Pamięć i tożsamość
- 15 sierpnia, 2006
- przeczytasz w 4 minuty
Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwana także Matki Bożej Zielnej — jak mało, które ze świąt kalendarza liturgicznego zrosło się z polskością. Z jednej strony przypomina bowiem ono o szczególnym kulcie, jaki polscy katolicy żywią dla Matki Pana, z drugiej zaś wyraża zaufanie w Boską Opatrzność, która obroniła Polską (za pośrednictwem ludzi) przed bolszewicką nawałą. Sfera polityki symbolicznej (w tym także historycznej) nie była w Polsce zbyt […]
Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwana także Matki Bożej Zielnej — jak mało, które ze świąt kalendarza liturgicznego zrosło się z polskością. Z jednej strony przypomina bowiem ono o szczególnym kulcie, jaki polscy katolicy żywią dla Matki Pana, z drugiej zaś wyraża zaufanie w Boską Opatrzność, która obroniła Polską (za pośrednictwem ludzi) przed bolszewicką nawałą.
Sfera polityki symbolicznej (w tym także historycznej) nie była w Polsce zbyt mocna po 1989 roku. Hasło “wybierzmy przyszłość” zbyt często skłaniało do uznania, że teraźniejszość budowana jest na nicości, że przeszłość, związane z nią symbole, ważne daty czy styl pamiętania o historii — to w istocie przeszkoda w budowaniu nowoczesnego państwa, w którym patriotyzm, w jego klasycznym wydaniu, jest już przeszłością. Publicyści, filozofowie i socjologowie postulowali w tym czasie odrzucenie tradycyjnego patriotyzmu i budowanie jakiejś nowej jego formy, sprowadzonej wyłącznie do płacenia podatków czy robienia kariery.
I choć nie należy odbierać wartości temu typowi patriotyzmu — to nie sposób zauważyć, że nigdy nie istnieje on autonomicznie. Państwo — wbrew opiniom skarajnych liberałów czy kontraktualistów nie jest bowiem porozumieniem wolnych jednostek, które decydują się na akt lojalności wobec jakiejś wspólnoty czy instytucji. Do jego trwania, do płacenia podatków, banalnej uczciwości czy praworządności, potrzebna jest bowiem rzeczywista wspólnota, która nie jest zależna od naszej wolnego wyboru. Jak wskazuje Alasdair MacIntyre, bez rzeczywistej, a nie wyobrażonej wspólnoty nie ma mowy nie tylko o spójnej moralności publicznej, ale także o możliwości wypełniania fundamentalnych zasad życia społecznego. „Potrzebuję (…) tych, którzy mnie otaczają, do wzmocnienia moich sił moralnych i do zaradzenia mojej słabości moralnej. Ogólnie rzecz biorąc, tylko w obrębie wspólnoty jednostki stają się zdolne do moralności, są w tej zdolności podtrzymywane i stają się moralnymi podmiotami działania” – wskazuje MacIntyre.
Tej moralnościotwórczej, naturalnej wspólnoty historii, tradycji, kultury i języka nie da się zastąpić państwem opierającym się wyłącznie o jakąś formę liberalnej czy libertariańskiej „umowy społecznej”. Ten mit można porównać, jak pokazuje brytyjski konserwatysta Roger Scruton, wyłącznie z myślą, że rodzina opiera się nie na wspólnocie krwi, a na umowie między rodzicami a dzieckiem, „że oni będą mnie karmić i wychowywać w zamian za późniejszą opiekę”. Tak zatem rodzina, jak i wspólnota (państwowa czy narodowa) potrzebują zatem fundamentów ją scalających, dających jej moc do wytrwania w trudnościach.
Takimi fundamentami są zaś przede wszystkim narodowe symbole, mity, pamięć historyczna. Bez tych, tak wyśmiewanych przez liberałów „orzełków”, „rogatywek”, pomników, muzeów i parad, nie da się tworzyć czy kontynuować istnienia jakiejkolwiek wspólnoty. Mity, symbole, znaki są istotne dla trwania każdego narodu. Nie mogą one zastępować codzienności, ale muszą ją rozbijać, wchodzić w nią od czasu do czasu. Wspólnota narodowa ma bowiem wiele wspólnego ze wspólnotą religijną. Tak jednak jak i druga potrzebuje swoiste kalendarza liturgicznego, i podziału na czas sakralny i profaniczny. W tym pierwszym – właśnie we wspólnych marszach, przeżyciach, czy w zbiorowym kultywowaniu pamięci o bohaterstwie naszych przodków – zawarty jest fundament tego drugiego. Bez tego pierwszego nie można nawet pomyśleć o tym drugim. Bo jeśli nie istnieje wspólnota, dla której jestem gotów poświęcić życie (co umownie można określić patriotyzmem czerwonym), to w imię czego mam lojalnie płacić podatki? Jeśli wychodzą z założenia, że nigdy i za żadną cenę nie pójdę, jeśli nie będzie innego wyjścia, na barykady – to dlaczego mam budować coś dla państwa i społeczeństwa?
I właśnie takim dniem istotnym dla polskiej wspólnoty narodowej jest dzisiejsza uroczystość. “Cud nad Wisłą”, święto Wojska Polskiego czy świadomość szczególnego powiązania polskości z maryjnością — konstytuuje naszą tożsamość, niezależnie od tego, czy jesteśmy katolikami czy nie. Pamięć o przodkach, tych którzy jak Jan Kazimierz ogłosili Maryję Królową Korony Polskiej czy tych, którzy z modlitwą na ustach i krzyżem w rękach walczyli z bolszewikami — to istoty element naszej pamięci historycznej, bez której nie ma ani naszej teraźniejszości, ani przyszłości. Pamięć o ks. Skorupce, ale też o Piłsudskim, Dmowskim i innych bohaterach tamtych czasach, stają się istotnym komponentem naszej współczesności.
Dlatego tak ważna — poza lekcjami historii, ale też poza narodowym świętowaniem — jest spójna polityka historyczna, która pozwoli nam być dumnym z tego, co w naszej historii wielkie, i ukaża, że spora część z tej wielkości jest nierozerwalnie związana z chrześcijaństwem, nie tylko w wersji katolickiej.
Święto to uświadamia także, że dla chrześcijanina nic w rzeczywistości nie jest wyjęte z Boskiej Opatrzności. Fakt zatem, że udało nam się obronić przed bolszewikami, a wcześniej przed Szwedami (niezależnie od tego, że przynajmniej część Polaków opowiedziała się właśnie po ich stronie) — to zatem nie tylko zasługa ludzi, ale także wyraz Boskiej Opatrzności, która chroni nie tylko jednostki, ale też narody. I o tym też trzeba pamiętać w tym maryjnym dniu.
:: Ekumenizm.pl: Otwarta historia