Rosyjski atak na “Tygodnik Powszechny”
- 29 marca, 2005
- przeczytasz w 6 minut
Popularny rosyjski portal internetowy InoSMI opublikował w minionym tygodniu artykuł o wydźwięku skrajnie antyukraińskim, przedstawiając go jako tłumaczenie tekstu z… „Tygodnika Powszechnego”. Tymczasem tekst taki nigdy się w „TP” nie ukazał. Zdaniem polskich ekspertów ds. Rosji nie była to pomyłka, ale celowe działanie. – Dlaczego piszecie takie rzeczy?! – pytali nas w miniony czwartek kolejni przyjaciele z Ukrainy. Dzwonili od rana, z godziny na godzinę coraz częściej, bo w rosyjskim serwisie […]
Popularny rosyjski portal internetowy InoSMI opublikował w minionym tygodniu artykuł o wydźwięku skrajnie antyukraińskim, przedstawiając go jako tłumaczenie tekstu z… „Tygodnika Powszechnego”. Tymczasem tekst taki nigdy się w „TP” nie ukazał. Zdaniem polskich ekspertów ds. Rosji nie była to pomyłka, ale celowe działanie.
– Dlaczego piszecie takie rzeczy?! – pytali nas w miniony czwartek kolejni przyjaciele z Ukrainy. Dzwonili od rana, z godziny na godzinę coraz częściej, bo w rosyjskim serwisie internetowym przeczytali artykuł, rzekomo z „Tygodnika”, opatrzony naszym logo i nawet z datą publikacji. Autorem tekstu miał być niejaki Marian Kałuski. Jego tytuł brzmiał jak wyzwanie: „Porozmawiajmy o Ukrainie otwarcie”.
Sprawdziliśmy. Faktycznie, na stronie głównej portalu www.inosmi.ru obok logo „TP” i fotomontażu zamieszczono – obok wyjątkowo niekorzystnego zdjęcie zniszczonej twarzy Wiktora Juszczenki z polskim orłem w tle – tekst zawierający np. takie tezy: „Polska powinna robić wszystko, aby nastąpił podział Ukrainy”.
InoSMI to duży i poważny portal, popularny wśród Rosjan, Ukraińców i Białorusinów, gdyż zajmuje się monitorowaniem zagranicznej prasy i tłumaczeniem na rosyjski jej artykułów. Korzysta z niego wiele osób na obszarze byłego ZSRR. Czytają przedruki z prasy amerykańskiej, zachodnioeuropejskiej. Także polskiej. Dlaczego ktoś dokonał takiej manipulacji? I czy był to przypadek?
Nasza redakcyjna koleżanka Małgorzata Nocuń zadzwoniła do moskiewskiej redakcji InoSMI. Odsyłana od jednej osoby do drugiej, próbowała przekonać kolejnych rozmówców, że taki artykuł nigdy nie ukazał się w „Tygodniku”. Że, owszem, ktoś „wrzucił” taki tekst, ale jedynie na internetowe forum portalu Onet.pl (z którym „Tygodnik” od kilku lat współpracuje: link do naszej strony internetowej widnieje na pierwszej stronie Onet.pl; na portalu tym publikowane są także wybrane teksty z „TP”). Jednak jest oczywiste, że komentarze użytkowników internetu, publikowane na tzw. forum pod rozmaitymi tekstami, nie są głosem redakcji tych pism. Portal Onet.pl opatrzony jest zresztą informacją, że publikowane komentarze są tylko prywatnymi opiniami użytkowników.
Nic nie pomagało. Mimo kolejnych telefonów, zmieniający się po drugiej stronie słuchawki Rosjanie upierali się, że mieli prawo zaprezentować ten tekst jako naszą publikację, i że nie usuną logo „TP”. Mimo że – jak podkreślaliśmy – jest to manipulacja i, przede wszystkim, dezinformacja. Bo (tego już nie tłumaczyliśmy moskiewskim kolegom) to jest mniej więcej tak, jakby ktoś – powiedzmy z USA czy Izraela – skopiował antysemicką wypowiedź, jakie czasem ukazują się na naszym forum internetowym i następnie przedrukował w internecie z logo „TP” jako tekst z naszego tygodnika.
Sprawa ta, zdawałoby się oczywista dla wszystkich użytkowników internetu, natrafiła jednak na mur. Dopiero pod wieczór, po kolejnych kategorycznych żądaniach – a może raczej po tym, jak do moskiewskiej redakcji zaczęli w tej sprawie wydzwaniać koledzy z innych mediów polskich i ukraińskich – InoSMI zdjął logo „Tygodnika” (ale tylko ze strony głównej; na tzw. podstronach tekst do piątku nadal figurował jako metariał z „TP”). Ale fotomontaż i sam tekst pozostały, tyle że opatrzone… innym logo (tym razem jako źródło pochodzenia tekstu podano portal Wirtualna Polonia, publikujący głównie teksty… skrajnie prawicowe).
Potem dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że tekst ten na portal InoSMI trafił nieprzypadkowo: a mianowicie za sprawą rosyjskiego MSZ. Ktoś z tego resortu, nie wiemy kto, podsunął go redakcji InoSMI, przedstawiając go jako materiał z „TP”. Dziś tekst krąży niestety swoim życiem po internecie i jest przedrukowywany przez prasę rosyjską i ukraińską( np. tygodnik „Postup” ze Lwowa). I, oczywiście, przedstawiany jest jako materiał z „Tygodnika”.
– InoSMI to boczny produkt portalu internetowego strana.ru, w który specjalizuje się w tendencyjnym informowaniu – powiedział nam anonimowo wybitny polski ekspert ds. Rosji. – A to, co was spotkało, jest jednym z symptomów pogorszenia się stosunków polsko-rosyjskich, które zaczęło się latem ubiegłego roku.
– Najpierw w prowincjonalnych gazetach, a potem w mediach coraz poważniejszych pojawiały się publikacje nieprzyjazne Polsce – mówi dalej analityk. – To nie przypadek, bo polityka prasowa Rosji podporządkowana jest linii politycznej Kremla. W tę politykę zaprzęgnięto także internet.
Do zaostrzenia stosunków między Polską a Rosją doszło podczas Pomarańczowej Rewolucji. Do zwycięstwa demokracji przyczynili się nie tylko polscy politycy, ale także polskie media. – Ten atak na „Tygodnik”, jak i inne podobne zagrywki, można uznać jako odwet za wsparcie ukraińskiej rewolucji – ocenia polski ekspert. – To także czytelny sygnał, że polskie media są obserwowane. „Tygodnik” jest czytany uważnie, a fakt, że został nagrodzony na Ukrainie dziennikarską nagrodą „Złote Pióro”, został w Moskwie odnotowany.
W istocie, 1 marca br. „Tygodnik” – który od lat wspiera rozwój przyjaznych stosunków polsko-ukraińskich, a w ostatnich miesiącach zaangażował się w relacjonowanie Pomarańczowej Rewolucji – został nagrodzony ukraińską dziennikarską nagrodą „Złote Pióro”. Teksty drukowane przez „TP” były chętnie tłumaczone i cytowane przez rosyjskojęzyczne media. Także portal InoSMI zamieszczał wcześniej tłumaczenia naszych publikacji.
Jaki był zatem cel tej – bez wątpienia świadomej – dezinformacji i ataku na „TP”? W każdym razie, metody zastosowane tej „operacji” były prymitywne. W końcu w dobie internetu i poczty elektronicznej można szybko wykryć taką dezinformację i jej przeciwdziałać, np. informując o niej inne media – w Polsce, na Ukrainie i w Rosji. Co uczyniliśmy.
O co więc chodziło? Zdaniem polskich specjalistów ds. Rosji mogło chodzić o wysondowanie i sprawdzenie, jak szybko nastąpi reakcja. Może o ostrzeżenie? A może „tylko” o dezinformację? Przecież sprostowania i dementi zazwyczaj docierają tylko do części tych, którzy padli ofiarą dezinformacji.
Jedno jest pewne, mówią specjaliści zajmujący się polityką Kremla: takich sytuacji należy spodziewać się coraz częściej.
Andrzej Brzeziecki
PS. W miniony piątek, gdy zamykaliśmy to wydanie „Tygodnika”, nagle przestała działać nasza sieć elektroniczna: poczta i internet. Nasi technicy stwierdzili, że doszło do zmasowanego ataku hakersko-wirusowego na nasz serwer. Przypadek?
LIST REPORTERÓW TP DO KOLEGÓW Z POLSKI, UKRAINY, ROSJI I INNYCH KRAJÓW B.ZSRR
„Tygodnik Powszechny” nie opublikował antyukraińskiego tekstu
Od dwóch dni po rosyjskojęzycznych portalach internetowych krąży antyukraiński tekst p. Mariana Kałuskiego. Opublikował go portal rosyjski InoSMI wraz z logiem „Tygodnika Powszechnego”. Miał to być przedruk artykułu naszego pisma. To nieprawda. „TP” nie publikował i nigdy nie zamierzał opublikować takiego tekstu. Postawę „Tygodnika Powszechnego” najlepiej obrazowała nasza publicystyka – przyjazna Ukrainie i wpsierająca Pomarańczową Rewolucję – za którą „TP” został na Ukrainie nagrodzony „Złotym Piórem”.
Faktu rozpowszechniania tego tekstu jako artykułu „Tygodnika Powszechnego” nie możemy odebrać inaczej jak manipulację, jeśli nie prowokację. Niestety, jej ofiarą padła też część ukraińskich mediów, które tekst ten przedrukowują z informacją, że pochodzi on od naszej redakcji.
Od kilkudziesięciu godzin próbujemy dementować te informacje. Dzwoniliśmy i wysyłaliśmy maile z dementi, do przyjaciół na Ukrainie i ukraińskich mediów. Niestety nasz serwer internetowy poddawany jest od kilku godzin hackerskim atakom i został unieruchomiony odcinając na skutecznie od świata i uniemożliwiając nam obronę.
Prosimy zatem wszystkich, którzy mogą nam pomóc, aby informowali gdzie się tylko da, że „Tygodnik Powszechny” padł ofiarą manipulacji i nie ma nic wspólnego ze wspomnianym tekstem. Podczas Pomarańczowej Rewolucji spędziliśmy na Ukrainie dwa miesiące śledząc i relacjonując walkę Ukrainy o demokrację.
Ukraińców i wszystkich, którym współpraca Polski i Ukrainy jest bliska, zapewniamy, że „Tygodnik Powszechny” nigdy nie podzielał antyukraińskich poglądów. Wręcz przeciwnie. Dziękujemy za pomoc.
Razom nas bahato!
Andrzej Brzeziecki
Małgorzata Nocuń
„Tygodnik Powszechny”