Seks, zgorszenie i złamane powołania
- 11 października, 2003
- przeczytasz w 4 minuty
Do sprawy abp. Juliusza Paetza, który nadal pozostaje w Poznaniu i cieszy się nie gasnącą popularnością powrócił tygodnik “Przekrój”. “Wśród poznaniaków szerzy się wiara, że padł on ofiarą antykościelnego spisku” — podkreśla autorka tekstu “Jak u Paetza za piecem [20 miesięcy po aferze]” Joanna Gorzelińska. “Przekrój” przypomina (podobnie, jak nasz serwis przed kilkoma miesiącami), że polski Kościół nie zdobył się na oficjalne ogłoszenie winy byłego arcybiskupa Poznania Juliusza Paetza. […]
Do sprawy abp. Juliusza Paetza, który nadal pozostaje w Poznaniu i cieszy się nie gasnącą popularnością powrócił tygodnik “Przekrój”. “Wśród poznaniaków szerzy się wiara, że padł on ofiarą antykościelnego spisku” — podkreśla autorka tekstu “Jak u Paetza za piecem [20 miesięcy po aferze]” Joanna Gorzelińska.
“Przekrój” przypomina (podobnie, jak nasz serwis przed kilkoma miesiącami), że polski Kościół nie zdobył się na oficjalne ogłoszenie winy byłego arcybiskupa Poznania Juliusza Paetza. Hierarcha poza utratą stanowiska niewiele zmienił w swoim życiu. “Biskup senior — bo taki Paetz nosi dzisiaj tytuł — wciąż mieszka w cieniu katedry na Ostrowie Tumskim. Przeprowadził się do nieco mniejszego pałacu, gdzie dalej żyje na bardzo wysokiej stopie” — opisuje “Przekrój”.
Śmietanka towarzyska Poznania nie tylko nie odwróciła się od człowieka oskarżonego o obrzydliwe łamanie sumień i powołań poznańskich kleryków, ale nadal publicznie go wspiera. “Dwa miesiące temu biskup senior udzielił ślubu córce Stefana Jurgi, byłego rektora Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Miesiąc wcześniej biskup Paetz razem z Janem Kulczykiem i marszałkiem Wielkopolski Stefanem Mikołajczakiem oraz tenorem Giuseppe di Stefano słuchali w poznańskiej operze śpiewu tenorów. Skład loży honorowej nie zrobił na poznaniakach specjalnego wrażenia” — dodaje Gorzelińska.
Skąd takie wsparcie? Dziennikarze, którzy nie chcą ujawniać swoich danych w wypowiedziach dla “Przekroju” podkreślali, że może chodzić o wiedzę, jaką posiada były arcybiskup. Co więcej wskazuje tygodnik: “Arcybiskup zawsze miał opinię dobrego menedżera i jeszcze lepszego dyplomaty. Bardzo dbał o kontakty z poznańskim establishmentem. Regularnie spotykał się z lokalnymi biznesmenami i politykami. Chętnie bywał na różnych imprezach lokalnych — święcił lokale, przecinał wstęgi. Prowadził politykę równego dystansu. Nie wspierał żadnej opcji politycznej, dbał o kontakty z każdym, kto był u władzy. Dlatego kilka razy środowisko poznańskie miało do Paetza pretensje. Katolicka prawica na przykład zarzucała mu, że nie pomaga jej wygrać kolejnych wyborów. Jeszcze większy skandal wybuchł, kiedy arcybiskup Paetz poświęcił hotel Trawiński należący do Świtalskiego, właściciela Elektromisu. — Ten gest miał być próbą “zalegalizowania” działalności szemranego biznesmena. Podobno w zamian za to Świtalski wspierał finansowo seminarium duchowne — opowiada jeden z moich rozmówców” — opisuje gazeta życie hierarchy jeszcze przed skandalem.
Tygodnik przypomina również wszystkie okoliczności sprawy. Plotki o skłonności hierarchy do młodych księzy i kleryków miały pojawić się już w Łomży. Jednak oficjalnie o sprawie powiedział swoim zwierzchnikom cztery lata temu jeden z kleryków. To pierwsze wyznanie spowodowało kilkanaście kolejnych. W wyjaśnianie sprawy zaangażował się ks. prof. Tomasz Węcławski. To on interweniował w tej sprawie u abp. Paetza. Gdy nic się nie zmieniło ks. Tadeusz Karkosz, rektor seminarium podjął decyzję niespotykaną — zakazał arcybiskupowi zwierzchnikowi seminarium i swojemu wstępu na teren uczelni.
Ostatecznie, mimo iż wielokrotnie proszono różnych biskupów o pomoc w dotarciu do Watykanu, papież o sprawie dowiedział od swojej przyjaciółki Wandy Półtawskiej. Był wstrząśnięty. W listopadzie 2001 wysłał do Poznania komisję, która miała sprawę wyjaśnić. “Kilkudziesięciu kleryków złożyło zeznania obciążające arcybiskupa Paetza” — przypomina “Przekrój”.
Jednak skandal wybuchł dopiero po ujawnieniu sprawy przez “Rzeczpospolitą”, a później “Gazetę Wyborczą”. Arcybiksup poszedł w zaparte. Według świadectw swoich współpracowników, które cytuje tygodnik, do końca miał nie wierzyć, że może zostać odwołany. Napisał nawet list pasterski, którego zresztą wielu poznańskich księży nie chciało odczytywać, w którym pisał o “niewybrednych, kłamliwych atakach i oskarżeniach ze strony kilku osób (…) bez nazwiska, bez twarzy”. “Nigdy nie molestowałem naszych kleryków i księży. Doszło do nadinterpretacji moich słów i zachowań” — oświadczył dziekanom swojej archidiecezji. W ostatnim wystąpieniu powiedział: “Pozostaję na Ostrowie Tumskim, w cieniu katedry, zawsze gotowy in nomine Domini życzliwie służyć każdemu człowiekowi”.
Fakt, że abp Paetz, któremu zakazano sprawowania posługi biskupiej na terenie archidiecezji pozostaje w Poznaniu, to zdaniem “Przekroju” “zasługa” watykańskiej dyplomacji. Dla uważnie śledzących aferę nie jest to zaskoczenie, bowiem … od dawna można było odnieść wrażenie, że to właśnie dzięki zabiegom niektórych watykańskich hierarchów sprawa trwała tak długo. Świadczą o tym również ostatnie publiczne wypowiedzi abp Paetza, który sugerował, że otrzymał z Watykanu interesujące propozycję przeniesienia się tam.
Na ocenę wszystkich skutków całej sprawy przyjdzie jeszcze poczekać. Jednak już teraz można powiedzieć, że dla wielu zwykłych duchownych sprawa ta była straszliwym wstrząsem i rozczarowaniem. — Dzisiaj widzą, że Kościoła nie stać na głośne powiedzenie prawdy i uderzenie się w piersi. To straszna cena. Ile złamanych powołań tam będzie? — cytuje pytanie jednego z poznańskich księży “Przekrój”. “Rezygnację i frustrację księży pogłębia świadomość, że o ile sam Paetz został odsunięty od władzy, o tyle jego współpracownicy, którzy przez lata tuszowali skandal, wciąż pracują w kurii” — dodaje tygodnik.
A to oznacza, że zbyt wiele nadziei, miłości, prawdziwego powołania zostało złamanych. Wiele kapłańskich dróg nigdy już (przynajmniej po ludzku) nie zostanie wyprostowanych. A winę za to, niestety, ponosi nie tylko jeden abp Paetz, ale także polski Kościół i jego hierarchowie, którzy nie potrafili sprostać temu wyzwaniu. Podsumowując trzeba jasno powiedzieć, powołując się na tytuł jednej z naszych publikacji: “Skandal zgorszenia maluczkich trwa”. I nic nie zapowiada, by miał się w najbliższym czasie skończyć!