Watykan niejednomyślny
- 26 stycznia, 2004
- przeczytasz w 3 minuty
Świat rzymskokatolicki może czuć się od jakiegoś czasu poważnie zaniepokojony, jeśli chodzi o funkcjonowanie Kościoła na jego płaszczyźnie hierarchicznej. W Kościele od zawsze dochodziło do nieporozumień, niektóre były zabawne w skutkach, jednakże większość nieporozumień, miało fatalne następstwa – można chociażby wspomnieć o jednym z największych, jakie doprowadziły do niejasności w dialogu rzymskokatolicko-luterańskim. O ile w średniowieczu pojedyncza plotka potrzebowała lat, by wywołać niepokój wśród wiernych, o tyle dzisiaj istnienie mediów […]
Świat rzymskokatolicki może czuć się od jakiegoś czasu poważnie zaniepokojony, jeśli chodzi o funkcjonowanie Kościoła na jego płaszczyźnie hierarchicznej. W Kościele od zawsze dochodziło do nieporozumień, niektóre były zabawne w skutkach, jednakże większość nieporozumień, miało fatalne następstwa – można chociażby wspomnieć o jednym z największych, jakie doprowadziły do niejasności w dialogu rzymskokatolicko-luterańskim.
O ile w średniowieczu pojedyncza plotka potrzebowała lat, by wywołać niepokój wśród wiernych, o tyle dzisiaj istnienie mediów i prasy, zalewających codziennie świat nowymi, sensacyjnymi informacjami potrafi wywołać w społeczności Kościoła – mówiąc delikatnie – spore zamieszanie. O aktualności tego przypuszczenia przekonuje kilka wydarzeń ostatnich tygodni. O przyczyny pojawiających się w prasie dwu- i wieloznaczności można zapytać: Czy hierarchowie przejmują się specjalnie o skutki swych słów i orzeczeń? Czy o środowisku hierarchów Kościelnych można mówić, jako o społeczności ludzi ewangelicznie „jednomyślnych”, a co za tym idzie odpowiedzialnych?
Rozpowszechniona przez Wall Street Journal na początku grudnia 2003 roku pogłoska, iż papież miał z aprobatą wypowiedzieć się o filmowej produkcji Mela Gibsona („Pasja” przestawiającą proces Jezusa z Nazaretu i wyraźnie obarczającą Naród Żydowski winą za skazanie Chrystusa na śmierć), została niedługo później zdementowana przez Catholic News Servnice. O osądzie papieża miał poinformować prasę Steve McEveety, jeden z producentów filmu. Słowa biskupa Rzymu miał z kolei McEveetiemu przekazać abp St. Dziwisz (!?!).
Obok tak ważnych – z punktu widzenia stosunków z Żydami – problemu pojawiają się inne. Te zaś nieporozumienia prowokują do postawienia pytania o intencje Rzymu w stosunku do problemów społecznych i pytają również o odpowiedzialność Kościoła Rzymskokatolickiego wobec aktualnych problemów społecznych i politycznych. Czy Rzymowi bardzo zależy na politycznej poprawności?
Pierwszym z nieporozumień tego typu byłaby niedawna, rzekoma wypowiedź kard. Renato Martiniego. Nie od wczoraj wiadomo, iż Jan Paweł II stanowczo oponował wobec działań wojennych w Iraku, zaś po ataku sił koalicji potępił krzywdy, o jakie posądzeni zostali żołnierze USA. Kard. Martino miał wyrazić swoją opinię o sposobie, w jaki przedstawiono pojmanie Saddama Huseina. W swej wypowiedzi – według informacji przekazanej przez kard. Angelo Sodano — Martino zgadzał się z polityką biskupa Rzymu. „Co ogromnie sprawiło mi ból – mówił Martino — to widok zniszczonego człowieka, traktowanego, jak krowa, której zagląda się w zęby. Telewizja mogła nam oszczędzić takich zdjęć.”
Wkrótce po pojawieniu się w prasie pogłoski, że właśnie tak brzmiały słowa kardynała Martino, będącego nota bene przewodniczącym Gremium ds. Sprawiedliwości i Pokoju, ambasador USA w Watykanie, Jim Nicholson, wyjaśnił, iż dostojnik kościelny przedstawił wyłącznie swój własny pogląd. Zaś pewien hierarcha watykański – pod warunkiem uszanowania jego anonimowości – zdradził mediom, iż 13 stycznia tego roku Martino miał z uśmiechem wypowiedzieć się o epizodzie w Iraku jako satysfakcjonującym go. Jedno nie wyklucza drugiego – ale powstaje problem: jaki był cel sprostowań dokonanych przez ambasadora w Watykanie i dlaczego jakiś anonim koniecznie informował media o „uśmiechu” satysfakcji na ustach Martiniego?
Jakby nieporozumień było mało, British Broadcasting Corp. Poinformowało niedawno swych widzów o wypowiedzi kard. Alfonso Lopez Trujillo (na zdj.). Propozycja kardynała w obliczu oficjalnej polityki Papieskiej Komisji ds. Rodziny wobec antykoncepcji brzmi co najmniej liberalnie. Trujiilo – sprawujący funkcję przewodniczącego Komisji – miał zaproponować, by opakowania prezerwatyw opatrzone były informacją, iż produkt, który zawierają, nie daje dostatecznego zabezpieczenia przeciw AIDS.
Znów pojawia się pytanie, czy dostojnikom Kościelnym w tym wypadku coraz bardziej zależy na „politycznej poprawności”? Jednak równocześnie, orzekając o polityce samego Kościoła, trzeba w tym wypadku mieć na uwadze istotny fakt, że słowa dostojnika przedstawione zostały jako oficjalna propozycja Watykanu. Tymczasem kardynał Trujilo jest przewodniczącym „Komisji”, a nie „Kongregacji”, której decyzje istotnie mogłyby być przedstawiane w ten sposób.