Społeczeństwo polityka

Denazyfikacja autorytetu lewicy


Obu­rze­nie ogar­nę­ło pol­skich inte­lek­tu­ali­stów i publi­cy­stów. Oto Lech Wałę­sa śmiał powie­dzieć, że nie chce podać ręki Guen­te­ro­wi Gras­so­wi… Jak on mógł – zakrzyk­nę­li bli­scy Niem­com publi­cy­ści, jak mógł obra­zić czło­wie­ka, któ­ry jest sumie­niem nie­miec­kiej lewi­cy, i któ­ry od zawsze pra­co­wał na rzecz pojed­na­nia pol­sko-nie­­mie­c­kie­­go. I tyl­ko jak­by wszy­scy zapo­mnie­li, że wyzna­nie Gras­sa – sta­wia w wąt­pli­wość jego pozy­cję auto­ry­te­tu lewi­cy. Czło­wiek, któ­ry wytrwa­le śle­dził nazi­stów, […]


Obu­rze­nie ogar­nę­ło pol­skich inte­lek­tu­ali­stów i publi­cy­stów. Oto Lech Wałę­sa śmiał powie­dzieć, że nie chce podać ręki Guen­te­ro­wi Gras­so­wi… Jak on mógł – zakrzyk­nę­li bli­scy Niem­com publi­cy­ści, jak mógł obra­zić czło­wie­ka, któ­ry jest sumie­niem nie­miec­kiej lewi­cy, i któ­ry od zawsze pra­co­wał na rzecz pojed­na­nia pol­sko-nie­miec­kie­go.

I tyl­ko jak­by wszy­scy zapo­mnie­li, że wyzna­nie Gras­sa – sta­wia w wąt­pli­wość jego pozy­cję auto­ry­te­tu lewi­cy. Czło­wiek, któ­ry wytrwa­le śle­dził nazi­stów, wal­czył o dena­zy­fi­ka­cję, pięt­no­wał nacjo­na­li­stycz­ne odchy­la­nie – oka­zał się SS-manem. No tak – oczy­wi­ście eses­ma­nem z Waf­fen SS, czy­li tej odro­bi­nę mniej zbrod­ni­czej SS, ale jed­nak eses­ma­nem. Co wię­cej oka­zał się eses­ma­nem, któ­ry – choć pięt­no­wał innych, zwal­czał ich, zde­na­zy­fi­ko­wał – sam nie miał odwa­gi wyznać swo­jej decy­zji. Jed­nym sło­wem jego auto­ry­tet zbu­do­wa­ny był na fał­szu i zakła­ma­niu.


Nie ma co tu porów­ny­wać spraw dziad­ka Tuska i Gras­sa. Bo dzia­dek pol­skie­go poli­ty­ka został siłą wcie­lo­ny do Wermach­tu, a Grass sam, dobro­wol­nie wstą­pił do zbrod­ni­czej orga­ni­za­cji. A potem, gdy już lepiej było być zwy­czaj­nym lewi­cow­cem, a nie naro­do­wym socja­li­stą – zaczął budo­wać swo­ją karie­rę na zwal­cza­niu nazi­zmu, któ­re­go – choć się do tego nie przy­zna­wał – był w mło­do­ści zwo­len­ni­kiem. Teraz zaś, gdy już swo­bod­nie moż­na przy­zna­wać się do swo­jej prze­szło­ści, by pod­nieść sprze­daż swo­jej książ­ki – wyznał, że przez lata wsty­dził się swo­jej prze­szło­ści… Dziw­ny to jed­nak wstyd, któ­ry każe pięt­no­wać w innych winy, któ­re same­mu się na sobie nosi, ale któ­rych nie chce się wyznać.


Oce­na życia nie powin­na się spro­wa­dzać do słów (waż­nych) i utwo­rów (wybit­nych), ale musi uwzględ­niać tak­że doko­ny­wa­ne wybo­ry, zata­je­nia, uda­wa­nie. Winy moż­na zmyć ich wyzna­niem, ale nie wybit­ną twór­czo­ścią. I dla­te­go choć lubię książ­ki Gras­sa, to trud­no mi go już uznać za auto­ry­tet… I nie ma tu nic do rze­czy mówie­nie o chrze­ści­jań­skim wyba­cze­niu czy miło­sier­dziu. Zakła­da ono bowiem żal za grze­chy, skru­chę, a nie powta­rza­nie, że ranią go oce­ny­na­szej prze­szło­ści. Grass zacho­wu­je się tak jak­by był prze­ko­na­ny, że już sam fakt, że po pół wie­ku uda­wa­nia, że jest kim innym niż jest, przy­znał się do swo­jej prze­szło­ści miał spra­wiać, że wszy­scy mają obo­wią­zek mu wyba­czyć. Takie podej­ście nie ma jed­nak nic wspól­ne­go z chrze­ści­jań­stwem, z wyba­cza­niem czy z pro­sze­niem o wyba­cze­nie. Bli­żej mu raczej do pychy.


I dla­te­go śmie­szy mnie ubo­le­wa­nie nad posta­wą Lecha Wałę­sy. On ma pra­wo powie­dzieć, że Grass nie jest god­ny, by podać mu rękę. Nie dla­te­go, że w mło­do­ści zbłą­dził i wstą­pił do orga­ni­za­cji zbrod­ni­czej, ale dla­te­go, że potem przez całe życie swo­ją karie­rę lewi­co­we­go auto­ry­te­tu moral­ne­go budo­wał na kłam­stwie, oszu­stwie, zwo­dze­niu. A Lech Wałę­sa, co też war­to przy­po­mnieć już następ­ne­go dnia zapo­wie­dział, że chce poroz­ma­wiać z Gras­sem i zapro­sić go na grób swo­je­go ojca.


:: Ekumenizm.pl: Ach­tung! Kryć się!

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.