w reży­se­rii Mela Gib­so­na od wie­lu mie­się­cy jest przed­mio­tem oży­wio­nej dys­ku­sji. Nie moż­na przejść wokół tego fil­mu obo­jęt­nie. Poru­sza­ją­cy w swo­im reali­zmie obraz Gib­so­na wywo­łu­je sil­ne emo­cje u widza. Pro­ble­mem sta­je się to, co z tymi emo­cja­mi robi­my, jak je ukie­run­ku­je­my, co z tego fil­mu pozo­sta­je w nas? Czło­wiek wie­rzą­cy, czy też zna­ją­cy chrze­ści­jań­stwo, dopo­wie sobie pew­ne sce­ny, odczy­ta ich sym­bo­li­kę, wła­ści­wie zin­ter­pre­tu­je całą ta okrut­na śmierć, więk­szość jed­nak, skon­fron­to­wa­na z potwor­nym cier­pie­niem zada­nym nie­win­ne­mu czło­wie­ko­wi, w natu­ral­nym poszu­ki­wa­niu win­nych tej zbrod­ni wska­że na sady­stycz­nych sie­pa­czy rzym­skich i bez­dusz­nych Żydów, któ­rzy do kaź­ni dopro­wa­dzi­li.

Naj­więk­szy zarzut, jaki temu fil­mo­wi mogę posta­wić to brak praw­dzi­wej głę­bi, odsło­nię­cia prze­sła­nia Ewan­ge­lii, brak wska­za­nia na sens całe­go tego potwor­ne­go cier­pie­nia. Ską­pe dia­lo­gi biblij­ne, któ­re poja­wia­ją się mie­dzy okrut­ny­mi sce­na­mi, wyda­ją się być nie­zau­wa­żal­ne w zde­rze­niu z natu­ra­li­stycz­nym obra­zem męki. Oba­wiam się, że widz nie­przy­go­to­wa­ny odbie­rze ten film jako stu­dium sady­zmu. Bra­ku­je w tym fil­mie jasne­go i kla­row­ne­go przed­sta­wie­nia celu tej męczar­ni, jej głę­bo­kie­go sen­su, wska­za­nia, że to my wszy­scy tak umę­czy­li­śmy Zba­wi­cie­la.

W komen­ta­rzach inter­ne­to­wych po obej­rze­niu tego fil­mu mło­dzi ludzie zada­ją pyta­nia: “czy ktoś wie­rzą­cy, może mi wyja­śnić, po co Jezus w ogó­le umie­rał?”. Zazwy­czaj jed­nak inter­nau­ci nie zaprzą­ta­ją sobie gło­wy taki­mi nawet dyle­ma­ta­mi, bo inne kwe­stie bar­dziej ich inte­re­su­ją — “Z cze­go zro­bio­ne były te bicze?”, “Sły­sza­łem, że gwoź­dzie wbi­ja­ło się w nad­gar­stek, ale chy­ba za szyb­ko by się wykrwa­wił, Gib­son poka­zu­je, że w dłoń, jak to w koń­cu jest?”, “To nie­moż­li­we żeby tak go schla­sta­li, bo czło­wiek ma prze­cież tyl­ko 6 litrów krwi”.…

Zga­dzam się z kar­dy­na­łem Kar­lem Leh­man­nem, któ­ry stwier­dził, że uka­zu­jąc w dra­stycz­ny spo­sób akty okru­cień­stwa, film uprasz­cza prze­sła­nie Biblii, może wpro­wa­dzać w błąd widzów nie mają­cych szcze­gó­ło­wej wie­dzy o chrze­ści­jań­stwie i wła­śnie, dla­te­go powin­na mu towa­rzy­szyć infor­ma­cja wyja­śnia­ją­ca sens cier­pie­nia Chry­stu­sa. Nie dzi­wie się wiec ame­ry­kań­skim Kościo­łom, któ­re opra­co­wa­ły bro­szu­rę mówią­ca o sen­sie krzy­ża, któ­ra ma być roz­da­wa­na wybie­ra­ją­cym się na “Pasje”.

Reży­ser zda­je się zapo­mi­nać, że praw­dzi­we zna­cze­nie śmier­ci Chry­stu­sa nie spro­wa­dza się prze­cież do ilo­ści i rodza­ju zada­nych Mu tor­tur, wie­lu ludzi cier­pia­ło i było bez­dusz­nie kato­wa­nych bar­dziej niż On. Wyjąt­ko­wość tej ofia­ry to prze­cież para­doks, iż oto Świę­ty Bóg sta­je się nie tyl­ko Czło­wie­kiem, ale tak­że grze­chem, ucie­le­śnie­niem zła tego świa­ta, nasze­go zła, któ­re bie­rze na sie­bie, to one jest uka­ra­ne i potę­pio­ne na jego bar­kach. Syn Czło­wie­czy daje się zamor­do­wać z miło­ści ku nam, po to, by nas zba­wić — tego w fil­mie Gib­so­na, prze­cięt­ny, zla­icy­zo­wa­ny widz, nie zoba­czy.

Nie czy­nił­bym zarzu­tu Gib­so­no­wi z powo­du jego subiek­tyw­nej inter­pre­ta­cji zda­rzeń w Ewan­ge­lii. Jako twór­ca ma pra­wo do pre­zen­to­wa­nia swo­jej wizji pasji Chry­stu­sa, odda­nia tych zda­rzeń wła­snym języ­kiem, dla­te­go nie ocze­ki­wa­łem wybie­ra­jąc się na ten film wier­ne­go odda­nia histo­rii opi­sa­nej w Ewan­ge­lii. Są w fil­mie sce­ny wzru­sza­ją­ce i pięk­ne. Nawet poza­bi­blij­ne epi­zo­dy na Dro­dze Krzy­żo­wej, prze­pla­ta­ne wła­śnie obra­za­mi z wcze­śniej­szych lat Jezu­sa robią olbrzy­mie wra­że­nie na widzach. Język ara­mej­ski w tym fil­mie tak­że kreu­je pewien realizm zda­rzeń przed­sta­wia­nych, a tak­że same posta­cie akto­rów, ich semic­ki wygląd nada­je fil­mo­wi więk­sze­go auten­ty­zmu. Wszyst­ko to jed­nak dodat­ki, któ­re blak­ną i zacie­ra­ją się w pamię­ci widza. Na pierw­szym pla­nie jest bowiem nie­wy­obra­żal­ne okru­cień­stwo opraw­ców, zim­ny cynizm nie­wzru­szo­nych przy­wód­ców reli­gij­nych i sza­le­ją­cy w amo­ku nie­na­wi­ści tłum.Czy ten film jest więc anty­se­mic­ki? W moim odczu­ciu nie, ale w widzu nie­przy­go­to­wa­nym, może budzić takie reak­cje. W każ­dym czło­wie­ku oglą­da­ją­cym pół­to­ra­go­dzin­ne męczar­nie nie­win­ne­go Chry­stu­sa, wzbu­dza się bunt, żal i roz­go­ry­cze­nie. Czymś natu­ral­nym jest, że każ­dy zada sobie pyta­nie — Kto to zro­bił? Kto jest win­ny? — film nie wska­zu­je jed­no­znacz­nie na nas wszyst­kich jako win­nych, ale wła­śnie, widać gołym okiem, że to“Żydzi są win­ni”. Nie dzi­wię się wiec reak­cji śro­do­wisk żydow­skich, któ­re pro­te­stu­ją prze­ciw­ko tej ekra­ni­za­cji

Sta­ni­sław Kra­jew­ski mówiąc o tym aspek­cie, pro­po­nu­je ćwi­cze­nie z wyobraź­ni, któ­re ma pomóc zro­zu­mieć reak­cje Żydów. Jak czu­li­by się rzym­scy kato­li­cy, gdy­by pro­te­stan­ci nakrę­ci­li film o ks. Janie Husie, któ­ry w 1414 roku został zapro­szo­ny przez cesa­rza do udzia­łu w sobo­rze powszech­nym w Kon­stan­cji? Otrzy­mał zapew­nie­nie, że włos mu z gło­wy nie spad­nie, jechał tam z nadzie­ją, że prze­ko­na papie­ża do refor­my Kościo­ła. Sobór jed­nak szyb­ko uznał go za here­ty­ka i ska­zał na śmierć na sto­sie. Wyrok wyko­na­no wbrew wcze­śniej­szym zapew­nie­niom. Co czu­li­by rzym­scy kato­li­cy, gdy­by tą histo­rię zekra­ni­zo­wa­no, z każ­dym deta­lem śmier­ci ks. Husa — jak w “Pasji” — męczar­ni, któ­ra zaj­mo­wa­ła­by 2/3 fil­mu. Przez wie­le minut poka­zy­wa­no by cier­pie­nie czło­wie­ka palo­ne­go na sto­sie, ból umie­ra­ją­ce­go, drwi­ny przy­glą­da­ją­cych się, skwier­cze­nie cia­ła. Bisku­pi i papież przed­sta­wie­ni byli­by jako bez­względ­ne i bez­dusz­ne posta­cie, trosz­czą­ce się jedy­nie o swo­je pozy­cje i wpły­wy.…

Nie­ste­ty ana­lo­gicz­ny obraz kreu­je wła­śnie Gib­son, któ­ry wska­zu­je Żydów jako win­nych okrut­ne­go spi­sku prze­ciw­ko Jezu­so­wi, nie mówiąc jed­no­cze­śnie o zna­cze­niu teo­lo­gicz­nym tych wyda­rzeń. Takie upro­sze­nia na prze­strze­ni stu­le­ci pro­wa­dzi­ły do pogro­mów i nie­na­wi­ści wobec Żydów, nie bez koze­ry pogro­my zda­rza­ły się bez­po­śred­nio po odby­tej “dro­dze krzy­żo­wej” w okre­sie Wiel­ka­no­cy.

Pada­ją ostat­nio gło­sy, że film nie jest bar­dziej anty­se­mic­ki niż Ewan­ge­lia. Pro­blem pole­ga na tym, że prze­sła­nie Ewan­ge­lii jest jasne i jed­no­znacz­ne — z miło­ści do nas, za nasze grze­chy Chry­stus daje się zapro­wa­dzić aż na Krzyż. Film Gib­so­na poka­zu­je ten okrut­ny Krzyż, ale nie mówi jasno i wyraź­nie, wmo­im odczu­ciu, o przy­czy­nach tej ofiary.U Gib­so­na ta przy­czy­na jest głę­bo­ko ukry­ta pod litra­mi
roz­le­wa­ją­cej się krwi, okrut­ny­mi tor­tu­ra­mi i bez­dusz­no­ścią opraw­ców.

Na film wybra­łem się z gru­pą przy­ja­ciół i zna­jo­mych, po fil­mie jeden z nich, na moje pyta­nie o głów­ne prze­sła­nie tej ekra­ni­za­cji, powie­dział, że wyda­je mu się, że obraz Gib­so­na to przy­po­mnie­nie Żydom, do cze­go dopro­wa­dzi­li. Zastrzegł od razu, że anty­se­mi­tą nie jest, ale prze­cież “takie są fak­ty…”

Nie­ste­ty oba­wiam się, że takie prze­sła­nie może wynieść z tego fil­mu wie­le osób, a prze­cież nie takie jest prze­sła­nie Ewan­ge­lii. Ewan­ge­lia jasno wska­zu­je win­nych, nie pozo­sta­wia cie­nia wąt­pli­wo­ści — ręka­mi Rzy­mian, gło­sa­mi nie­któ­rych Żydów, przy­bi­li­śmy, my wszy­scy, Chry­stu­sa do krzy­ża. Jeśli ten film ma wzbu­dzić nie­na­wiść do kogo­kol­wiek i cze­go­kol­wiek, poza wła­snym grze­chem, jeśli ma być oglą­da­ny bez jed­no­znacz­ne­go komen­ta­rza mówią­ce­go o sen­sie cier­pie­nia Chry­stu­sa — to chy­ba lepiej, żeby nie powstał.

ks. Adam Ciuć­ka

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.