Społeczeństwo

Przyjdź Panie… Dziennikarzu


W Dużym For­ma­cie Gaze­ty Wybor­czej (28–03–04) zna­lazł się tekst Mar­ci­na Kowal­skie­go pt. “Panie, przyjdź”; Rela­cja przed­sta­wia dzia­łal­ność gru­py Odno­wy w Duchu Świę­tym na tere­nie Raci­bo­rza. Ponie­waż nie jestem kato­li­kiem, nie­zręcz­nie komen­to­wać mi kon­flikt pomię­dzy hie­rar­chią a wspo­mnia­ną gru­pą. Ponie­waż jestem cha­ry­zma­ty­kiem nie mogę nie sko­men­to­wać ste­reo­ty­po­we­go i krzyw­dzą­ce­go obra­zu cha­ry­zma­ty­ków prze­ka­za­ne­go w tek­ście Mar­ci­na Kowal­skie­go. Dla nie­wy­ro­bio­ne­go czy­tel­ni­ka już pierw­sze opi­sy nabo­żeństw cha­ry­zma­tycz­nych budzą gro­zę. Mar­cin […]


W Dużym For­ma­cie Gaze­ty Wybor­czej (28–03-04) zna­lazł się tekst Mar­ci­na Kowal­skie­go pt. “Panie, przyjdź”; Rela­cja przed­sta­wia dzia­łal­ność gru­py Odno­wy w Duchu Świę­tym na tere­nie Raci­bo­rza. Ponie­waż nie jestem kato­li­kiem, nie­zręcz­nie komen­to­wać mi kon­flikt pomię­dzy hie­rar­chią a wspo­mnia­ną gru­pą. Ponie­waż jestem cha­ry­zma­ty­kiem nie mogę nie sko­men­to­wać ste­reo­ty­po­we­go i krzyw­dzą­ce­go obra­zu cha­ry­zma­ty­ków prze­ka­za­ne­go w tek­ście Mar­ci­na Kowal­skie­go. Dla nie­wy­ro­bio­ne­go czy­tel­ni­ka już pierw­sze opi­sy nabo­żeństw cha­ry­zma­tycz­nych budzą gro­zę. Mar­cin Kowal­ski pisze:

“Pierw­sze spo­tka­nie w sal­ce do dzi­siaj śni mi się po nocach — Tomasz, szczu­pły, lek­ko zner­wi­co­wa­ny 35-latek, do któ­re­go dotar­łem przez nie­for­mal­ne sto­wa­rzy­sze­nie byłych człon­ków raci­bor­skiej wspól­no­ty, opi­su­je, jak otwo­rzył swe ser­ce. — Kie­dy umil­kły śpie­wy i kla­ska­nie, każ­dy modlił się, jak potra­fił. Obok mnie stał męż­czy­zna, krzy­czał, że wyrzu­ca z sie­bie złe moce, że naro­bił w życiu dużo zła, ale teraz zna­lazł nowe życie we wspól­no­cie. Bałem się go, to było prze­ra­ża­ją­ce.”

Autor prze­zor­nie posłu­gu­je się tu cyta­tem, gdy­by się bowiem oka­za­ło, że nie wszy­scy podzie­la­li oba­wy „lek­ko zner­wi­co­wa­ne­go Toma­sza”, Pan dzien­ni­karz te i inne mro­żą­ce krew w żyłach opi­sy nawie­dzo­nych cha­ry­zma­ty­ków przy­pi­sze swo­im roz­mów­com.

A Praw­da? – „co to jest praw­da ?” (J18:38)

Następ­nie autor opi­su­je kon­flikt z hie­rar­chią, by na koń­cu zająć się lide­ra­mi wspól­no­ty, tutaj „nie­ste­ty” oka­za­ło się, że są to sza­no­wa­ni oby­wa­te­le zaj­mu­ją­cy zna­czą­ce sta­no­wi­ska w lokal­nej spo­łecz­no­ści. Nie­ste­ty nie chcie­li roz­ma­wiać z Panem dzien­ni­ka­rzem, musia­ło się więc chy­ba jed­nak oka­zać, że przy­naj­mniej nale­ży się ich bać. Tak więc Pan dzien­ni­karz napo­ty­ka na roz­mow­ne­go sta­ro­win­kę któ­ry rze­cze:

„- Nie ma pan tu co za wie­le roz­py­ty­wać. Nikt złe­go sło­wa nie powie. Idziesz pan do szpi­ta­la, tam lekarz z tych “odnów”, idziesz do urzę­du, a tam inny z “odno­wy”. U sąsia­da w rodzi­nie też jest jeden, co do nich nale­ży. Miał żonę, to się roz­wiódł. Ja tam nic nie mówię, ale róż­ni tam są. Mówią, że łatwo do nich wejść, a cięż­ko wyjść.”

Aby nie było kło­po­tów Pan dzien­ni­karz wyja­śnia w kil­ku linij­kach jak dotarł do tej opi­nii. Przy oka­zji zarzu­ca Odno­wie sek­ciar­stwo, ale powtórz­my to jesz­cze raz – ludzie tak mówią – Pan dzien­ni­karz tyl­ko notu­je.

Koń­co­we aka­pi­ty tek­stu, to wie­lo­krot­ne powtó­rze­nie tezy: “Nie jest łatwo opu­ścić gru­pę. Jeże­li ktoś jed­nak zde­cy­du­je się na ten krok (czę­sto nie ma do kogo wra­cać — wszyst­kie kon­tak­ty z ludź­mi spo­za gru­py są pozry­wa­ne), to naj­pierw jest nacho­dzo­ny, przy­sy­ła­ne są listy — i to czę­sto łamie czło­wie­ka, wra­ca do gru­py. Jeśli jed­nak nadal trwa z dala od wspól­no­ty, sta­je się trę­do­wa­ty”.

To poważ­ny zarzut i według nowo­cze­snych defi­ni­cji sek­ty, jed­na z naj­waż­niej­szych prze­sła­nek aby jakąś gru­pę zakla­sy­fi­ko­wać wła­śnie jako sek­tę. Jest tyl­ko jeden pro­blem iden­tycz­ny zarzut moż­na by posta­wić tysiąc­om wiej­skich i nie tyl­ko wiej­skich para­fii Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. Łatwo się tam dostać (nie­świa­do­mie z woli rodzi­ców) dużo trud­niej wyjść. Nato­miast jeże­li ktoś jed­nak zde­cy­du­je się na ten krok czę­sto nie ma do kogo wra­cać — wszyst­kie kon­tak­ty z ludź­mi spo­za gru­py są pozry­wa­ne. Szcze­gól­nie jaskra­wo zaś widać naj­bar­dziej tra­gicz­ny, w wymia­rze jed­nost­ko­wym, aspekt odejść od KRK w Pol­sce: Jeśli jed­nak odstęp­ca nadal trwa z dala od wspól­no­ty, sta­je się trę­do­wa­ty.

Czy jed­nak ozna­cza to, że tu i ówdzie powie­la­na teza, jako­by KRK był naj­więk­szą sek­tą jest praw­dzi­wa? Oczy­wi­ście że nie! Jest rów­nie oczy­wi­ste, że żad­na gru­pa nie chce tra­cić swo­ich człon­ków, żaden kościół nie jest dum­ny gdy ktoś od nie­go odcho­dzi, ani tego nie uła­twia. Nie zna­czy to, że wszyst­kie kościo­ły któ­re trosz­czą się o swo­ich człon­ków to sek­ty.

Pisa­nie o zja­wi­skach ponadna­tu­ral­nych, a do takich nie­wąt­pli­wie nale­ży nie­spo­ty­ka­ny nigdy wcze­śniej w histo­rii chrze­ści­jań­stwa powrót do nowo­te­sta­men­to­wych cha­ry­zma­tów, nie jest rze­czą łatwą. Dla­te­go też chy­ba dla wszyst­kich będzie lepiej, jeże­li Pano­wie dzien­ni­ka­rze odro­bią lek­cję pt. “Powsta­wa­nie i Powie­la­nie Ste­reo­ty­pów” zanim zasią­dą do pisa­nia na tak trud­ne tema­ty.

Pan dzien­ni­karz Marek Kowal­ski ma pra­wo wyra­żać swo­je opi­nie, w jego gaze­cie jest dział “Opi­nie”.

Nato­miast wyra­ża­nie wła­snych opi­nii w for­mie repor­ta­żu, któ­ra ma w oczach czy­tel­ni­ków zobiek­ty­wi­zo­wać, wła­sne zda­nie Pana dzien­ni­ka­rza jest dla mnie nie­do­pusz­czal­ną mani­pu­la­cją o czym z bólem jako sta­ły czy­tel­nik Gaze­ty Wybor­czej dono­szę.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.