Wpływy ewangelikalnych coraz mniejsze
- 22 marca, 2007
- przeczytasz w 2 minuty

Wiele stereotypów, jakie pojawiły się nt. ewangelikalnych chrześcijan, szczególnie w odniesieniu do ich wpływów politycznych, można odłożyć do lamusa – pisze na łamach Biuletynu Teologicznego Uniwersytetu Harvarda Mark I. Pinsky (na zdj.), liberalny publicysta i pisarz żydowski, znawca problematyki chrześcijaństwa ewangelikalnego.
Wiele stereotypów, jakie pojawiły się nt. ewangelikalnych chrześcijan, szczególnie w odniesieniu do ich wpływów politycznych, można odłożyć do lamusa – pisze na łamach Biuletynu Teologicznego Uniwersytetu Harvarda Mark I. Pinsky (na zdj.), liberalny publicysta i pisarz żydowski, znawca problematyki chrześcijaństwa ewangelikalnego.
W 1993 roku jeden z dziennikarzy “Washington Post” napisał, że ewangelikalnymi łatwo jest manipulować,gdyż sąznacznie bardziej podatni na demagogię, a to z powodu statystycznie niższych dochodów i gorszego wykształcenia. Pinsky uważa, że teza jest tylko częściowo prawdziwa. Wprawdzie ewangelikalni wciąż mają duży wpływ na wybory, to jednak nie reprezentują nizin społecznych. Większość ewangelikalnych to biali pochodzenia anglosaskiego, mieszkający na przedmieściach, czyli klasa średnia – podkreśla Pinsky. Kluczem do zrozumienia ich decyzji politycznych jest natomiast fakt, że grupa ta jest lojalna wobec tych polityków, którzy podzielają jej światopogląd religijny.
Jednakże w ostatnim czasie wielu ewangelikalnych chrześcijan rozczarowało się politykami, których wynieśli do władzy. Dość wspomnieć o skandalu wywołanym, przez prawicowego deputowanego z Florydy, Marka Foleya, który ustąpił ze stanowiska po ujawnieniu skandalu, że wysyłał e‑maile o seksualnej treści do młodego, niepełnoletniego pracownika Kongresu. Równie niesmaczna była sprawa pastora Teda Haggarda, szefa Narodowego Stowarzyszenia Ewangelikalnego, który przyznał się do praktyk homoseksualnych. Wielu wyborców poczuło się oszukanych i wykorzystanych do politycznych celów. W ostatnich wyborach do parlamentu na Demokratów, a wiec partię uważaną przez wielu członków chrześcijańskiej prawicy za ugrupowanie bezbożne, głosowało 27% białych ewangelikalnych. W 2004 roku — 25%. Powodami, dla których ewangelikalni zmieniają szyld, są przede wszystkim rozczarowanie wojną w Iraku oraz korupcja i niekompetencja Republikanów — pisze Pinsky.
Co więcej, chrześcijanie ewangeliczni dzielą się na tych bardziej liberalnych i konserwatywnych. Obrazuje to choćby ich stosunek do małżeństw homoseksualnych. Radykalizm nie popłaca. Na Florydzie, ‘swingującym’ stanie, gdzie raz wygrywają Demokraci, a raz Partia Republikańska, Katherine Harris, republikanka ubiegając się tam o reelekcję, powiedziała Południowym Baptystom, że jeśli nie będą głosować na chrześcijan, “mogą stać się odpowiedzialni za legalizację grzechu”. Harris przegrała wybory z demokratycznym, liberalnym senatorem Billem Nelsonem.
Mimo, że ewangelikalni nigdy nie mieli takiego oddziaływania na politykę, jak za prezydentury George’a W. Busha, proces ten nie będzie trwał wiecznie – twierdzi Pisky. Przewiduje on, że w najbliższych latach wpływy chrześcijańskiej prawicy zmaleją, ponieważ przyszły prezydent USA nie będzie z tymi środowiskami w tak zażyłych kontaktach.
:: Ekumenizm.pl: Ewangelia według Disney’a