Społeczeństwo polityka

Papieski kwiecień — rok po


Pamięć budu­ją­ca toż­sa­mość — to zosta­ło nam po nie­zwy­kłych prze­ży­ciach papie­skie­go kwiet­nia. I na tej pamię­ci powo­li będzie powsta­wać coś nowe­go, nowe obli­cze Kościo­ła w Pol­sce. Już nie tak kle­ry­kal­ne­go, nie tak scen­tra­li­zo­wa­ne­go, ale i nie tak maso­we­go. Czas sakral­ny, czas świę­ta — jakie­go doświad­cza­li­śmy rok temu — oczy­wi­ście minął. I nikt, kto nie był naiw­ny nie mógł sądzić, że będzie ina­czej. Kar­na­wał, świę­to ma to do sie­bie, że się koń­czy. Nie da się żyć w nie­ustan­nym świę­to­wa­niu, nie­ustan­nym poczu­ciu emo­cjo­nal­ne­go roze­dr­ga­nia, […]


Pamięć budu­ją­ca toż­sa­mość — to zosta­ło nam po nie­zwy­kłych prze­ży­ciach papie­skie­go kwiet­nia. I na tej pamię­ci powo­li będzie powsta­wać coś nowe­go, nowe obli­cze Kościo­ła w Pol­sce. Już nie tak kle­ry­kal­ne­go, nie tak scen­tra­li­zo­wa­ne­go, ale i nie tak maso­we­go.

Czas sakral­ny, czas świę­ta — jakie­go doświad­cza­li­śmy rok temu — oczy­wi­ście minął. I nikt, kto nie był naiw­ny nie mógł sądzić, że będzie ina­czej. Kar­na­wał, świę­to ma to do sie­bie, że się koń­czy. Nie da się żyć w nie­ustan­nym świę­to­wa­niu, nie­ustan­nym poczu­ciu emo­cjo­nal­ne­go roze­dr­ga­nia, entu­zja­zmu, któ­ry unie­moż­li­wia nor­mal­ność. Nie jest moż­li­we, choć było­by pięk­ne, by kibi­ce się nie bili, a poli­ty­cy nie byli obec­ni na naszych ekra­nach. Nie jest moż­li­we, by jed­no prze­ży­cie, nawet naj­wspa­nial­sze, rze­czy­wi­ście zmie­nia­ło obli­cze wszyst­kich, by po spo­tka­niu ze świę­to­ścią, od razu naród sta­wał się naro­dem świę­tych.


A mimo to war­to wra­cać do tam­tych dni. War­to, bo były one szcze­gól­nym spo­tka­niem ze świad­kiem wia­ry. Obser­wu­jąc odcho­dze­nia Jana Paw­ła II mie­li­śmy nie­po­wta­rzal­ną oka­zję zetknąć się ze świa­dec­twem odcho­dze­nia, któ­re daje nadzie­ję, życia, któ­re osią­ga śmierć bez lęku. A sze­rzej mie­li­śmy oka­zje zetknąć się ze świad­kiem życia peł­ne­go… wyzwa­la­ją­ce­go, nie lękli­we­go. I to spo­tka­nie, zetknię­cie się ze świę­tym, czy­li peł­nym czło­wie­kiem nie pozo­sta­je bez śla­du. Ten ślad jest w nas, nawet jeśli przy­sy­pu­je­my go wrza­wą słów, gestów, opo­wie­ści. Ten ślad sta­je się mia­rą nasze­go wła­sne­go czło­wie­czeń­stwa, bo spo­tka­nie ze świad­kiem poma­ga nam dostrzec wła­sne nie­do­sko­na­ło­ści. I choć nie ma w nas siły, by się zmie­nić, choć zawsze pozo­sta­je­my grzesz­ni­ka­mi, to jest w nas świa­do­mość tego, do cze­go mamy dążyć, tego jak mamy się zmie­niać. I jeśli choć raz pomo­że nam, a kon­kret­niej mnie, to w jakimś istot­nym wybo­rze to już będzie suk­ces.


Ale tam­te dni to tak­że doświad­cze­nie soli­dar­no­ści, wspól­no­ty, bycia razem. I o tym też war­to pamię­tać. Bo nasza wspól­no­ta poli­tycz­na potrze­bu­je takich doświad­czeń. Gdy poli­ty­ka budo­wa­na jest na wyklu­cze­niach, gdy spo­łecz­ność budo­wa­na jest na eks­klu­zy­wi­zmie — tak waż­ne jest, by pamię­tać dni, w któ­rych wspól­no­ta niko­go nie wyklu­cza­ła, gdy sku­pie­nie wokół Ojca nie odrzu­ca­ły tych, któ­rzy są inni, nie nasi, dla któ­rych może Ojciec był Wujem, albo nawet tyl­ko Auto­ry­te­tem, z któ­rym moż­na i trze­ba się spie­rać. Tego wspo­mnie­nia trze­ba nam teraz szcze­gól­nie moc­no, by nasza toż­sa­mość nie była budo­wa­na przez wyklu­cze­nie, odrzu­ce­nie…


Podob­ne doświad­cze­nie potrzeb­ne jest tak­że w Koście­le. A jest ono tym bar­dziej naglą­ce, że wspól­no­ta ta po śmier­ci Jana Paw­ła II wyraź­nie się zmie­nia. Doświad­cze­nie sytu­acji, w któ­rej to świec­cy wymu­sza­li na księ­żach otwie­ra­nia świą­tyń, czy orga­ni­zo­wa­li msze świę­te — spra­wi­ło, że z peten­tów sta­li­śmy się świa­do­my­mi pod­mio­ta­mi. I teraz coraz czę­ściej czu­je­my, że jeste­śmy Koscio­łem tak samo, jak duchow­ni i bisku­pi. To sta­no­wi wyzwa­nie, ale też jest szan­są, któ­rej nie moż­na zaprze­pa­ścić. I dla­te­go trze­ba też pamię­tać o tam­tych dniach, kie­dy zwy­kli świec­cy wycią­ga­li za uszy swo­ich pro­bosz­czów z ple­ba­nii i wymu­sza­li na nich msze. To jest nasz obo­wią­zek. Nie jęcze­nie, ale napo­mi­na­nie i zmu­sza­nie, jeśli trze­ba duchow­nych. Bo Kościół jest tak samo nasz, jak i ich. A dokład­niej nie ma nas i ich, jeste­śmy My, któ­rzy jeste­śmy Kościo­łem.


Pamięć, o któ­rej myśle, to jed­nak nie tyle wspo­mi­na­nie, emo­cjo­nal­ne odsłu­chi­wa­nie czy oglą­da­nie tych samych obra­zów, ale to uobec­nie­nie spo­tka­nia ze świad­kiem Chry­stu­sa, a przez Nie­go z Chry­stu­sem samym. Wspo­mnie­nie, pamięć to kon­kret­ne decy­zje, może małe, nie­wiel­kie, ale widocz­ne. To spo­tka­nie, roz­mo­wa, zatrzy­ma­nie, ale też pomoc tym, któ­rzy tej pomo­cy potrze­bu­ją. I sta­łe powra­ca­nie do mia­ry nasze­go czło­wie­czeń­stwa, jakim zawsze jest świę­ty.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.