Moralne kpiny premiera
- 13 lipca, 2007
- przeczytasz w 2 minuty
Radość z pewnych wyrazów ubolewania ojca Tadeusza Rydzyka wyraził w radiowej “Trójce” premier Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem wczorajszy wywiad dla “Naszego Dziennika”, w którym redemptorysta uznał, że ujawnienie nagrań z jego słowami, to szatański atak na wiarę Polaków i próba podważenia ich zaufania do Boga — to właśnie takie “wyrazy ubolewania”. W wywiadzie tym ojciec Tadeusz Rydzyk powiedział: “pani Maria Kaczyńska zawsze budziła we mnie sympatię — mówił zakonnik. […]
Radość z pewnych wyrazów ubolewania ojca Tadeusza Rydzyka wyraził w radiowej “Trójce” premier Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem wczorajszy wywiad dla “Naszego Dziennika”, w którym redemptorysta uznał, że ujawnienie nagrań z jego słowami, to szatański atak na wiarę Polaków i próba podważenia ich zaufania do Boga — to właśnie takie “wyrazy ubolewania”.
W wywiadzie tym ojciec Tadeusz Rydzyk powiedział: “pani Maria Kaczyńska zawsze budziła we mnie sympatię — mówił zakonnik. — Miałem nadzieję, mam i nie chciałbym jej nigdy stracić wobec pana prezydenta i jego brata, a więc i wobec żony prezydenta, że uczynią dużo dobrego dla Polski. Tak rozumiałem wszystkie obietnice przedwyborcze. Miałem tę nadzieję, tak jak i miliony Polaków. Przyznaję, czasami niepokoją mnie pewne posunięcia, ale modlę się, żeby było dobrze, bo Polska naprawdę potrzebuje heroicznych wprost i niezwykle mądrych ludzi, żeby jej jak najlepiej służyli”.
I właśnie te słowa uznał premier za wyrazy ubolewania. Problem polega tylko na tym, że słowa o prezydentowej i prezydencie nie były wcale najgorszym elementem publicznych wypowiedzi toruńskiego redemptorysty. O wiele smutniejsze i bardziej bolesne były bowiem wypowiedzi antysemickie czy negowanie jedwabieńskiej zbrodni i sprowadzenie jej wyłącznie do poziomu próby wyłudzenia pieniędzy. A żalu z powodu takiej wypowiedzi ojciec Rydzyk nie tylko nie wyraził, ale nawet nie uznał za stosowane tłumaczenie się z czegoś, co określić można “kłamstwem jedwabieńskim”.
Tego typu wypowiedzi, kompromitujące Polskę i polski Kościół, nie są jednak dla premiera problemem. Nie są dla niego problemem nawet wypowiedzi obrażające jego brata i bratową. Nie są, bo on i jego obóż wciąż potrzebuje poparcia ojca Rydzyka. A w takiej sytuacji nie ma już znaczenia to, czy postawa redemptorysty służy Kościołowi, liczy się to, czy służy PiS-owi. Dlatego mimo skandalicznych wypowiedzi o. Rydzyka, wypowiedzi, które (niezależnie od jego zasług) powodują, że nie może on dłużej pozostawać szefem radia, które mieni się katolickim, premier uznaje, że ojciec Rydzyk i jego wypowiedzi nie stanowią on problemu politycznego.
I tak być może jest, ale tylko w sytuacji, gdy polityka ma być odarta z moralności. Jeśli mają one mieć ze sobą cokolwiek wspólnego, to nie ma wyjścia, trzeba odciąć się od Rydzyka. Szczególnie, gdy deklaruje się swoją wiarę, czyli także zainteresowanie dobrem Kościoła.