Opinie

#Hejt nasz codzienny


Skąd tyle nie­na­wi­ści? Skąd ten odór ego­cen­try­zmu? Skąd roz­le­wa­ją­ca się w dys­ku­sjach żółć wobec nowej fali uchodź­ców, któ­ra do nas w ogó­le jesz­cze nie dotar­ła? Skąd ten jad wobec ina­czej myślą­cych i rażą­ca goto­wość do emo­cjo­nal­nej eks­ter­mi­na­cji dru­gie­go czło­wie­ka?


Wie­lu z prze­ra­że­niem obser­wu­je poziom agre­sji na forach inter­ne­to­wych. Nie tyl­ko w tema­cie uchodź­ców, ale w spra­wach, któ­re powin­ny być przed­mio­tem moż­li­wie spo­koj­nej i rze­czo­wej dys­ku­sji. Zamiast dia­lo­gu jest rynsz­tok. Aplauz zdo­by­wa­ją wypo­wie­dzi nie­god­ne, sie­ją­ce para­no­icz­ny strach przed dru­gim czło­wie­kiem. Chęć nie­sie­nia pomo­cy trak­to­wa­na jest w naj­lep­szym przy­pad­ku jako prze­jaw naiw­no­ści, igno­ran­cji, a w naj­gor­szym jako pro­mo­wa­nie ter­ro­ry­zmu. Nie­ste­ty, kościel­ne fora dys­ku­syj­ne prak­tycz­nie nie odbie­ga­ją od tzw. świec­kich. Rów­nie uro­czy­ste, co cham­skie pro­mo­wa­nie postaw pozba­wio­nych empa­tii jest tak przy­tła­cza­ją­ce, że oso­by, wypo­wia­da­ją­ce zda­nie odmien­ne, roz­jeż­dża­ne są pogar­dą, a to wszyst­ko w imię obro­ny chrze­ści­jań­skie­go porząd­ku Euro­py.

Po dia­bła takie chrze­ści­jań­stwo, któ­re roz­pa­la się do gra­nic czer­wo­no­ści, gdy cho­dzi o sta­wia­nie opo­ru tzw. lewac­ko-libe­ral­no-homo­sek­su­al­nej arma­dzie? Z jed­nej stro­ny mamy świę­cie obu­rzo­nych żon­glu­ją­cych wer­se­ta­mi z Pisma Świę­te­go, aby uza­sad­nić taki, a nie inny model rodzi­ny, mał­żeń­stwa czy po pro­stu czło­wie­czeń­stwa w XXI wie­ku. Z dru­giej stro­ny ci sami trak­tu­ją nie­jed­no­krot­nie i nie­rzad­ko sło­wa same­go Chry­stu­sa jak kata­log fakul­ta­tyw­nych przy­ka­zań. W pierw­szym przy­pad­ku lite­ra jest be, a w dru­gim cacy. Już daw­no do sze­ro­kie­go przy­ka­za­nia miło­ści nie doda­no tylu przy­pi­sów i zastrze­żeń. Czę­sto obrzy­dli­wych.

Co to za chrze­ści­jań­stwo, lewi­tu­ją­ce w jało­wych spo­rach o dość abs­trak­cyj­nie ujmo­wa­ne dzie­dzic­two kul­tu­ro­we trak­to­wa­ne w zupeł­nym ode­rwa­niu od jego wła­ści­wych fun­da­men­tów? Co to za tan­det­na obro­na toż­sa­mo­ści wyka­stro­wa­nej z ewan­ge­licz­ne­go naka­zu miło­ści do bliź­nie­go, naka­zu zby­wa­ne­go i odrzu­ca­ne­go cynicz­nie jako ele­ment odre­al­nio­ne­go świa­ta? Lek­tu­ra wpi­sów, komen­ta­rzy, głów­nie wrza­sku i myślo­wych eks­kre­men­tów, poka­zu­je cały zestaw narzę­dzi hej­tu do prak­tycz­ne­go zasto­so­wa­nia i to od zaraz wobec kogo­kol­wiek na jaki­kol­wiek temat.

Taka posta­wa rodzi fru­stra­cję i lęki, pro­du­ku­je na potę­gę wizje, któ­re kłam­li­wie ape­lu­jąc o obro­nę dzie­dzic­twa chrze­ści­jań­skie­go, w rze­czy­wi­sto­ści pod­wa­ża­ją jego wia­ry­god­ność. Na naszych oczach trium­fu­je posta­wa, któ­ra – przy­wo­łu­jąc sło­wa Bene­dyk­ta XVI z nie­wy­gło­szo­ne­go prze­mó­wie­nia na Uni­wer­sy­te­cie La Sapien­za – stwa­rza real­ne ‘nie­bez­pie­czeń­stwo upad­ku w nie­ludz­kość’.

Zresz­tą ten sam papież, jak mało kto na tym Kon­ty­nen­cie, zabie­ga­ją­cy o chrze­ści­jań­skie dzie­dzic­two Euro­py, słusz­nie przy­po­mi­nał w Cari­tas in veri­ta­te, że:

spo­łe­czeń­stwa tech­no­lo­gicz­nie zaawan­so­wa­ne nie powin­ny mylić swo­je­go roz­wo­ju tech­no­lo­gicz­ne­go z domnie­ma­ną wyż­szo­ścią kul­tu­ro­wą, ale powin­ny odkryć w sobie zapo­mnia­ne cza­sem cno­ty, któ­re pozwo­li­ły im roz­kwi­tać w cią­gu dzie­jów

Dzie­je się nie­ste­ty odwrot­nie, a ludzie, wśród któ­rych zapew­ne nie wszy­scy ucie­ka­ją przed śmier­cią i woj­ną, trak­to­wa­ni są jak rekwi­zy­ty, jak pra­wie-ludzie, pra­wie-zara­za i inwa­zja w jed­nym. Hejt nasz codzien­ny temu sprzy­ja, hejt nasz codzien­ny roz­py­la­ny w Inter­ne­cie, szcze­gól­nie w ano­ni­mo­wych wpi­sach (choć nie tyl­ko) kar­mi i żywi roz­bu­cha­ny rze­czy­wi­sty upa­dek chrze­ści­jań­stwa.

Sytu­acja z uchodź­ca­mi prze­ra­sta wszyst­kich. Tak­że tych, któ­rzy uwa­ża­ją, że poję­li wszyst­kie geo­po­li­tycz­no-gospo­dar­cze tudzież reli­gij­no-spo­łecz­ne aspek­ty zagad­nie­nia. Pro­blem prze­ra­sta wszyst­kich, ale nie jest nowy. Sta­ty­sty­ki Fron­te­xu wyraź­nie poka­zu­ją, że uchodź­cy napły­wa­ją do Euro­py nie od dziś, a obec­na fala szu­ka­ją­cych lep­sze­go życia (nie­któ­rych nazy­wa­ją to ata­kiem Hunów lub po pro­stu inwa­zją), jest wyjąt­ko­wa jedy­nie pod wzglę­dem licz­bo­wym.

Jestem abso­lut­nym prze­ciw­ni­kiem lan­so­wa­nia baj­ko­wych postu­la­tów: wpu­ść­my wszyst­kich bez wyjąt­ku, ale jestem rów­nież prze­ciw­ko wyko­rzy­sty­wa­niu wypra­co­wa­ne­go przez Euro­pę cha­osu do pro­mo­wa­nia pogar­dy i uza­sad­nia­niu bra­ku pomo­cy dla tych, któ­rzy dziś, tu i teraz, są na tere­nie państw Unii Euro­pej­skiej i po pro­stu potrze­bu­ją pomo­cy bez wzglę­du na to, czy są to męż­czyź­ni w sile wie­ku czy kobie­ty z dzieć­mi. Nie jestem naiw­nym wyznaw­cą spo­łe­czeń­stwa mul­ti­kul­ti na modłę zachod­nio­eu­ro­pej­ską, gdyż ta poli­ty­ka odnio­sła na wie­lu obsza­rach spek­ta­ku­lar­ną poraż­kę, a dzi­siej­szy hejt jest tej poraż­ki wykwi­tem.

Kościo­ły róż­nych wyznań w Euro­pie nie są od tego, aby przed­kła­dać goto­we roz­wią­za­nia ws. poli­ty­ki imi­gra­cyj­nej. Mogą i powin­ny słu­żyć gło­sem dorad­czym, gdyż od lat i wie­ków prak­tycz­nie zma­ga­ją się z tym, z czym w ska­li makro zma­ga­ją się teraz Gre­cy, Tur­cy, Ser­bo­wie, Mace­doń­czy­cy, Węgrzy, Austria­cy i wresz­cie Niem­cy. Rolą chrze­ści­jan, zarów­no władz kościel­nych, jak i ław­ko­wych wier­nych, jest przy­po­mi­na­nie o obo­wiąz­ku pomo­cy. Jesz­cze więk­szym obo­wiąz­kiem jest jej nie­sie­nie. Nie roz­wią­że­my w naszych kościo­łach, dys­ku­sjach, listach paster­skich i ape­lach wiel­kie­go wyzwa­nia, bodaj­że naj­więk­sze­go od zakoń­cze­nia II woj­ny świa­to­wej. Nie prze­bi­je­my się przez sieć impe­rial­no-gospo­dar­czych inte­re­sów, ale dba­jąc o pomyśl­ność i bez­pie­czeń­stwo Euro­py, naszych ojczyzn może­my dzię­ki nim, i nie tyl­ko dzię­ki nim, wspie­rać posta­wy, któ­re nie będą przy­wo­ły­wać na myśl naj­bar­dziej zawsty­dza­ją­cych ana­lo­gii z XX wie­ku.

Wycią­gnię­ta pięść zamiast wycią­gnię­tej ręki nie jest roz­wią­za­niem prag­ma­tycz­nym. Nie zmie­nią tego opo­wie­ści roz­cza­ro­wa­nych duchow­nych, któ­rzy zor­ga­ni­zo­wa­li miej­sce i pra­cę dla syryj­skiej rodzi­ny, któ­ra i tak zde­cy­do­wa­ła się na uciecz­kę do Nie­miec. Trze­ba mówić o emo­cjach. Lęk i oba­wa nie są wsty­dem, ale wsty­dem jest budo­wa­nie na nich życia. Zamiast gar­dzić tymi, któ­rzy mówią o pomo­cy i cicho sta­ra­ją się nią nieść, zamiast uspra­wie­dli­wiać swo­ją bez­czyn­ność ‘inwa­zją bar­ba­rzyń­ców’, war­to o zadbać o chrze­ści­jań­ską i sil­ną Euro­pę po chrze­ści­jań­sku, a to bynaj­mniej nie ozna­cza rezy­gna­cji z roz­sąd­ku i roz­trop­no­ści. Nie­ste­ty, nie potrze­bu­je­my najaz­du Hunów, aby poczuć się jak na woj­nie cywi­li­za­cji. Już sami sobie ją fun­du­je­my. W Inter­ne­cie i nie tyl­ko.

» Ekumenizm.pl:Ewan­ge­lic­ki biskup o uchodź­cach

» Ekumenizm.pl: Kon­wer­ty­ci kry­ty­ku­ją bisku­pa

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.