Otwarta historia
- 15 sierpnia, 2006
- przeczytasz w 3 minuty
Patriotyczne symbole, ożywianie pradawnych duchów historii oraz pielęgnowanie podniosłych ceremonii bez zwątpienia są istotnymi elementami narodowej tożsamości. Wbrew urzędowym i publicystycznym stwierdzeniom polski patriotyzm po 1989 roku ma się bardzo dobrze. Świadczą o tym nie tylko archiwa III RP, ale przede wszystkim osiągnięte już cele w życiu społeczno-gospodarczym. Uprawiana w ostatnich miesiącach polityka historycznama zawężone horyzonty, polaryzuje Polaków iizolujekraj, zapominając, że polska historia to coś więcej niż rocznice […]
Patriotyczne symbole, ożywianie pradawnych duchów historii oraz pielęgnowanie podniosłych ceremonii bez zwątpienia są istotnymi elementami narodowej tożsamości. Wbrew urzędowym i publicystycznym stwierdzeniom polski patriotyzm po 1989 roku ma się bardzo dobrze. Świadczą o tym nie tylko archiwa III RP, ale przede wszystkim osiągnięte już cele w życiu społeczno-gospodarczym. Uprawiana w ostatnich miesiącach polityka historycznama zawężone horyzonty, polaryzuje Polaków iizolujekraj, zapominając, że polska historia to coś więcej niż rocznice dawnych wydarzeń — to także przestrzeń kultury otwartej na inność, także religijną.
Głos Tomasza Terlikowskiego doskonale wpisuje się w kolektywny lament prawicowych publicystów. Jest to dość specyficzna taktyka argumentacji sprowadzająca debatę o ważnych kwestiach społecznych na ostrze noża, a czasem nawet do absurdu. Przykładem jest choćby ostatnia polemika publicystów na łamach Dziennika, dotycząca kondycji prawicowej publicystyki. Patriotyzm w Polsce jest żywy i jakiekolwiek próby ujęcia go w gorset historycznych resentymentów lub, nie daj Boże, zadekretowanych idei IV RP pokazują, że droga do społeczeństwa prawdziwie europejskiego, pozbawionego kompleksów historycznych coraz bardziej się wydłuża.
To miło, że na polskich ulicach pojawia się coraz więcej flag narodowych. To miło, że polska młodzież w porównaniu do niemieckich czy brytyjskich koleżanek i kolegów wie więcej na temat własnej, a niejednokrotnie i ich własnej historii. Niewątpliwie są to cenne inicjatywy, ale w świetle wyzwań, jakie przed nami stoją z całą pewnością nie najważniejsze, a nawet trzeciorzędne.
Tomasz Terlikowski dopatruje się słuszności patriotyzmu liberalnego (?!?), który miałby wyrażać się w pragmatyzmie społeczno-gospodarczym, ale zaznacza, że nie jest on autonomiczny. Zgoda! Ale zasada ta działa w obydwu kierunkach. Patriotyzm samocelebrujący się, wyciskający łzy z oczu, chwytający za serce nie jest również autonomiczny. Co więcej, potrafi być niebezpieczny, paraliżując odważny krok na przód ku Europie, w której Polacy właśnie poprzez bogate dziedzictwo narodowe (wielonarodowej i wielowyznaniowej Rzeczypospolitej) mają swoją misję do spełnienia. Swoją misję mają również nasi europejscy przyjaciele, w tym szczególnie Niemcy.
Polityka historyczna rządzącego układu pokazuje, że troska o narodową i kulturową różnorodność nie jest jego mocną stroną. Jest to niestety polityka linii demarkacyjnych, lęku, obaw i fałszywej pewności siebie, która boi się inności i otwartej dyskusji. Obecna polityka historyczna jest na wskroś ahistoryczna – jest muzealnym eksponatem owiniętym w multimedialne gadgety, które mają zmodernizować zmonopolizowany przez układ IV RP patriotyzm. Jednoznaczne faworyzowanie większościowego Kościoła przez narodowo-ludową koalicję i zaognianie lub zwykłe niechlujstwo w kontaktach z Kościołami mniejszościowymi pokazuje, że obecna polityka historyczna jest żałośnie wybiórcza i celem w samym sobie. Brak jej wrażliwości i otwartego umysłu. Nie brak natomiast silnej woli do zawłaszczenia historii.
:: Ekumenizm.pl: Pamięć i tożsamość