Gdy za sto lat nie będzie nas…
- 21 sierpnia, 2006
- przeczytasz w 5 minut
Ortodoksyjna krytyka postępowych Kościołów chrześcijańskich często sprowadza się do zarzutu, że Kościoły liberalne bardziej troszczą się o pokój na świecie, ekologię niż o wierność biblijnej tradycji. Kościół Episkopalny USA oskarżany o porzucenie fundamentów chrześcijaństwa finansuje kosztowne projekty w Afryce, którymi w krajach rozwiniętych zajmują się instytucje samorządowe. Nie inaczej jest z Kościołami protestanckimi z Europy Zachodniej. Batalia wokół ludzkiej seksualności to tylko niewielki fragment mnożących się konfliktów […]
Ortodoksyjna krytyka postępowych Kościołów chrześcijańskich często sprowadza się do zarzutu, że Kościoły liberalne bardziej troszczą się o pokój na świecie, ekologię niż o wierność biblijnej tradycji. Kościół Episkopalny USA oskarżany o porzucenie fundamentów chrześcijaństwa finansuje kosztowne projekty w Afryce, którymi w krajach rozwiniętych zajmują się instytucje samorządowe. Nie inaczej jest z Kościołami protestanckimi z Europy Zachodniej. Batalia wokół ludzkiej seksualności to tylko niewielki fragment mnożących się konfliktów w chrześcijaństwie XXI wieku. Innym, o wiele bardziej podstawowym pytaniem jest to, jaki będzie świat, a za nim i chrześcijaństwo za 100 lat? Impulsy do dyskusji częściej niż teologowie dają klimatolodzy, politolodzy, czy fizycy, jak Stephen Hawking.
Chrześcijaństwo żyje różnymi sprawami: agencje informacyjne donoszą o ekumenicznych spotkaniach na szczycie, watykaniści spekulują nt. zmian kadrowych w Kurii Rzymskiej, słyszymy o kolejnych przypadkach prześladowań chrześcijan, spadku bądź wzroście wiernych w takiej czy innej wspólnocie, czy o niebezpiecznych związkach tronu i ołtarza. Priorytety są zadziwiająco różne. Prędzej czy później CAŁE chrześcijaństwo stanie przed problemami, którymi żyją wszyscy: wierzący oraz niewierzący. Niektóre Kościoły już teraz próbują obok tradycyjnej katechezy uwrażliwić wiernych na potrzeby współczesnego świata, a przede wszystkim przyszłe i obecne wyzwania.
Na początku lipca br. światowej sławy astrofizyk Stephen Hawking, cierpiący na stwardnienie zanikowe boczne, zainspirował na portalu Yahoo debatę, w którą włączyli się nie tylko internauci, ale także znani naukowcy. Hawkins postawił pytanie: jak rasa ludzka przeżyje następne sto lat? W ciągu miesiąca na forum pojawiło się ponad 25 tysięcy odpowiedzi! Na publicystyczną reakcję nie trzeba było długo czekać. Przez światową prasę przetoczyła się dyskusja, której echa można odnaleźć również w Polsce, np. w dodatku “Europa” wydawanym przez Dziennik. Temat nie jest teologiczny, bezpośrednio nie ma nic wspólnego z ekumenizmem, ale byłoby ogromnym grzechem zaniedbania, gdyby Kościoły, czy w ogóle chrześcijanie pozwoliliby sobie na luksus zignorowania stojących przed całym światem wyzwań.
Dość ciekawą debatę o życiu za sto lat przeprowadził niemiecki tygodnik Die Zeit. Szczególnie dwa głosy zwróciły moją uwagę – opinia prof. Hansa Joachima Schellnhubera, szefa Instytutu Klimatologicznego w Poczdamie, oraz bp Margot Käßmann, zwierzchnika Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Hanoweru.
90 procent szans
Prof. Schellnhuber uważa, że ludzkość ma 90 procent szans na przeżycie następnych stu lat. Powód do optymizmu? Niekoniecznie! Oznacza to, że szansa na niepowodzenie ocenić można w skali 1:10. Zniszczyć nas mogą katastrofy naturalne spowodowane przez człowieka, jak i zupełnie od niego niezależne. Na ziemię może spaść asteroid lub supernowa może spalić planetę – nawet nie trudno to sobie wyobrazić, uwzględniając szeroki wybór filmów na ten temat. Schellnhuber ocenia jednak, że katastrofa taka jest niezwykle mało prawdopodobna.
Istnieją jednak inne, oczywiście potencjalne, zagrożenia jak np. niebezpieczeństwo wybuchu wojny atomowej (vide działania zbrojeniowe Iranu i Korei Płn.), niespodziewana eskalacja wojny ze światowym terroryzmem (produkcja nowoczesnego wirusa, która mogłaby się wymknąć spod kontroli), czy przede wszystkim ocieplenie klimatu. Schellnhuber ostrzega, że jeśli nic się nie zmieni w temacie ekologii, to za sto lat klimat może spowodować nieodwracalne zmiany w życiu człowieka. Galopujący efekt cieplarniany,do którego dochodząinne skutki zmian klimatycznych jest najpoważniejszym wyzwaniem. Za 100 lat temperatura planety może zwiększyć się o 10, a może nawet 12 stopni. Wówczas Europa wyglądałaby jak Sahara, a narody prowadziłyby wojny o ziemię nadającą się do zamieszkania. Koło się zamyka, ponieważ prawo dżungli jest bezwzględne. Silny jest ten, kto ma straszaka, a broń atomową pozyskują coraz częściej biedne i ludne kraje Azji. Schellnhuber uważa, że to wszystko można powstrzymać. Tutaj jestem optymistą. Nauka może tego dokonać, ale jeśli chodzi o nasze zdolności do wykorzystania tego potencjału, to jestem bardziej sceptyczny – mówi.
Odpowiedzialna globalizacja
Potrzebujemy globalizacji odpowiedzialności, miłości bliźniego i etyki – apeluje bp Käßmann. Piętnuje świat skupiony tylko na władzy i pieniądzach: Ludzie w Azji postrzegani są jako rynki, tania siła robocza staje się dobrym czynnikiem dla inwestycji gospodarczych, a całe kraje potępia się jako oś zła. Biskup Käßmann roztacza szlachetną wizję z Psalmu 85, w której sprawiedliwość i pokój całują się.
Wprawdzie hanowerska biskup nie formułuje katalogu żądań, to jednak wymienia palące kwestie do rozwiązania: dostęp do czystej wody pitnej i fachowej opieki lekarskiej, kształcenie oraz wyrównanie szans ekonomicznych. Wszystko to wiąże z chrześcijańską nadzieją pokładaną w Bogu. Słowa pani biskup nie różnią się w tym aspekcie od diagnozy rzeczywistości prezentowanej przez Benedykta XVI, który tak często był atakowany przez koleżankę w urzędzie: zakłócenie relacji człowieka z Bogiem powoduje deprawację samego człowieka, a to pociąga za sobą cierpienie, przejawiające się w tragedii wojny.
Kościół zaangażowany
Nie sposób odnaleźć jakiejkolwiek dokumenty kościelne na zachodzie Europy, w których Kościoły nie zabierałyby głosu nt. gospodarcze, polityczne i ekologiczne. Ogromne wzburzenie wśród konserwatywnych episkopalian wywołało stwierdzenie prymas-elekt bp Katherine Jefferts Schori, że priorytetem jej posługi będzie walka o pokój i sprawiedliwość (por. Ps. 85), walka z głodem i AIDS. Protest pokazuje niebezpieczną tendencję wielu środowisk kościelnych we wszystkich denominacjach, polegającą na bezpiecznym wycofaniu się do niszy sakralnych przeżyć i ortodoksyjnego przestrzegania “odwiecznej” tradycji. Z pewnością jest to “jakaś” odpowiedź na ofensywę sekularyzmu i niezinstytucjonalizowanej religijności, jednak na dłuższą metę polityka ta oznacza gettoizację chrześcijaństwa, które, jeśli nie dołączy się do troski i rozważań naukowców, stanie się ezoterycznym skansenem w zglobalizowanym świecie.
W powieści Włodzimierza Kowalewskiego “Bóg zapłacz” poznajemy świat, w którym znudzeni życiem lub ci, którzy nie mogą podążyć za nowoczesnością mogą dokonać eutanazji na żądanie. Ot tak. Po prostu. W nowoczesnym świecie za kilkadziesiąt lat jest też religia. Kościoły zeszły do podziemi – dosłownie. Pojawiły się firmy, których pracownicy zdobywają certyfikaty, uprawniające do wykonywania usług religijnych w roli rabina, luterańskiego czy też przedsoborowego księdza. Wszystko profesjonalnie, sterylnie, przy użyciu nowoczesnej techniki i z efektem bezgranicznego zdumienia. Grupka “nieprzystosowanych” wiernych ukrywa się w zamkniętym ośrodku w piwnicy, w której prawdziwy ksiądz odprawia mszę dla garstki staruszek. To dość smutna wizja – chrześcijaństwa, które nie dotrzymało kroku, skapitulowało i przeniosło się do getta nowoczesności. Jak do tego nie dopuścić?
:: Ekumenizm.pl: Koniec chrześcijańskiej ery?