Społeczeństwo polityka

Pamięć i tożsamość


Uro­czy­stość Wnie­bo­wzię­cia Naj­święt­szej Maryi Pan­ny, zwa­na tak­że Mat­ki Bożej Ziel­nej — jak mało, któ­re ze świąt kalen­da­rza litur­gicz­ne­go zro­sło się z pol­sko­ścią. Z jed­nej stro­ny przy­po­mi­na bowiem ono o szcze­gól­nym kul­cie, jaki pol­scy kato­li­cy żywią dla Mat­ki Pana, z dru­giej zaś wyra­ża zaufa­nie w Boską Opatrz­ność, któ­ra obro­ni­ła Pol­ską (za pośred­nic­twem ludzi) przed bol­sze­wic­ką nawa­łą. Sfe­ra poli­ty­ki sym­bo­licz­nej (w tym tak­że histo­rycz­nej) nie była w Pol­sce zbyt […]


Uro­czy­stość Wnie­bo­wzię­cia Naj­święt­szej Maryi Pan­ny, zwa­na tak­że Mat­ki Bożej Ziel­nej — jak mało, któ­re ze świąt kalen­da­rza litur­gicz­ne­go zro­sło się z pol­sko­ścią. Z jed­nej stro­ny przy­po­mi­na bowiem ono o szcze­gól­nym kul­cie, jaki pol­scy kato­li­cy żywią dla Mat­ki Pana, z dru­giej zaś wyra­ża zaufa­nie w Boską Opatrz­ność, któ­ra obro­ni­ła Pol­ską (za pośred­nic­twem ludzi) przed bol­sze­wic­ką nawa­łą.

Sfe­ra poli­ty­ki sym­bo­licz­nej (w tym tak­że histo­rycz­nej) nie była w Pol­sce zbyt moc­na po 1989 roku. Hasło “wybierz­my przy­szłość” zbyt czę­sto skła­nia­ło do uzna­nia, że teraź­niej­szość budo­wa­na jest na nico­ści, że prze­szłość, zwią­za­ne z nią sym­bo­le, waż­ne daty czy styl pamię­ta­nia o histo­rii — to w isto­cie prze­szko­da w budo­wa­niu nowo­cze­sne­go pań­stwa, w któ­rym patrio­tyzm, w jego kla­sycz­nym wyda­niu, jest już prze­szło­ścią. Publi­cy­ści, filo­zo­fo­wie i socjo­lo­go­wie postu­lo­wa­li w tym cza­sie odrzu­ce­nie tra­dy­cyj­ne­go patrio­ty­zmu i budo­wa­nie jakiejś nowej jego for­my, spro­wa­dzo­nej wyłącz­nie do pła­ce­nia podat­ków czy robie­nia karie­ry.


I choć nie nale­ży odbie­rać war­to­ści temu typo­wi patrio­ty­zmu — to nie spo­sób zauwa­żyć, że nigdy nie ist­nie­je on auto­no­micz­nie. Pań­stwo — wbrew opi­niom ska­raj­nych libe­ra­łów czy kon­trak­tu­ali­stów nie jest bowiem poro­zu­mie­niem wol­nych jed­no­stek, któ­re decy­du­ją się na akt lojal­no­ści wobec jakiejś wspól­no­ty czy insty­tu­cji. Do jego trwa­nia, do pła­ce­nia podat­ków, banal­nej uczci­wo­ści czy pra­wo­rząd­no­ści, potrzeb­na jest bowiem rze­czy­wi­sta wspól­no­ta, któ­ra nie jest zależ­na od naszej wol­ne­go wybo­ru. Jak wska­zu­je Alas­da­ir MacIn­ty­re, bez rze­czy­wi­stej, a nie wyobra­żo­nej wspól­no­ty nie ma mowy nie tyl­ko o spój­nej moral­no­ści publicz­nej, ale tak­że o moż­li­wo­ści wypeł­nia­nia fun­da­men­tal­nych zasad życia spo­łecz­ne­go. „Potrze­bu­ję (…) tych, któ­rzy mnie ota­cza­ją, do wzmoc­nie­nia moich sił moral­nych i do zara­dze­nia mojej sła­bo­ści moral­nej. Ogól­nie rzecz bio­rąc, tyl­ko w obrę­bie wspól­no­ty jed­nost­ki sta­ją się zdol­ne do moral­no­ści, są w tej zdol­no­ści pod­trzy­my­wa­ne i sta­ją się moral­ny­mi pod­mio­ta­mi dzia­ła­nia” – wska­zu­je MacIn­ty­re.


Tej moral­no­ścio­twór­czej, natu­ral­nej wspól­no­ty histo­rii, tra­dy­cji, kul­tu­ry i języ­ka nie da się zastą­pić pań­stwem opie­ra­ją­cym się wyłącz­nie o jakąś for­mę libe­ral­nej czy liber­ta­riań­skiej „umo­wy spo­łecz­nej”. Ten mit moż­na porów­nać, jak poka­zu­je bry­tyj­ski kon­ser­wa­ty­sta Roger Scru­ton, wyłącz­nie z myślą, że rodzi­na opie­ra się nie na wspól­no­cie krwi, a na umo­wie mię­dzy rodzi­ca­mi a dziec­kiem, „że oni będą mnie kar­mić i wycho­wy­wać w zamian za póź­niej­szą opie­kę”. Tak zatem rodzi­na, jak i wspól­no­ta (pań­stwo­wa czy naro­do­wa) potrze­bu­ją zatem fun­da­men­tów ją sca­la­ją­cych, dają­cych jej moc do wytrwa­nia w trud­no­ściach.


Taki­mi fun­da­men­ta­mi są zaś przede wszyst­kim naro­do­we sym­bo­le, mity, pamięć histo­rycz­na. Bez tych, tak wyśmie­wa­nych przez libe­ra­łów „orzeł­ków”, „roga­ty­wek”, pomni­ków, muze­ów i parad, nie da się two­rzyć czy kon­ty­nu­ować ist­nie­nia jakiej­kol­wiek wspól­no­ty. Mity, sym­bo­le, zna­ki są istot­ne dla trwa­nia każ­de­go naro­du. Nie mogą one zastę­po­wać codzien­no­ści, ale muszą ją roz­bi­jać, wcho­dzić w nią od cza­su do cza­su. Wspól­no­ta naro­do­wa ma bowiem wie­le wspól­ne­go ze wspól­no­tą reli­gij­ną. Tak jed­nak jak i dru­ga potrze­bu­je swo­iste kalen­da­rza litur­gicz­ne­go, i podzia­łu na czas sakral­ny i pro­fa­nicz­ny. W tym pierw­szym – wła­śnie we wspól­nych mar­szach, prze­ży­ciach, czy w zbio­ro­wym kul­ty­wo­wa­niu pamię­ci o boha­ter­stwie naszych przod­ków – zawar­ty jest fun­da­ment tego dru­gie­go. Bez tego pierw­sze­go nie moż­na nawet pomy­śleć o tym dru­gim. Bo jeśli nie ist­nie­je wspól­no­ta, dla któ­rej jestem gotów poświę­cić życie (co umow­nie moż­na okre­ślić patrio­ty­zmem czer­wo­nym), to w imię cze­go mam lojal­nie pła­cić podat­ki? Jeśli wycho­dzą z zało­że­nia, że nigdy i za żad­ną cenę nie pój­dę, jeśli nie będzie inne­go wyj­ścia, na bary­ka­dy – to dla­cze­go mam budo­wać coś dla pań­stwa i spo­łe­czeń­stwa?


I wła­śnie takim dniem istot­nym dla pol­skiej wspól­no­ty naro­do­wej jest dzi­siej­sza uro­czy­stość. “Cud nad Wisłą”, świę­to Woj­ska Pol­skie­go czy świa­do­mość szcze­gól­ne­go powią­za­nia pol­sko­ści z maryj­no­ścią — kon­sty­tu­uje naszą toż­sa­mość, nie­za­leż­nie od tego, czy jeste­śmy kato­li­ka­mi czy nie. Pamięć o przod­kach, tych któ­rzy jak Jan Kazi­mierz ogło­si­li Mary­ję Kró­lo­wą Koro­ny Pol­skiej czy tych, któ­rzy z modli­twą na ustach i krzy­żem w rękach wal­czy­li z bol­sze­wi­ka­mi — to isto­ty ele­ment naszej pamię­ci histo­rycz­nej, bez któ­rej nie ma ani naszej teraź­niej­szo­ści, ani przy­szło­ści. Pamięć o ks. Sko­rup­ce, ale też o Pił­sud­skim, Dmow­skim i innych boha­te­rach tam­tych cza­sach, sta­ją się istot­nym kom­po­nen­tem naszej współ­cze­sno­ści.


Dla­te­go tak waż­na — poza lek­cja­mi histo­rii, ale też poza naro­do­wym świę­to­wa­niem — jest spój­na poli­ty­ka histo­rycz­na, któ­ra pozwo­li nam być dum­nym z tego, co w naszej histo­rii wiel­kie, i uka­ża, że spo­ra część z tej wiel­ko­ści jest nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­na z chrze­ści­jań­stwem, nie tyl­ko w wer­sji kato­lic­kiej.


Świę­to to uświa­da­mia tak­że, że dla chrze­ści­ja­ni­na nic w rze­czy­wi­sto­ści nie jest wyję­te z Boskiej Opatrz­no­ści. Fakt zatem, że uda­ło nam się obro­nić przed bol­sze­wi­ka­mi, a wcze­śniej przed Szwe­da­mi (nie­za­leż­nie od tego, że przy­naj­mniej część Pola­ków opo­wie­dzia­ła się wła­śnie po ich stro­nie) — to zatem nie tyl­ko zasłu­ga ludzi, ale tak­że wyraz Boskiej Opatrz­no­ści, któ­ra chro­ni nie tyl­ko jed­nost­ki, ale też naro­dy. I o tym też trze­ba pamię­tać w tym maryj­nym dniu.


:: Ekumenizm.pl: Otwar­ta histo­ria

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.