“Pasja” — studium sadyzmu
- 15 marca, 2004
- przeczytasz w 6 minut
Okrutne tortury pokazywane sekunda po sekundzie, zbliżenia rozszarpywanej skóry, lejąca się krew z coraz bardziej opuchniętych ran, zmasakrowane ciało, lepkie od krwi, sadyzm i bestialskie upajanie się cierpieniem niewinnego człowieka — to wszystko zobaczymy w tym filmie. Półtoragodzinne tortury zaserwowane widzowi potrafią zmęczyć. Gibson pokazuje nam sceny, których na ogół normalny człowiek nie chce oglądać, przed którymi chronimy dzieci, osoby wrażliwe. Nie chodzi o to, że takich obrazów […]
Okrutne tortury pokazywane sekunda po sekundzie, zbliżenia rozszarpywanej skóry, lejąca się krew z coraz bardziej opuchniętych ran, zmasakrowane ciało, lepkie od krwi, sadyzm i bestialskie upajanie się cierpieniem niewinnego człowieka — to wszystko zobaczymy w tym filmie. Półtoragodzinne tortury zaserwowane widzowi potrafią zmęczyć. Gibson pokazuje nam sceny, których na ogół normalny człowiek nie chce oglądać, przed którymi chronimy dzieci, osoby wrażliwe.
Nie chodzi o to, że takich obrazów w filmie być nie powinno, że obrażają one zhumanizowane i delikatne umysłu współczesnego człowieka, ale o to, że torturowany Chrystus, ogrom zadanego mu bólu i niewypowiedziana bezduszność oprawców, staje się sednem tego filmu. To nie kilka okrutnych scen, ale główna jego część. Do zaprezentowania okrucieństwa i podłości sprowadza się niestety obraz Gibsona.
Być może kaźń Chrystusa była tak straszna, możliwe, że była jeszcze bardziej krwawa, ale chyba, żaden normalny człowiek z własnej woli nie towarzyszyłby mu tylko po to, by być świadkiem sadystycznej egzekucji, nikt zdrowy psychicznie nie delektowałby się przecież wielogodzinnym widokiem torturowanego człowieka. Byli z nim wtedy najbliżsi, bo być musieli. Gibson posadził nas jednak w fotelach na ponad godzinny bestialski seans tortur, pokazywanych z detalami i w zbliżeniach, prezentując nam rozrywane ciało, stopniowo zamieniające się w kawał bezkształtnego mięsa. Po co? Dlaczego? Otóż w moim odczuci ten film nie daje jednoznacznej odpowiedzi na te pytanie, jak czyni to Ewangelia, i dlatego właśnie może być niebezpieczny…
Film “Pasja” w reżyserii Mela Gibsona od wielu miesięcy jest przedmiotem ożywionej dyskusji. Nie można przejść wokół tego filmu obojętnie. Poruszający w swoim realizmie obraz Gibsona wywołuje silne emocje u widza. Problemem staje się to, co z tymi emocjami robimy, jak je ukierunkujemy, co z tego filmu pozostaje w nas? Człowiek wierzący, czy też znający chrześcijaństwo, dopowie sobie pewne sceny, odczyta ich symbolikę, właściwie zinterpretuje całą ta okrutna śmierć, większość jednak, skonfrontowana z potwornym cierpieniem zadanym niewinnemu człowiekowi, w naturalnym poszukiwaniu winnych tej zbrodni wskaże na sadystycznych siepaczy rzymskich i bezdusznych Żydów, którzy do kaźni doprowadzili.
Największy zarzut, jaki temu filmowi mogę postawić to brak prawdziwej głębi, odsłonięcia przesłania Ewangelii, brak wskazania na sens całego tego potwornego cierpienia. Skąpe dialogi biblijne, które pojawiają się miedzy okrutnymi scenami, wydają się być niezauważalne w zderzeniu z naturalistycznym obrazem męki. Obawiam się, że widz nieprzygotowany odbierze ten film jako studium sadyzmu. Brakuje w tym filmie jasnego i klarownego przedstawienia celu tej męczarni, jej głębokiego sensu, wskazania, że to my wszyscy tak umęczyliśmy Zbawiciela.
W komentarzach internetowych po obejrzeniu tego filmu młodzi ludzie zadają pytania: “czy ktoś wierzący, może mi wyjaśnić, po co Jezus w ogóle umierał?”. Zazwyczaj jednak internauci nie zaprzątają sobie głowy takimi nawet dylematami, bo inne kwestie bardziej ich interesują — “Z czego zrobione były te bicze?”, “Słyszałem, że gwoździe wbijało się w nadgarstek, ale chyba za szybko by się wykrwawił, Gibson pokazuje, że w dłoń, jak to w końcu jest?”, “To niemożliwe żeby tak go schlastali, bo człowiek ma przecież tylko 6 litrów krwi”.…
Zgadzam się z kardynałem Karlem Lehmannem, który stwierdził, że ukazując w drastyczny sposób akty okrucieństwa, film upraszcza przesłanie Biblii, może wprowadzać w błąd widzów nie mających szczegółowej wiedzy o chrześcijaństwie i właśnie, dlatego powinna mu towarzyszyć informacja wyjaśniająca sens cierpienia Chrystusa. Nie dziwie się wiec amerykańskim Kościołom, które opracowały broszurę mówiąca o sensie krzyża, która ma być rozdawana wybierającym się na “Pasje”.
Reżyser zdaje się zapominać, że prawdziwe znaczenie śmierci Chrystusa nie sprowadza się przecież do ilości i rodzaju zadanych Mu tortur, wielu ludzi cierpiało i było bezdusznie katowanych bardziej niż On. Wyjątkowość tej ofiary to przecież paradoks, iż oto Święty Bóg staje się nie tylko Człowiekiem, ale także grzechem, ucieleśnieniem zła tego świata, naszego zła, które bierze na siebie, to one jest ukarane i potępione na jego barkach. Syn Człowieczy daje się zamordować z miłości ku nam, po to, by nas zbawić — tego w filmie Gibsona, przeciętny, zlaicyzowany widz, nie zobaczy.
Nie czyniłbym zarzutu Gibsonowi z powodu jego subiektywnej interpretacji zdarzeń w Ewangelii. Jako twórca ma prawo do prezentowania swojej wizji pasji Chrystusa, oddania tych zdarzeń własnym językiem, dlatego nie oczekiwałem wybierając się na ten film wiernego oddania historii opisanej w Ewangelii. Są w filmie sceny wzruszające i piękne. Nawet pozabiblijne epizody na Drodze Krzyżowej, przeplatane właśnie obrazami z wcześniejszych lat Jezusa robią olbrzymie wrażenie na widzach. Język aramejski w tym filmie także kreuje pewien realizm zdarzeń przedstawianych, a także same postacie aktorów, ich semicki wygląd nadaje filmowi większego autentyzmu. Wszystko to jednak dodatki, które blakną i zacierają się w pamięci widza. Na pierwszym planie jest bowiem niewyobrażalne okrucieństwo oprawców, zimny cynizm niewzruszonych przywódców religijnych i szalejący w amoku nienawiści tłum.Czy ten film jest więc antysemicki? W moim odczuciu nie, ale w widzu nieprzygotowanym, może budzić takie reakcje. W każdym człowieku oglądającym półtoragodzinne męczarnie niewinnego Chrystusa, wzbudza się bunt, żal i rozgoryczenie. Czymś naturalnym jest, że każdy zada sobie pytanie — Kto to zrobił? Kto jest winny? — film nie wskazuje jednoznacznie na nas wszystkich jako winnych, ale właśnie, widać gołym okiem, że to“Żydzi są winni”. Nie dziwię się wiec reakcji środowisk żydowskich, które protestują przeciwko tej ekranizacji
Stanisław Krajewski mówiąc o tym aspekcie, proponuje ćwiczenie z wyobraźni, które ma pomóc zrozumieć reakcje Żydów. Jak czuliby się rzymscy katolicy, gdyby protestanci nakręcili film o ks. Janie Husie, który w 1414 roku został zaproszony przez cesarza do udziału w soborze powszechnym w Konstancji? Otrzymał zapewnienie, że włos mu z głowy nie spadnie, jechał tam z nadzieją, że przekona papieża do reformy Kościoła. Sobór jednak szybko uznał go za heretyka i skazał na śmierć na stosie. Wyrok wykonano wbrew wcześniejszym zapewnieniom. Co czuliby rzymscy katolicy, gdyby tą historię zekranizowano, z każdym detalem śmierci ks. Husa — jak w “Pasji” — męczarni, która zajmowałaby 2/3 filmu. Przez wiele minut pokazywano by cierpienie człowieka palonego na stosie, ból umierającego, drwiny przyglądających się, skwierczenie ciała. Biskupi i papież przedstawieni byliby jako bezwzględne i bezduszne postacie, troszczące się jedynie o swoje pozycje i wpływy.…
Niestety analogiczny obraz kreuje właśnie Gibson, który wskazuje Żydów jako winnych okrutnego spisku przeciwko Jezusowi, nie mówiąc jednocześnie o znaczeniu teologicznym tych wydarzeń. Takie uproszenia na przestrzeni stuleci prowadziły do pogromów i nienawiści wobec Żydów, nie bez kozery pogromy zdarzały się bezpośrednio po odbytej “drodze krzyżowej” w okresie Wielkanocy.
Padają ostatnio głosy, że film nie jest bardziej antysemicki niż Ewangelia. Problem polega na tym, że przesłanie Ewangelii jest jasne i jednoznaczne — z miłości do nas, za nasze grzechy Chrystus daje się zaprowadzić aż na Krzyż. Film Gibsona pokazuje ten okrutny Krzyż, ale nie mówi jasno i wyraźnie, wmoim odczuciu, o przyczynach tej ofiary.U Gibsona ta przyczyna jest głęboko ukryta pod litrami
rozlewającej się krwi, okrutnymi torturami i bezdusznością oprawców.
Na film wybrałem się z grupą przyjaciół i znajomych, po filmie jeden z nich, na moje pytanie o główne przesłanie tej ekranizacji, powiedział, że wydaje mu się, że obraz Gibsona to przypomnienie Żydom, do czego doprowadzili. Zastrzegł od razu, że antysemitą nie jest, ale przecież “takie są fakty…”
Niestety obawiam się, że takie przesłanie może wynieść z tego filmu wiele osób, a przecież nie takie jest przesłanie Ewangelii. Ewangelia jasno wskazuje winnych, nie pozostawia cienia wątpliwości — rękami Rzymian, głosami niektórych Żydów, przybiliśmy, my wszyscy, Chrystusa do krzyża. Jeśli ten film ma wzbudzić nienawiść do kogokolwiek i czegokolwiek, poza własnym grzechem, jeśli ma być oglądany bez jednoznacznego komentarza mówiącego o sensie cierpienia Chrystusa — to chyba lepiej, żeby nie powstał.
ks. Adam Ciućka