Społeczeństwo polityka

Kerry nie ma prawa do komunii


Spór o pozba­wie­nie demo­kra­tycz­ne­go kan­dy­da­ta na urząd pre­zy­denc­ki pra­wa do komu­nii świę­tej, jaki od kil­ku tygo­dni trwa w ame­ry­kań­skim Koście­le, przy­po­mi­na, że wia­ra ma moral­ne, a co za tym idzie i poli­tycz­ne kon­se­kwen­cje. Kato­lik wkra­cza­jąc w dzie­dzi­nę poli­tycz­ną musi się zatem liczyć z opi­nią swo­jej wspól­no­ty wia­ry. Nie­któ­rzy bisku­pi już dali jasno do zro­zu­mie­nia, że jako jaw­ny zwo­len­nik zabi­ja­nia dzie­ci nie­na­ro­dzo­nych Ker­ry nie ma pra­wa przy­stę­po­wać do komu­nii. Abp Ray­mond Bur­ke z St Louis […]


Spór o pozba­wie­nie demo­kra­tycz­ne­go kan­dy­da­ta na urząd pre­zy­denc­ki pra­wa do komu­nii świę­tej, jaki od kil­ku tygo­dni trwa w ame­ry­kań­skim Koście­le, przy­po­mi­na, że wia­ra ma moral­ne, a co za tym idzie i poli­tycz­ne kon­se­kwen­cje. Kato­lik wkra­cza­jąc w dzie­dzi­nę poli­tycz­ną musi się zatem liczyć z opi­nią swo­jej wspól­no­ty wia­ry.

Nie­któ­rzy bisku­pi już dali jasno do zro­zu­mie­nia, że jako jaw­ny zwo­len­nik zabi­ja­nia dzie­ci nie­na­ro­dzo­nych Ker­ry nie ma pra­wa przy­stę­po­wać do komu­nii. Abp Ray­mond Bur­ke z St Louis zaape­lo­wał do sena­to­ra by ten powstrzy­mał się na tere­nie jego die­ce­zji od przy­stę­po­wa­nia do Eucha­ry­stii. W rodzin­nej, bostoń­skiej archi­die­ce­zji Ker­ry­’e­go abp Sean O’Mal­ley, nie wymie­nia­jąc sena­to­ra z nazwi­ska, przy­po­mniał, że poli­ty­cy wspie­ra­ją­cy abor­cję czy związ­ki homo­sek­su­al­ne nie mają pra­wa przy­stę­po­wać do komu­nii.

Osta­tecz­nie pogrą­żył Ker­ry­’e­go kar­dy­nał Fran­cis Arin­ze, któ­ry pre­zen­tu­jąc doku­ment poświę­co­ny nad­uży­ciom w spra­wo­wa­niu litur­gii powie­dział dzien­ni­ka­rzom, że ksiądz udzie­la­jąc komu­nii powi­nien jej odmó­wić poli­ty­ko­wi, któ­ry publicz­nie wspie­ra abor­cję. — Nor­my Kościo­ła są oczy­wi­ste. Kościół kato­lic­ki ist­nie­je w Sta­nach Zjed­no­czo­nych i są tam bisku­pi. Niech oni zin­ter­pre­tu­ją tę sytu­ację - pod­kre­ślił nige­ryj­ski kar­dy­nał.

Sztab Ker­ry­’e­go, choć wypo­wiedź kar­dy­na­ła nie doty­czy­ła bez­po­śred­nio kan­dy­da­ta na pre­zy­den­ta, a każ­de­go poli­ty­ka, odpo­wie­dział ogól­ną dekla­ra­cją, że w Sta­nach Zjed­no­czo­nych Kościół musi być oddzie­lo­ny od pań­stwa.

A jed­nak oddzie­le­nie sfe­ry publicz­nej od moral­nej, jaką pro­po­nu­je Ker­ry i jego zwo­len­ni­cy jest abso­lut­nie obce moral­no­ści i teo­lo­gii chrze­ści­jań­skiej. Od wie­lu wie­ków Kościół jasno twier­dził, że wia­ra ma kon­se­kwen­cje poli­tycz­ne; że chrze­ści­ja­nin nie ma pra­wa przyj­mo­wać odmien­nych reguł w życiu pry­wat­nym i poli­tycz­nym. Przy­kła­dem jest sta­no­wi­sko jakie zaję­li bisku­pi w pierw­szych wie­kach wobec skła­da­nia ofiar Cesa­rzo­wi. Choć był to akt ści­śle poli­tycz­ny (cho­dzi­ło o wyraz lojal­no­ści poli­tycz­nej), to jako mają­cy kon­se­kwen­cje reli­gij­ne (wią­za­ło się to z uzna­niem cesa­rza za boga) i moral­ne — był zaka­za­ny chrze­ści­ja­nom.

Podob­nie jest w obec­nym spo­rze. Choć doty­czy on pra­wa pań­stwo­we­go, to posia­da ogrom­ne zna­cze­nie dla reli­gii i moral­no­ści. Dla­te­go — nie sto­su­je się do nie­go ewan­ge­licz­ny cytat, na któ­ry chęt­nie powo­łu­ją się zwo­len­ni­cy oddzia­łu Kościo­ła i pań­stwa, by oddać Bogu co Boskie, a cesa­rzo­wi co cesar­skie. Zarów­no bowiem abor­cja jak i lega­li­za­cja związ­ków homo­sek­su­al­nych nie jest spra­wą wyłacz­nie ludz­ką, ale moral­no-reli­gij­ną, a zatem przy­na­le­żą­cą do Boga. Kto, w tej spra­wie odrzu­ca wolę Bożą, kto godzi się na zabi­ja­nie nie­na­ro­dzo­nych, i gło­su­jąc za takim pra­wem, przy­czy­nia się do mor­do­wa­nia nie­win­nych — ten, podob­nie jak hitle­row­cy czy komu­ni­stycz­ni opraw­cy, pozba­wia się pra­wa do okre­śla­nia się chrze­ści­ja­ni­nem.

I nie ma tu naj­mniej­sze­go zna­cze­nia to, źe jak wspo­mi­na­ją licz­ni ame­ry­kań­scy “kato­li­cy” utrzy­mu­ją, źe jeśli zasto­su­je się takie kon­se­kwen­cje wobec Joh­na Ker­ry­’e­go, to … podob­nie trze­ba będzie uka­rać kil­ku­set innych poli­ty­ków ame­ry­kań­skich, poda­ją­cych się za kato­li­ków, a praw­do­po­dob­nie tak­źe eks­ko­mu­ni­ko­wać kil­ka­dzie­siąt pro­cent ame­ry­kań­skich kato­li­ków, któ­rzy opo­wia­da­ją się za mor­do­wa­niem. W koń­cu — for­mal­na eks­ko­mu­ni­ka dla wspie­ra­ją­cych abor­cje jest tyl­ko stwier­dze­niem fak­tu, któ­ry juź się doko­nał. Zwo­len­nik abor­cji, publicz­nie ją wspie­ra­ją­cy — sta­wia się poza Kościo­łem, a pozba­wie­nie go pra­wa do komu­nii świę­tej jest tyl­ko potwier­dze­niem tego fak­tu.

Poli­ty­cy, poda­ją­cy się za kato­li­ków muszą się tak­źe liczyć z jasny­mi instruk­cja­mi Waty­ka­nu. Kon­gre­ga­cja Nauki Wia­ry w opu­bli­ko­wa­nej w listo­pa­dzie 2002 roku Nocie przy­po­mnia­ła, że “przez swo­je naucza­nie spo­łecz­ne Kościół nie chce uczest­ni­czyć w rzą­dze­niu poszcze­gól­ny­mi kra­ja­mi. Nie­wąt­pli­wie nato­miast nakła­da na wier­nych świec­kich moral­ny obo­wią­zek wier­no­ści prze­ko­na­niom, obo­wią­zek wpi­sa­ny w ich sumie­nie, któ­re jest jed­no i nie­po­dziel­ne. ‘W ich życiu nie może być dwóch rów­no­le­głych nur­tów: z jed­nej stro­ny tak zwa­ne­go życia ‘ducho­we­go’ z jego wła­sny­mi war­to­ścia­mi i wymo­ga­mi, z dru­giej tak zwa­ne­go życia ‘świec­kie­go’, obej­mu­ją­ce­go rodzi­nę, pra­cę, rela­cje spo­łecz­ne, zaan­ga­żo­wa­nie poli­tycz­ne i kul­tu­ral­ne”.

Jesz­cze moc­niej sfor­mu­ło­wa­ła to, w odnie­sie­niu do kwe­stii lega­li­za­cji związ­ków homo­sek­su­al­nych Kon­gre­ga­cja Nauki Wia­ry w “Uwa­gach doty­czą­cych pro­jek­tów lega­li­za­cji związ­ków mię­dzy oso­ba­mi homo­sek­su­al­ny­mi”: “W przy­pad­ku gdy po raz pierw­szy zosta­je przed­ło­żo­ny zgro­ma­dze­niu usta­wo­daw­cze­mu pro­jekt pra­wa przy­chyl­ny zale­ga­li­zo­wa­niu związ­ków homo­sek­su­al­nych, par­la­men­ta­rzy­sta kato­lic­ki ma obo­wią­zek moral­ny wyra­zić jasno i publicz­nie swój sprze­ciw i gło­so­wać prze­ciw pro­jek­to­wi usta­wy. Odda­nie gło­su na rzecz tek­stu usta­wy tak szko­dli­wej dla dobra wspól­ne­go spo­łecz­no­ści jest czy­nem poważ­nie nie­mo­ral­nym”. Nie ozna­cza to oczy­wi­ście, że poli­tyk nie ma pra­wa czy obo­wiąz­ku podej­mo­wać decy­zji, rów­nież moral­nych w sumie­niu. Jeśli chce on jed­nak pozo­stać kato­li­kiem, musi trzy­mać się zasad moral­no­ści sfor­mu­ło­wa­nych przez Kościół. Jedy­ne nad czym może dys­ku­to­wać to meto­da doj­ścia do odpo­wied­nich regu­la­cji praw­nych.

Te same regu­ły odno­szą się rów­nież do kato­li­ków, któ­rych jedy­nym zaan­ga­żo­wa­niem poli­tycz­nym jest odda­wa­nie gło­su w wybo­rach. Rów­nież oni muszą — w doko­ny­wa­nych przez sie­bie wybo­rach sto­so­wać się do naucza­nia moral­ne­go swo­jej wspól­no­ta. Każ­da inna decy­zja jest — w isto­cie — aktem apo­sta­zji, wyrze­cze­nia się wia­ry i pocią­ga za sobą kano­nicz­ne kon­se­kwen­cje, rów­nież pozba­wie­nie pra­wa do Komu­nii.

Tomasz P. Ter­li­kow­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.