Program ekumenicznego jedynobóstwa
- 2 grudnia, 2006
- przeczytasz w 3 minuty
Papieską pielgrzymkę do Turcji media już okrzyknęły krucjatą uśmiechów i ważnych gestów. Muzułmanie się uspokoili, ba, nawet polubili Benedykta, premier Erdogan zyskał kilka punktów w sondażach popularności, patriarcha Bartolomeusz I nabrał wiatru w żagle, a świat odetchnął z ulgą. Białe gołębie, które papież wypuścił dziś przed katedrą Ducha Świętego w Istambule, były symbolicznym podsumowaniem jego wizyty, która, w medialnym odbiorze, stała się polityczną pielgrzymką z silnym, […]
Papieską pielgrzymkę do Turcji media już okrzyknęły krucjatą uśmiechów i ważnych gestów. Muzułmanie się uspokoili, ba, nawet polubili Benedykta, premier Erdogan zyskał kilka punktów w sondażach popularności, patriarcha Bartolomeusz I nabrał wiatru w żagle, a świat odetchnął z ulgą. Białe gołębie, które papież wypuścił dziś przed katedrą Ducha Świętego w Istambule, były symbolicznym podsumowaniem jego wizyty, która, w medialnym odbiorze, stała się polityczną pielgrzymką z silnym, międzyreligijnym akcentem. Na dodatek przez chrześcijański świat przetoczyła się irenistyczna refleksja, która jest nie tylko ciepła i serdeczna, ale również naiwna i NIE-wiarygodna.
Po wizycie Benedykta XVI w Błękitnym Meczecie świat ogarnęło kolektywne rozgrzanie serc do temperatury, która potrafi stopić każde, nawet te najbardziej fundamentalne różnice. A to wszystko na drodze serdecznej logiki, która pomija paradoks wiary chrześcijańskiej i klei kompromisy religioznawczymi porównaniami.
Informacja o tym, że papież modlił się wraz z muzułmańskim duchownym w stronę Mekki wywołała ekstazę stronników religijnego gulaszu i oburzenie tradycjonalistów, którzy gdzie i jak tylko się da ogłaszają kapitulację Benedykta przed dyktaturą relatywizmu. Jednym zabrakło jeszcze ucałowania Koranu, a drudzy byliby w pełni usatysfakcjonowani, gdyby papież wyjął z kieszeni kropidło, odczynił egzorcyzmy w muzułmańskiej świątyni i ostentacyjnie modlił się w innym kierunku niż jego islamski towarzysz. Świat tak skoncentrował się na kierunku modlitwy, że w pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że Błękitny Meczet stał się ogniskiem międzyreligijnej burzy mózgów, dotyczącej słuszności modlitwy w kierunku Mekki czy jakimkolwiek innym.
Modlitwa papieża Ratzingera i dość specyficzna interpretacja jego słów zostały wykorzystane do budowania religijnej hybrydy — krzyżówki antropozoficznej idei z monoteistycznym bóstwem rządzącym (tudzież dzierżącym oręż) w danej szerokości geograficznej. Tu i ówdzie można usłyszeć, że chrześcijanie i muzułmanie wierzą w tego samego Boga i bez znaczenia pozostaje fakt, że zgodnie z chrześcijańskim nauczaniem Bóg w najdoskonalszy i pełny sposób objawił się w Tym, przed którym – jak mówi jeden z najstarszych hymnów Nowego Testamentu — ma zginać się każde kolano na niebie i ziemi.
Historia męczeństwa, najróżniejszych świadectw wiary zostaje nagle wpleciona w globalny korowód wierzeń, które niczym strumyki ochoczo wpływają do wielkiego oceanu wiary, po którym pływa raz Posejdon, a innym razem przechadza się Jezus. Teologiczno-filozoficzna koncepcja monoteizmu podejmuje zacną służbę na rzecz światowego pokoju i to mimo wyraźnych sygnałów muzułmańskich “współwyznawców”, że z chrześcijanami i tak nie warto rozmawiać, ponieważ i tak nie wierzą już w to, co głoszą.
Totalny irenizm, sugerujący, że i tak wszystko jedno, bo przecież świat wiary otoczony jest mgłą transcendencji, piętnuje tępotę dogmatyzmu i spycha rozmowę o Prawdzie i uniwersalnym przesłaniu Ewangelii do fałszywej alternatywy między zaściankowym fundamentalizmem a bezbrzeżnym, pełnym słodkości jedynobóstwem w globalnym koncercie religii.
Zaciemnianie, wstydliwe przemilczanie chrystologicznej konkretyzacji w mówieniu o Bogu jest nie tylko niebezpieczne dla chrześcijańskiej świadomości, ale i destrukcyjne dla samego dialogu, który staje się po prostu fałszywy i z całą pewnością zasługuje na politowanie silniejszego.
+++
Trudno o jednoznaczną ocenę pielgrzymki Benedykta do Turcji. Na efekty będzie trzeba poczekać. W końcu to nie Patriarchat Ekumeniczny Konstantynopola rozdaje karty w światowym prawosławiu – o ekumenicznym przełomie nie zdecyduje deklaracja podpisywana w świetle kamer, ale wynik panprawosławnych sporów oraz wewnątrzkościelna polityka Benedykta. Koncyliacyjny ton papieża był jak najbardziej słuszny i potrzebny, jednak należy odczekać, czy lawina uśmiechów, braterskich pocałunków sprawi, że w świecie islamskim, lub choćby w Turcji, sytuacja chrześcijan polepszy się. Konkretnie: czy Patriarchat Ekumeniczny, któremu grozi wymarcie będzie mógł kształcić kapłanów? Czy Cerkiew i pozostałe Kościoły chrześcijańskie będą mogły bez jakichkolwiek ograniczeń kontynuować swoją misję? Czy prawa człowieka będą przestrzegane?
:: Magazyn SR: Wiara chrześcijańska a inne religie