Starcie dwóch protestantyzmów
- 5 stycznia, 2008
- przeczytasz w 2 minuty
Zwycięstwo demokraty Baracka Obamy oraz republikanina Mike’a Huckabee’go było już komentowane na wszystkie możliwe sposoby. Ale warto zwrócić uwagę także na wymiar religijny tego wydarzenia. Oto bowiem w stanie Iowa wygrali dwaj kandydaci, którzy — jak wskazuje na to publicystka lewicowego chrześcijańskiego magazynu “Sojourney” Diana Butler Bass — reprezentują dwa rywalizujące ze sobą od XIX wieku skrzydła protestantyzmu politycznego. Demokratę przypisać można do grupy protestanckich modernistów, republikanina […]
Zwycięstwo demokraty Baracka Obamy oraz republikanina Mike’a Huckabee’go było już komentowane na wszystkie możliwe sposoby. Ale warto zwrócić uwagę także na wymiar religijny tego wydarzenia. Oto bowiem w stanie Iowa wygrali dwaj kandydaci, którzy — jak wskazuje na to publicystka lewicowego chrześcijańskiego magazynu “Sojourney” Diana Butler Bass — reprezentują dwa rywalizujące ze sobą od XIX wieku skrzydła protestantyzmu politycznego. Demokratę przypisać można do grupy protestanckich modernistów, republikanina do fundamentalistów.
Najkrócej — i znowu posłużę się tu uwagami Butler Bass — fundamentalistów charakteryzuje przekonanie, że osobiste nawrócenie powinno być fundamentem wiary, ale także zaangażowania politycznego. Jeśli Jezus zmienia życie jednostek, wówczas jednostki mogą zmieniać społeczeństwo. Działalność społeczna jest jednak ściśle podporządkowana osobistej etyce, modlitwie i zorientowana na Jezusa Chrystusa. Moderniści od początku byli inni. Ich zdaniem chrześcijanin polityk powinien skupić się na przemienianiu grzesznych struktur społeczno-ekonomicznych tak, by były one zgodne z zasadami Bożej sprawiedliwości.
I choć przez lata wiele się zmieniło, to nadal można — zdaniem Butler Bass — dostrzec w obu rywalach wyraźne znamiona religijnych tradycji, które ich wydały. Huckabee — były pastor Południowej Konwencji Baptystów — jest typowy “fundamentalistą”. Uznaje on bowiem, że osobiste decyzje jednostek powinny być podstawą ich działania, i że gdy będą one heroiczne to doprowadzić mogą do zmiany rzeczywistości. Obama — należący do najbardziej liberalnego wyznania chrześcijańskiego w Stanach Zjednoczonych, jakim jest Zjednoczony Kościół Chrystusa — myśli inaczej. Jego zdaniem konieczna jest budowa koalicji, która przemieni Amerykę przez włączenie jej w nową globalną wspólnotę.
Nie ukrywam, że z tych dwóch wizji bliższa mi jest wizja Huckabee’go. Pomysły chrześcijańskich modernistów, jak na razie, prowadzą bowiem tylko do spadku zwartości Ewangelii w ich własnych wyznaniach. Postępowi chrześcijanie w rodzaju Obamy (ale nie tylko, wystarczy tu wspomnieć także choćby prymaskę episkopalian biskup Katherine Jefferts Schori) zazwyczaj tak bardzo chcą zmieniać struktury, że aż się im podporządkowują. Ewangelię zastępują zaś polityczną poprawnością — w imię której z Biblii wykreślają potępienia homoseksualizmu, a aborcję wpisują na własne sztandary, jako prawo kobiety… Niewiele ma to wspólnego z chrześcijaństwem i Ewangelią, ale może to wynikać z prostego faktu, że jeśli podstawą działania jest zmiana struktur, a nie siebie, to zazwyczaj kończy się na tym, że struktury zmieniają nas, a nie my struktury. Lepiej więc zacząć od tego, co proponują w polityce fundamentaliści (nawet, jeśli ich teologia jest nam obca, to warto pamiętać, że termin ten nawiązuje do przywiązania do fundamentów) i zaczynać od nawrócenia.
:: Ekumenizm.pl: Czarno-białe widzenie — polemika z Tomaszem Terlikowskim