Terroryzm — efekt domina
- 4 września, 2004
- przeczytasz w 4 minuty
Taki tytuł nosi ostatni (lipiec-sierpień 2004, www.miesiecznik.znak.com.pl) numer „Znaku” i w części „temat miesiąca” zawiera refleksje Wojciecha Jagielskiego, Piotra Kłodkowskiego, Wojciecha Giełżyńskiego, Timothy Garton Asha, Normana Daviesa i Zbigniewa Brzezińskiego. Co w nim jest najcenniejszego? Najpierw metoda: ujęcie historyczne i geograficzne, reportażowe i systematyczne, duży zasób wiadomości i łatwość lektury, erudycja, pasja, aktualność. Ujęcie historyczne pokazuje, że terroryzm istnieje od wieków i przybiera rozmaite formy a dziś […]
Taki tytuł nosi ostatni (lipiec-sierpień 2004, www.miesiecznik.znak.com.pl) numer „Znaku” i w części „temat miesiąca” zawiera refleksje Wojciecha Jagielskiego, Piotra Kłodkowskiego, Wojciecha Giełżyńskiego, Timothy Garton Asha, Normana Daviesa i Zbigniewa Brzezińskiego. Co w nim jest najcenniejszego? Najpierw metoda: ujęcie historyczne i geograficzne, reportażowe i systematyczne, duży zasób wiadomości i łatwość lektury, erudycja, pasja, aktualność.
Ujęcie historyczne pokazuje, że terroryzm istnieje od wieków i przybiera rozmaite formy a dziś stał się szczególnie groźny wskutek zbiegu szeregu okoliczności.
Ujęcie geograficzno-kulturowe pokazuje jego różnorodność i źródła – choć trzeba przyznać, że go jeszcze nie znamy „od wewnątrz”. Wydaje się, że nieźle znamy metody deformacji człowieka stosowane w hitlerowskim oraz stalinowskim systemie, natomiast sposoby formowania/deformowania terrorystów jeszcze są dla nas dość tajemnicze – nie znamy niedoszłych, nawróconych samobójców. Owszem, zdajemy się rozumieć tło – biedę, upokorzenie, frustrację, mieszaninę rozpaczy i nienawiści. Zaczynamy rozumieć potrójne czy poczwórne upokorzenie Irakijczyków — przez młodą i zepsutą cywilizację zachodnią, przez Saddama, przez Amerykanów i przez nich samych, rabujących i niszczących własne najcenniejsze dobra kultury. Znamy metody budzenia strachu i nienawiści – opracowane przez Goebbelsa i stosowane także dzisiaj, nawet wersjach swoiście uproszczonych i udoskonalonych – jak w Rwandzie. Widzimy jak szaleni politycy budzą nienawiść do wroga (lub nawet tylko konkurenta) i wpadają we własne sidła, doprowadzają do sytuacji, w której żadna sensowna polityka już nie jest możliwa, pozostaje tylko wspólna katastrofa.
Czy to już są nasze, europejskie problemy, czy jeszcze tylko „egzotyka”, dotykająca jedynie naszych żołnierzy w Iraku? Spór ideologiczny toczący się w państwach muzułmańskich rozlewa się poza świat islamu, docierając pośrednio lub bezpośrednio do krajów Zachodu – pisze Kłodkowski. We Francji jest to już codzienny, poważny problem – nie powiodła się integracja muzułmańskich imigrantów, tworzą się skonfliktowane „społeczności równoległe”, coraz bardziej się radykalizujące. A w perspektywie spadkobierców dumnych tradycji chrześcijańskich, renesansowych, oświeceniowych będzie ubywać w liczbach bezwzględnych, a tym bardziej w stosunku procentowym do „kolorowych” –ostrzega Giełżyński. To sygnał alarmowy nie tylko dla Francji ale może jeszcze bardziej dla Rosji, gdzie nie grożą imigranci, lecz pierwotni nie-rosyjscy mieszkańcy obecnej Federacji Rosyjskiej. To demografia może zmusić Rosję do spóźnionej dekolonizacji lub do zupełnie innego typu integracji, do pluralizmu ekumenicznego (wedle Richarda von Weizsaeckera). Oby!
My jeszcze jesteśmy w sytuacji luksusowej – nasi „starzy” muzułmanie (czyli Tatarzy) są polscy i europejscy, innych niewielu i raczej zadowolonych z osiedlenia się (czy azylu) w Polsce. Oczywiście propaganda fundamentalizmu dociera i do nas, ale jeszcze chyba niewielu jest nią zarażonych.
Czy możemy więc żyć spokojnie, czy możemy być bierni? Bynajmniej! Właśnie bierność może sprowadzić niebezpieczeństwo, ale może jeszcze ważniejsze jest to, że jesteśmy krajem, który – dlatego że nie jest bezpośrednio zagrożony – może i powinien rozwinąć dialog i współdziałanie między wyznawcami chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. Staramy się w rozmaity sposób robić to na stronach naszej Fundacji (www.fundacja.znak.com.pl) – a obecnie w ramach międzynarodowego sympozjum na temat praw człowieka na Ukrainie, w Polsce i w Europie, które odbędzie się w Krasiczynie w dniach 16 i 17 września. Otóż w ramach dyskusji o wspólnych zadaniach wyznawców różnych religii, w której weźmie udział francuski katolik, polski muzułmanin i ukraiński Żyd, będziemy się zastanawiali nad tym co wyznawcy tych religii powinni i mogą zrobić dla Europy – wspólnego domu? Jak działać na rzecz przestrzegania praw człowieka? W jakich dziedzinach występować razem? Jak w praktyce współdziałać? Jak szerzyć doświadczenia tej współpracy?
Mam nadzieję, że będzie to bodziec nie tylko dla przełamywania nieprawdziwych stereotypów, ale przede wszystkim dla tworzenia modelu stałej współpracy, potrzebnej nam i całej Europie. A może i dla zorganizowania międzynarodowej konferencji, która obejmie także Bliski Wschód, a potem do międzynarodowej współpracy wychowawców i dziennikarzy. Zachęca do niej irakijski dominikanin z Mosulu, o.Filip Koshaba i sądzi, że znaleźli by się chętni do współpracy dziennikarze z Iraku.
Stefan Wilkanowicz