Religijna centro-lewica nie próżnuje
- 5 czerwca, 2007
- przeczytasz w 3 minuty
Najpóźniej od ostatnich wyborów prezydenckich w 2004 roku amerykańska prawica religijna stała się jednym z kluczowych tematów w medialnych relacjach, dotyczących USA. Nie było chyba żadnego szanującego się czasopisma lub dziennika na świecie, który nie rozpisywałby się o rozmodlonej prawicy, o tele-kaznodziejach, stojących na czele wpływowych koncernów medialnych, instytucji społeczno-politycznych i fundacji, które często są intelektualnym zapleczem republikanów. Mało jednak pisano o religijnej lewicy, a ta wcale nie próżnuje i ma się coraz […]
Najpóźniej od ostatnich wyborów prezydenckich w 2004 roku amerykańska prawica religijna stała się jednym z kluczowych tematów w medialnych relacjach, dotyczących USA. Nie było chyba żadnego szanującego się czasopisma lub dziennika na świecie, który nie rozpisywałby się o rozmodlonej prawicy, o tele-kaznodziejach, stojących na czele wpływowych koncernów medialnych, instytucji społeczno-politycznych i fundacji, które często są intelektualnym zapleczem republikanów. Mało jednak pisano o religijnej lewicy, a ta wcale nie próżnuje i ma się coraz lepiej.
Religijna lewica kojarzona jest najczęściej z historycznymi Kościołami protestanckimi i Kościołem Episkopalnym USA. To właśnie te wspólnoty charakteryzują się dużą wrażliwością na sprawy społeczne, otwarte są na liberalną etykę seksualną i cenione są za zdecydowany sprzeciw wobec napaści USA na Irak. Jednak po lewej i środkowej części religijnej mapy USA robi się coraz ciaśniej, a to za sprawą licznych organizacji, nieformalnych zgrupowań chrześcijan, oraz silnej opozycji przeciwników religijnej prawicy w Internecie.
Od dłuższego czasu tradycyjne Kościoły protestanckie tracą monopol na centro-lewicową politykę, w którą zaczynają wkraczać również chrześcijanie ewangelikalni. Jest to o tyle zaskakujące, ponieważ ewangelikałowie utożsamiani byli do tej pory wyłącznie z religijną prawicą, a poruszanie tematów ekologicznych, czy społecznych rzucało od razu cień podejrzenia o lewactwo, co w środowiskach amerykańskiej prawicy jest prawie jednoznaczne z zaprzedaniem duszy diabłu. W ciągu ostatnich kilku miesięcy lewicujący ewangelikałowie, nie zważając na mocne powiązania religijnej prawicy z przemysłowym lobby, zaczęli coraz głośniej mówić o ochronie przyrody, globalnym ociepleniu i pogłębiającej się przepaści między biednymi a bogatymi, a nawet o szkodliwej polityce emigracyjnej obecnej administracji rządowej.
Do ewangelikalnych organizacji, takich jak choćby Evangelicals for Social Action, dołączyli przedstawiciele różnych grup i instytucji. Chodzi m.in. o liberalnego rabina Michaela Lernera (zdj. 3), pisarza i politycznego aktywistę, a także redaktora magazynu Tikkun. W 2005 roku r. Lerner wydał książkę o wymownym tytule: “Lewa ręka Boga: Odzyskując nasz kraj z rąk religijnej prawicy”, czym zdobył sobie szerokie uznanie wśród oponentów prawicowych rządów. W 2005 rabin założył Network of Spiritual Progressives, nurt związany z tzw. duchowością progresywną, która na hasłach o pokoju i solidarności międzyludzkiej, dryfuje często w stronę religijnego eklektyzmu. Wspomnieć można ponadto słynną organizację Sojourners o ewangelikalnym zabarwieniu, podkreślającą zagadnienie sprawiedliwości społecznej
Centro-lewicowa ofensywa składa się ponadto z wielu osób, jeżdżących po kraju z prelekcjami, nauczających na uniwersyteckich katedrach lub z ambon różnych Kościołów. Są wśród nich zarówno chrześcijanie ewangelikalni (Randall Balmer), reformowani (Jan G. Linn), episkopalianie (John C. Danforth, republikanin i b. senator i ambasador USA przy ONZ), ale także katolicy, jak np. benedyktyńska zakonnica, s. Joan Chittister.