Antyrodzinny spot o odkurzaczu
- 31 lipca, 2006
- przeczytasz w 3 minuty
Jedna z polskich porodówek. Młodzi ludzie, małżeństwo, oczekują na narodziny potomka. W pocie i bólu. W końcu na świat przychodzi… odkurzacz. Taki spot reklamowy pod patronatem Instytutu Matki i Dziecka emitowany jest w telewizji. Protestują przeciw niemu środowiska feministyczne. Spot prezentuje także parę, która przechadza się szpitalnym korytarzem z telewizorem plazmowym w ramionach. Z ekranów dobiega widzów głos:” Coraz częściej dzieci przegrywają konkurencję z przedmiotami i karierą. Rodzi się […]
Jedna z polskich porodówek. Młodzi ludzie, małżeństwo, oczekują na narodziny potomka. W pocie i bólu. W końcu na świat przychodzi… odkurzacz. Taki spot reklamowy pod patronatem Instytutu Matki i Dziecka emitowany jest w telewizji. Protestują przeciw niemu środowiska feministyczne.
Spot prezentuje także parę, która przechadza się szpitalnym korytarzem z telewizorem plazmowym w ramionach. Z ekranów dobiega widzów głos:” Coraz częściej dzieci przegrywają konkurencję z przedmiotami i karierą. Rodzi się nas mniej, niż umiera. A ty, co jeszcze musisz kupić, zanim zdecydujesz się na dziecko?”.
Reklama miała zwrócić uwagę młodych ludzi na ich konsumpcyjny tryb życia. Według Agnieszki Jadczyszyn, PR z Insytutu Matki i Dziecka, młode małżeństwa coraz częściej staja przed dylematem czy począć dziecko czy zarobić kolejne pieniądze.
Gazeta Wyborcza donosi jednak, że spot reklamowy wywołał gorące dyskusje wśród internautów oraz spotkał się z ostrą krytyką środowisk feministycznych. „Ten spot obraża ludzi, którzy nie chcą mieć dzieci” – zauważają internauci. Na portalu feminoteka.pl pojawił się list z protestem. Pod listem rysunek sprzątającej gospodyni domowej i hasło: “Odkurzanie czy rodzenie, naprawdę mam tylko taki wybór?”.
Autorka listu, Katarzyna Nowakowska zauważa: „Spot wzbudził we mnie niesmak. Brzmi jak z czasów Trzeciej Rzeszy: kobiety, do rodzenia dzieci, marsz! I wpisuje się w nachalną politykę PiS‑u i LPR‑u”. Dodaje też, że cała kampania to “prostackie wywoływanie poczucia winy w ludziach, którzy odpowiedzialnie i realistycznie planują życie rodzinne”.
Nowakowska komentuje, że „ludzie nie dlatego nie decydują się na dzieci, że mają wybujałe ambicje materialne, ale raczej dlatego, że nie czują się bezpiecznie”.
Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, twierdzi, że kampania jest nietrafiona: „Bezdzietność to nie zawsze wybór w pełni świadomy, częściej naturalna kolej rzeczy. Odpowiada za to m.in. rynek pracy, który otwiera przed kobietami wiele możliwości, a z drugiej strony słaba polityka prorodzinna państwa. Nie sądzę, żeby ktokolwiek podejmował decyzję typu: kosztowne wczasy, a dzieci za rok. To raczej hedonizm może decydować o spadku liczby urodzeń, czyli wybór typu: lepiej sobie spokojnie żyć, niż brać na głowę zbyt wiele, np. wychowywanie dzieci. Decyzje prokreacyjne są zbyt poważne, żeby można było nimi sterować za pomocą spotów reklamowych”.
Komentarz
Polskie kampanie społeczne prezentowane w mediach nie wywoływały dotąd większych kontrowersji. Przywykliśmy do tego, iż zawsze mają pozytywny przekaz i nie można im nic złego zarzucić. Spotem przygotowanym przez agencję J. Walter Thompson dla Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie czuję się jednak głęboko zażenowany. Jestem gotów mówić jednym głosem z feministkami, chociaż częstokroć ich postawy, wyrażające poglądy w zakresie prawa każdej kobiety do aborcji, są całkowicie odmienne od moich.
Żyjemy w czasach, w któryc szacunek dla ludzkiego życia jest jednym z ostatnich odczuć, jakie wielu może z siebie wykrzesać. Są oczywiście i tacy, którzy energicznie walczą z antykoncepcją w imię obrony plemników i komórek jajowych. Polityka pro-life staje się na szczęście popularna w naszym społeczeństwie i zdobywa coraz większe grono zwolenników. Nie trzeba być jednak szczególnie bystrym obserwatorem, aby zauważyć niekonsekwencję w działaniu niektórych (sic!) z tych ruchów. W imię obrony zapłodnionych komórek jajowych podnoszą larum i zdają się zapominać czym jest świadome rodzicielstwo. Instytut Matki i Dziecka w Warszawie, ośrodek pomagający wielu dotkniętym chorobami dzieciom, posunął się do upokarzającej kampanii. Upokarzającej dla tych, którzy świadomie chcą zaplanować swoje życie rodzinne, którzy dbają o to, aby zapewnić potomstwu godny byt.
Obecna polityka społeczna, poza wprowadzeniem „becikowego”, które ma nagradzać jednorazowo kobiety za rodzenie dzieci, nie wprowadza nic, co miałoby na dłuższą metę poprawić byt rodzin, szczególnie tych wielodzietnych. Na usta ciśnie się pytanie – co z młodymi matkami i polityką pracy dla nich? Co z programem alimentacyjnym dla matek samotnie wychowujących dzieci? Czy budowanie materialnych podwalin życia rodzinnego jest tylko wyrazem konsumpcyjnego trybu życia?
Fakt, kobieta nie urodzi dziecka po “pięćdziesiątce”. To jednak nie jest wystarczający argument, by rodzić na siłę i nie przejmować się przyszłością potomstwa i bytem całej rodziny.
Arkadiusz Klimczak
:: Ekumenizm.pl: Niełatwa prawda spotów