- 25 października, 2022
- przeczytasz w 5 minut
W podlaskich miejscowościach pojawiły się bilbordy, inaugurujące akcję #PrawosławnyNieRuski. Według słów organizatorów - Fundacji Hagia Marina kampania sprzeciwia się nazywaniu wyznawców prawosławia w Polsce „ruskimi” czy „kacapami”. Na 15 bilbordach występują...
#PrawosławnyNieRuski — kampania wkurzonych (prawosławnych) Polaków
W podlaskich miejscowościach pojawiły się bilbordy, inaugurujące akcję #PrawosławnyNieRuski. Według słów organizatorów — Fundacji Hagia Marina kampania sprzeciwia się nazywaniu wyznawców prawosławia w Polsce „ruskimi” czy „kacapami”. Na 15 bilbordach występują zarówno kobiety, jak i mężczyźni, którzy podkreślają, że nie są ruskimi, a prawosławnymi Polakami.
W informacji prasowej pomysłodawcy akcji przypominają o organicznych związkach wschodniego chrześcijaństwa (prawosławia) z początkami polskiej państwowości. Wskazując na otrzymaną od Konstantynopola 13 listopada 1924 roku autokefalię, przekonują, że została ona udzielona przy głośnym sprzeciwie Patriarchatu Moskiewskiego.
Mając na uwadze, że prawosławie stanowi drugie wyznanie w Polsce, a także „lata zaniedbań, dwuznacznych postępowań, używania przez księży języka rosyjskiego w kazaniach”, które „doprowadziły do wypaczenia wizerunku polskiego prawosławia i przedstawiają go jako rosyjską V kolumnę”, pomysłodawcy akcji ubolewają nad obecnością polskich księży prawosławnych i polityków na uroczystościach ku czci Armii Czerwonej.
W odniesieniu do pojęć „kacap” czy „ruski” organizatorzy sprzeciwiają się „hejtowi na prawosławną społeczność” i chcą budować pozytywny wizerunek polskiego prawosławia.
Komentarz
Polskie prawosławie, a właściwie Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny (PAKP), przypomina troszeczkę brytyjską Partię Konserwatywną. Jak powszechnie wiadomo, rozhuśtani brexitowym kłamstwem torysi tłuką się w ramach walk frakcyjnych i skandali, które w Polsce wywołują uśmiech politowania i jednocześnie zazdrości. Niegdyś dumna partia wygryza się od środka, a druga zmiana premiera w historycznie krótkim czasie jeszcze bardziej egzemplifikuje kryzys partii, choć nadzieję, że przyszedł Mesjasz w postaci Hindusa jest ogromna.
PAKP trochę przypomina taką formację, w której działają różne frakcje, lansujące swoją agendę tożsamościowo-narodowościowo-religijną, a to wszystko w atmosferze chaosu i specyficznie rozdygotanej nerwowości.
Jednak PAKP to nie Partia Konserwatywna, a metropolita Sawa czy kolektywnie Sobór Biskupów to nie Rishi Sunak. PAKP to struktura do bólu karna, w której podmiotowość to domena hierarchii, z urzędu „widzącej dalej”. Zgłaszana chęć dialogu może być odczytana jako przejaw nieposłuszeństwa i/lub raskołu. W dodatku PAKP – mimo pewnych podobieństw odnoszących się do mechanizmów walki politycznej – to również struktura, w której nie istnieje przestrzeń swobodnej wymiany myśli, a jeśli istnieje to w ograniczonym zakresie i półszeptem z pakietem sankcji w ofercie.
W tym sensie akcja #PrawosławnyNieRuski to ważne wydarzenie medialno-fermentacyjne, ale czy strzał w 10? Mam spore wątpliwości i również w środowisku prawosławnych akcja wywołuje sporo kontrowersji, co – oczywiście – trudno poczytać za zarzut w sytuacji, gdy monopolistycznym producentem kontrowersji w PAKP była do tej pory Metropolia Warszawska.
Już samo użycie pojęcia „ruski” jest problematyczne, bo o ile w żargonie ulicznym ‘ruski’ ma rzeczywiście posmak pejoratywny, o tyle w szeroko rozumianej przestrzeni humanistycznej to pojęcie wyrażające równie złożony, co fascynujący konglomerat kulturowy. Gdyż „ruski”, jak wiadomo, nie odnosi się do Rosji, a do Rusi, a więc tego spektrum tożsamościowego, którego mitem założycielskim jest chrzest Rusi Kijowskiej, a który to neofaszystowska propaganda Putina nie od dziś, a dawniej nawet z aprobatą kremlofilnych Ukraińców, próbuje zawłaszczyć od dłuższego czasu. Owa Ruś i ruskość to także część dziedzictwa Rzeczypospolitej, jej wielokulturowości, która po II wojnie światowej zaginęła – wydawało się – bezpowrotnie, a teraz jakby zmartwychwstaje.
Nie wiem, czy próba „odczarowania” tego pojęcia, nie prowadzi czasem do czegoś, czego organizatorzy akcji chcieliby chyba uniknąć. Odrzucenie ruskości jest jakby oddaniem semantycznego terenu ruskomirom czy hejterom przy jednoczesnym przekonywaniu, że jesteśmy serio-serio-autentycznymi Polakami, to takie trochę pozbawianie prawosławia w Polsce jego kolorytu.
Rozumiem intencje pomysłodawców, ale ‘problem’, jeśli jest to w ogóle problemem, polega na tym, że z pewnością są wierni PAKP, którzy czują się właśnie ruscy, ale nie rosyjscy, są pełnokrwistymi Ruskimi, ale jednocześnie czują się pełnokrwistymi Białorusinami czy Ukraińcami, a może nawet Polakami, mają nie tyle sprzeczną, co dualną tożsamość, w której jeden żywioł przenika drugi, są złączone, ale niezmieszane. Brzmi znajomo? Powinno.
PAKP był zawsze najbardziej zróżnicowaną (pod względem narodowościowym) wspólnotą religijną w Polsce, stąd też nie do końca rozumiem owo pragnienie wyeksponowania czynnika narodowego, tym bardziej, że istnieje w tym wszystkim, nawet jeśli w dawkach dopuszczalnych, pokusa czy sposobność nawdychania się etnofiletyzmu. Chodzi o zabójczą i toksyczną herezję, która w perwersyjnej postaci toczy jak nowotwór Rosyjską, bo przecież nie Ruską, Cerkiew Prawosławną i satelickich władyków wypatrujących moskiewskich sygnałów z bojaźnią i drżeniem jak sygnałów z Mordoru – co powie Wielkie Oko?
Czasy się zmieniają i odbiór wspólnot religijnych się zmienia, tym bardziej, jeśli są większą częścią geopolitycznej układanki jak choćby Kościół rzymskokatolicki czy prawosławie (protestantyzm w znacznie mniejszym stopniu).
Nie mam wątpliwości, że akcja #PrawosławnyNieRuski wypływa ze szlachetnego pragnienia odcięcia się od demonicznej ideologii promowanej przez Cyryla i posłusznych mu biskupów. Zastanawiam się jednakowoż, czy zamiast wydawać kasę na bilbordy, nie lepiej przeznaczyć ją na to, co bardziej przysłużyłoby się wspieraniu pluralizmu dyskusji, a tam, gdzie go nie ma, wygenerować ją. Łatwiej jest postawić bilbord, z którym część się utożsami, a część nie, a trudniej jest skłonić do rozmowy i odpowiedzi tych, którzy uważają, że widzą dalej i jedyne, co im przysługuje to posłuszeństwo. I to nie jest też tak, że polskie prawosławie nie ma nic wspólnego z ruską – przepraszam – rosyjską Cerkwią. Owszem, ma, co widać w decyzjach Soboru tych spisanych i niespisanych. Taka Tradycja. Takie dyptychy.
Akcja #PrawosławnyNieRuski jest ze wszech miar ciekawa, niektórym być może potrzebna dla ich własnego miru, niewątpliwie skuteczna, jeśli chodzi o przyczynek do dyskusji (być może sezonowej), ale czy konstruktywna..? Co po niej i co właściwie chcą tymi obrazami osiągnąć pomysłodawcy? Czy chodzi o coś więcej niż o grupę wkurzonych i luksusową dyskusję o semantyce i historii, ale tylko do pewnego momentu? Hm…